Jak to kasztelan Szwacz podsumowanie robił

Paweł Wodniak  |   Publicystyka  |   14 listopada 2011 13:25
Udostępnij

Ziutek Szwacz usiadł w fotelu w gabinecie, który zajmuje już drugą kadencję. Gdy z wicekasztelana awansował na kasztelana postanowił, że nie będzie się poniżał siedzeniem za tym samym biurkiem, w które bębnił paluchami jego poprzednik i imiennik Ziutek Gała z partii Zielonej Rzęsy, której prezesem jest Waldy Kargul, z miną niewzruszoną jak u Bustera Keatona. Posadził za owym biurkiem swojego wicka Zbiga Seniora z partii Jarosław Polskę Zbaw, jeszcze niedawno nazywaną przez niektórych Dobro i Ziobro.

– Niech Senior siedzi tam gdzie Gała. Pierwszy niewiele dla kasztelanii zrobił, to może drugi weźmie z niego przykład. Per analogia i per gabinet – pomyślał Szwacz. – A jak wicekasztelan nie będzie wiele robił, to przynajmniej mi nie poprzeszkadza.

Powody zasiedzenia Szwacza w gabinecie po prawej stronie były jeszcze dwa: praktyczny i złośliwy. Pierwszy, by raz objętego fotela nie opuszczać, a drugi, by Senior z prawicy urzędował po lewej stronie.

– Cholera, trzeba się przygotować do podsumowania. Niebawem minie rok od rządów w kasztelanii – zamyślił się, przeczesując palcami bródkę. Przymknął oczy i zaczął oczami wyobraźni dokonywać projekcji swoich dokonań.

Pierwszy przed oczami śmignął mu Ziutek Gała z miną zakłopotanego jamnika, gdy okazało się, że rada kasztelańska zdecydowała się posadzić na tronie Szwacza i zewrzeć szeregi ugrupowania Jarosław Polskę Zbaw z rządzącą w kraju partią Lepiej Grać w – nomen omen – Gałę Niż Budować. Potem Gała znalazł posadę w Funduszu Efektu Cieplarnianego i opuścił szeregi rady. Na samo wspomnienie Ziutek Szwacz aż mlasnął z zadowolenia. Ale zaraz potem obraz znikł.

– Co też ja jeszcze zrobiłem? – starał się sam sobie przypomnieć. – No przecież szkołę zamknąłem dla oszczędności – ucieszył się, że pamięć wraca. Znów zamknął oczy.

Na ekran jego wspomnień powróciły kolorowe obrazy. Pojawił się Danny Pascal zatrudniony też w ramach oszczędności, by szarpać unijną kasę, choć ta w aktualnym rozdaniu już się skończyła. A potem Marek Rąpajło, niegdyś pracujący u wielkiego alchemika. I jego kasztelan przyjął w ramach akcji oszczędzania, by raz w tygodniu doradzał, jak wykorzystać pochodzącą z kasztelanii ziemię, która – jak sam Rąpajło wymyślił – przyciąga.

– No i uderzyłem jeszcze w jednego z pobratymców Gały – kasztelan uśmiechnął się i narzucił sobie kolejną projekcję.
Z prawdziwą przyjemnością rozpamiętywał, jak to utrącił Ricarda Machorkę. Nie, nie za palenie. Machorka wbrew nazwisku nie palił. Za to za krnąbrność najwyższego stopnia. Ponadto w ramach walki z bezrobociem w swojej kasztelanii postanowił zatrudnić przedstawicielkę kasztelanii sąsiedniej, by ta Machorkę zastąpiła i opiewała wszystko to, co Ziutek Szwacz robił. I opiewa Nicorette Aptekarka wszelkie posunięcia Ziutka Szwacza, wybierając sobie dodatkowo komu piewcze dokumenta przedstawi jako pierwszemu, komu na pytanie odpowie, a komu nie. Taka demokracja w kasztelanii zapanowała.

– Co ja to jeszcze zrobiłem? Otworzyłem dom dziecka, ale to po Gale – skrzywił się.-  Otworzyłem kilka traktów po remoncie, ale to też spadek po Gale. Zamknąłem skrzyżowanie na Wszystkich Świętych, ale to też Gała przygotował. Długi spłaciłem i znów nie swoje, tylko Gały. A co ja takiego zrobiłem sam? – wciąż nie mógł sobie przypomnieć.

Nagle do gabinetu wkroczył Jędrek Trzeszczyński, jeden z doradców kasztelana i przerwał uporczywe sięganie Ziutka Szwacza do najgłębszych pokładów pamięci.

