Każda przygoda kiedyś się kończy

Kamil Szyjka  |   Publicystyka  |   26 lipca 2011 15:29
Udostępnij

Powoli dobiega końca era papierowych indeksów. Jedni powiedzą, że szkoda, inni, że w końcu i w tej kwestii musiał nadejść XXI wiek. Jedno jest pewne – wspomnienia pozostaną.

Nasze pokolenie już teraz należy do tego, które w przyszłości będzie mogło powiedzieć – kiedy ja byłem studentem, to musieliśmy „biegać” za ocenami -. To prawda, że e-indeks bardzo ułatwi studiowanie oraz zaoszczędzi żakom czas, który będą mogli przeznaczyć na np. naukę (żartuję. Oczywiście, że na imprezy).

Kiedy studiowałem na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie często zastępowałem starostę naszej grupy, co nieraz wiązało się za załatwianiem wpisów w indeksie. Zdarzały się takie sytuacje, że jeden wykładowca miał dyżur przykładowo od 9 do 10 w budynku A-4, a drugi od 14-15 w budynku na ulicy Gramatyka. Wtenczas dopiero musieliśmy wykazywać się kreatywnością jak dobrze spędzić czas. Ile razy zdarzało się też biegać od jednego pokoju do drugiego tylko dlatego, że chciało się wszystko załatwić w jednym dniu. Ile razy człowiek „pocałował klamkę z zewnątrz”.

Oczywiście później czekała wizyta w sekretariacie. To, że sekretariat jest otwarty od godziny 12 nie znaczy, że jego drzwi również są otwarte. Zdarza się, że cudownie otwierają się pół godziny później. Jednak i to się przeżyło.

Wprowadzenie elektronicznych legitymacji znacznie ułatwiło życie studentom, mam nadzieję, że e-indeks również się temu przyczyni. Wspomnienia jednak po zielonej książeczce pozostaną na zawsze.

Komentarz dotyczy artykułu Papierowe indeksy idą do lamusa