W Krakowie – ciotka Matylda, w Oświęcimiu – wujek Albert

Paweł Wodniak  |   Publicystyka  |   9 listopada 2011 19:54
Udostępnij

„Ciotka Matylda do niebieskich kroczy bram. Już podoba jej się tam i na Pana woła głośno: Wpuść mnie Pan!”. Tak śpiewała Grupa pod Budą. W Oświęcimiu osobą, która z pewnością pokroczy do nieba bram, oby jak najpóźniej, będzie Albert Bartosz, prezes Fundacji Małej Orkiestry Wielkiej Pomocy.

Oczywiście nie pójdzie tam sam, ale w otoczeniu wolontariuszy i darczyńców. Przypuszczam, że oni wszyscy dostaną mieszkanka w bezpośrednim sąsiedztwie Jurka Owsiaka i jego armii. Albert, będący człowiekiem skromnym nad wyraz, pewnie zechce mnie zamordować za niniejszy felieton. Ale pewnie tylko na chciejstwie się skończy. Po pierwsze dlatego, że człowiek o kryształowym sercu z natury nie morduje na zawołanie, a po drugie, bo każde medium piszące o MOWP jednak się liczy.

Albert i Monika Bartoszowie przeżywali coś, czego nikomu, nawet tym, którzy mnie nienawidzą, nie życzę. Ich syna Igora zaatakował nowotwór. Na wieść o raku ludzie otworzyli serca i portfele. Wytoczyli też najsilniejsze armaty, jakich może używać człowiek – wykonali zmasowany modlitewny atak na Wszechmogącego. Wszystkie zabiegi ludzi dobrej woli, w tym lekarzy, których roli nie można przecenić, doprowadziły do tego, że maluch wyzdrowiał.

Dlaczego Pan Bóg doświadczył Igora i jego rodziców chorobą? By z niej urodziło się samo dobro, którym jest Orkiestra. Gdyby nie choroba małego oświęcimianina, która podcięła skrzydła Bartoszom, już wcześniej walczącym o zdrowie i życie małego Patryka Wieczorka, dzieciaka chorego na mukowiscydozę, być może Fundacja pomagająca dzieciom nigdy by nie powstała.

Jak mawia ojciec Janek Szewek, franciszkanin z Krakowa, Bóg podejmuje działania, które niekoniecznie są zgodne z planami człowieka. Ale wie, co dla pojedynczego Kowalskiego, Smitha, czy Chana jest najlepsze. W tym przypadku Szef spowodował, że Albert i Monika wyłuskali największe pokłady dobra z mnóstwa ludzi. Chciał, by miłosierni stali się błogosławieni i miłosierdzia, tym razem Boskiego, dostąpili.

Stado bez przywódcy jest narażone na jałową egzystencję, a może nawet wegetację. Samiec Alfa potrafi nim pokierować. Kierunki są różne, w zależności od priorytetów. Samiec Alfa o inicjałach AB poprowadził stado, oj, przepraszam – Stado (bez złych skojarzeń) – w stronę dobra. Dobra, które wyraża się poprzez pomoc. Nie tylko chorym. Bo działania Małej Orkiestry Wielkiej Pomocy wspierają nie tylko chore dzieci, ale też dają nadzieję ich rodzicom, rodzinom, przyjaciołom, znajomym.

Minął rok od czasu, kiedy Fundacja Mała Orkiestra Wielkiej Pomocy zaczęła działać formalnie. Ludzie wokół niej zgromadzeni pomagali już wcześniej, zanim doszło do sformalizowania całości. Mam nadzieję, że każdy gest, dobre słowo, złotówka czy chociażby myśl o dzieciach, potrzebujących wsparcia, będą procentowały, gdy ten świat się po prostu skończy. Bo dobro zawsze zwycięża zło.

