Jak mędrcy, spieszący do betlejemskiej stajenki

Kamil Szyjka  |   Publicystyka  |   21 grudnia 2011 16:34
Udostępnij

Godzina 6.30 pobudka, od 8 do 15 zajęcia na uczelni, 16 obiad, 16.30 spotkanie, 18.30 zakupy w galerii, 24 do spania. W międzyczasie kilkanaście rozmów telefonicznych i kilkadziesiąt smsów, kilkanaście przeczytanych stron w książce, kilka zamienionych zdań z najbliższymi, kilkadziesiąt przejechanych kilometrów. Abstrakcyjny terminarz dnia? Niestety bardzo często nie.

Świat pędzi coraz szybciej a my z nim. Czy takie same problemy miało trzech (a raczej czterech) mędrców, którzy spieszyli do betlejemskiej stajenki, bo coś wielkiego się wydarzyło? Pewnie większość odpowie: oczywiście, że nie. A ja jednak twierdzę, że tak, choć były to zgoła odmienne problemy, stosowne do epoki w której żyli.

Jednak, co warte zauważenia, bez namysłu porzucili wszelkie swoje na pewno ważne zajęcia i pospieszyli do betlejemskiego żłobka. O ironio, znów ci mędrcy się spieszyli. Tylko po co? Bo coś ważnego się wydarzyło, zapowiadanego od tysiącleci. Ale czy owi (jak zwie ich tradycja) królowie, których gwiazda prowadziła do nowonarodzonego Zbawiciela Świata pobiegli tylko i wyłącznie aby spotkać i obdarować prezentami dziecię?

Myślę, że każdy z nich wiedział, że w tym ubożuchnym żłobie znajdzie coś ważnego dla siebie. Może szli z odwiecznie nurtującymi ich sprawami i tam, u stópek małego Jezusa szukali na nie odpowiedzi? Może szukali spokoju, którego na co dzień z pewnością nie zaznawali? Czy to odnaleźli? Tego do końca nie wiemy. Z pewnością wrócili do domu odmienieni.

Za niedługo większość z nas uda się do kościoła, aby choć na chwilkę zatrzymać się przed szopką i figurką malutkiego Jezusa, poczuje palcami sianko, położone pod wigilijnym obrusem, takie samo, na jakim leżała nasza Nadzieja. Co odnajdziemy? Jakie pytanie po raz kolejny przyjdzie nam samym sobie zadać? Czy znajdziemy ukojenie naszych serc?

Nieraz wydaje mi się, że cały rok jesteśmy jak wspomniani mędrcy, którzy w pośpiechu pędzą do betlejemskiej stajenki, aby zatrzymać się, uspokoić i nabrać sił do dalszej wędrówki. Oni mieli swoją szopkę w Betlejem, my mamy swoją, w każdym kościele 24 grudnia. Ich wędrówka wiodła od swego miejsca zamieszkania, nasza wiedzie od początku roku. Mimo wielu wieków różnicy cel pozostaje ten sam.

Adam Mickiewicz pisał: Wierzysz, że się Bóg zrodził w betlejemskim żłobie, lecz biada ci, jeżeli nie zrodził się w Tobie. Z okazji kolejnej rocznicy przyjścia Boga, przyodzianego w postać człowieka na świat życzę każdemu, wierzącemu i niewierzącemu dużo spokoju ducha, który płynie z betlejemskiej stajenki, wprost z serca małego Jezusa. Niech okres świąt będzie czasem zatrzymania się w biegu i odnalezienia odpowiedzi, na wiele nurtujących nas pytań.

Oby w tym czasie nie zabrakło ciepła rodzinnego ogniska i wielu słów, których na co dzień wstydzimy się, a nieraz nawet boimy się powiedzieć.