– Kasztelan mówi, żebyś przestał myśleć o głupotach i zaczął się zastanawiać, jak grodzisko baciarskie ponownie wesprzeć. Kasztelan mówi, że do pracy też byś się mógł jakiejś zabrać innej, niż pozowanie do zdjęć, które pasjami robi ci Aptekarka. Bierz przykład z Jonasza Koguta z niedawnego grodu Don Marszalota – powiedział groźnie tonem nieznoszącym sprzeciwu Trzeszczyński.

– Jak to: „kasztelan mówi”? – zdziwił się Szwacz. Przecież to ja jestem kasztelanem. Sam zobacz, o tu na pieczęci jest nawet napisane.

– Szwacz nie bądź dzieckiem. Ty masz funkcję kasztelana, a w kasztelanii rządzi, wiesz kto – odparował Trzeszczyński.

– Jędrek Baciarus z grodu baciarsko-buciarskiego – wyszeptał Szwacz z namaszczeniem. – A skąd on wiedział, o czym ja myślę?

– Przecież jak byłeś przed laty na miejscu Jonasza Koguta, to sam rozwijałeś monitoring, a teraz się dziwisz, że my go w Lepiej Grać w Gałę Niż Budować stosujemy na co dzień? – spytał doradca.

– Monitoringiem się nie dziwię, ale sądziłem, że ręczne sterowanie przeszło już do historii – wyszeptał Ziutek Szwacz do siebie rozglądając się po gabinecie w poszukiwaniu kamer i mikrofonów.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób i zdarzeń z rzeczywistości jest zupełnie przypadkowe.

Komentarze
  • 14 listopada 2011 18:43

    Anonim

    świetne i oby to był wstęp do cyklicznej formy 😆

  • 15 listopada 2011 03:01

    Anonim

    Szwacz to jest szczwany lisek. Głównym celem jego życia jest nie wychylić się i nie narazić się . Ale przy tym stylu władania otoczenie się pijarowskimi miernotami w stylu Nicoretty czy Rąpajły, to błąd panie kasztelanie.
    Najgorsze jest to, że my wyborcy nie mamy wpływu na wybór „kasztelana”, a szczwacz w czasie następnych wyborów samorządowych jeszcze nie osiągnie wieku emerytalnego i będzie mógł znowu próbować dostać się ten sam fotel. Jedyna nadzieja w tym, że do tego czasu mebel się rozleci ze starości i kasztelan wyląduje d..pą na podłodze.

  • 15 listopada 2011 08:52

    Anonim

    takie sobie

  • 16 listopada 2011 00:49

    Anonim

    BRAWO!!!!! Znakomity tekst. Dziennikarz trafnie ujął w formie satyry i quasi-bajki moralizatorskiej, to co dzieje się na szczytach władzy w powiecie oświęcimskim. Chyba wszyscy z nas wiedzą o kogo chodzi, trudno mieć z tym problem. Śmiać się – tyle nam pozostało, gdy władza trafia do nieodpowiednich ludzi, tych z nominacji, układu, kliki, pysznych, chorych, chciwych, apodyktycznych. Na koniec dowiadujemy się kto rządzi powiatem! Świetne spostrzeżenie.

  • 16 listopada 2011 08:21

    Anonim

    Ksiądz Robak
    I co z tego, że wiemy. Gdyby to był „don Marszalot” moglibyśmy mu choć za 3 lata podziękować w najbliższych wyborach..
    A w kasztelanii żłób jest obsadzany dzięki koteriom i układzikom i jesteśmy pozbawieni szans na odrzucenie w bezpośrednich wyborach.
    A bez względu na to kogo wybierzemy do rady kasztelu, to i tak prywata weźmie górę nad dobrem ogółu. Bo nie tylko ziemia przyciąga. Żłób też .I to dużo silniej.

  • 16 listopada 2011 09:12

    Anonim

    świetne i oby to był wstęp do cyklicznej formy 😆

    Jak często będą te teksty?? są suuuuper:))


Redakcja portalu zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy obraźliwych dla innych osób, zawierających słowa wulgarne lub nie odnoszących się merytorycznie do tematu artykułu, wpisu, obiektu. Informujemy, że oprogramowanie rejestruje dane osoby komentującej (IP, czas), które na wniosek prokuratury, sądu lub policji mogą zostać przekazane celem ścigania sprawców czynów sprzecznych z prawem.

Więcej informacji w regulaminie komentarzy.