Kiedy odszedł na swoje wieczne papiestwo chłopak z Wadowic, znany bardziej, jako Jan Paweł II, na ostatniej stronie tygodnika „Angora” znalazł się rysunek, przedstawiający ozdobną wejściową bramę i wiodący do niej czerwony dywan. W dymku, wydobywającym się z ust anioła, który wszystkiego doglądał, znalazł się napis: – „Pospieszcie się, już idzie”.

Gdy nadejdzie ten czas, kiedy Albert, Monika i wszyscy muzycy Małej Orkiestry Wielkiej Pomocy, znajdą się w drodze do lepszego świata, aniołowie rozwiną, z pewnością, ten sam dywan. Wierzę, że nastąpi to w bardzo odległym czasie. Bo? bo wierzę, że skoro Pan Bóg ma tu, na ziemi, szaleńców dobroci  w osobie Alberta Bartosza i jemu podobnych, to zbyt szybko z tego padołu do siebie ich nie wezwie.

Wierzę też, że myśl o zamordowaniu autora niniejszego felietonu za zawarte w nim treści, w głowie chodzącej skromności, jaką jest Albert, zagości jedynie na ułamek sekundy i odejdzie w zapomnienie. Bo przecież błogosławieni Ci, którzy bezinteresownie pomagają i dają nadzieję.

Komentarze
  • 9 listopada 2011 21:17

    Anonim

    Albert jest naprawdę gościem, który potrafi tą machinę, którą uaktywnił poprowadzić bardzo, bardzo długo !!!

  • 9 listopada 2011 21:30

    Anonim

    Albert Bartosz The Best!!

  • 10 listopada 2011 08:55

    Anonim

    Albert dziekujemy za wszystko.Nie przestawaj…!

  • 10 listopada 2011 10:41

    Anonim

    zadzwońcie na pewno pomogę 😉

  • 10 listopada 2011 12:22

    Anonim

    Albert bartosz i skomność to już chyba wazelina…i przesada.

  • 10 listopada 2011 14:32

    Anonim

    NIe mam wpływu na to, co Paweł Wodniak wypisuje. Oczywiście że toprzesada i to nie tylko jeśli chodzi o skromność. Ale o wazeline to bym go akurat nie podejrzewał, bo powodu brak….

  • 10 listopada 2011 14:35

    Anonim

    Drogi multimedia, juz ktoś to kiedys o Panu Bartoszu napisał – on absolutnie nie ma żadnych podstaw do skromności, to byłoby obludne:)

  • 10 listopada 2011 15:07

    Anonim

    Redaktorze, popatrz na jeden z wpisów, a zobaczysz, że na świecie są też pokłady śmieci, których Pan Bóg nie wymiata tylko dla tego, żeby na ich tle brylanty mocniej jaśniały.

  • 4 grudnia 2011 08:42

    Anonim

    Oskara mu dajcie

  • 24 grudnia 2011 15:12

    Anonim

    Zarozumiały i bezczelny…Tyle.

  • 25 grudnia 2011 14:06

    Anonim

    Zarozumiały i bezczelny…Tyle.

    Zapewne pisząc tak o sobie ani odrobinę się nie przeceniłeś. Raczej się nie dowartościowałeś nie pisząc o własnej BEZINTERESOWNEJ przecież zawiści. A bezinteresowność, to wszak piękna cecha charakteru., nawet jeśli ci się całkiem w odwrotnym kierunku wykształciła. Może więc zaczekaj jeszcze trochę zanim ujawnisz kolejne „zalety” własnego charakter(k)u.


Redakcja portalu zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy obraźliwych dla innych osób, zawierających słowa wulgarne lub nie odnoszących się merytorycznie do tematu artykułu, wpisu, obiektu. Informujemy, że oprogramowanie rejestruje dane osoby komentującej (IP, czas), które na wniosek prokuratury, sądu lub policji mogą zostać przekazane celem ścigania sprawców czynów sprzecznych z prawem.

Więcej informacji w regulaminie komentarzy.