Bezpłatne studia? Nie do końca

Dobiegają końca procesy rekrutacyjne na poszczególne uczelnie wyższe w Polsce. Dla wszystkich szkół ponadlicealnych jest to nie tylko czas zdobywania nowych studentów, ale okazja do zdobycia pieniędzy.

O tym, że darmowe studia tak naprawdę kosztują wiemy od dawna. Każdy student musi w końcu gdzieś mieszkać, coś jeść, za coś dojeżdżać lub z czegoś się uczyć.

Jednak chciałbym poruszyć inną kwestię, mianowicie płacenie za proces rekrutacyjny. Za możliwość złożenia papierów na dany kierunek oraz za to, że ktoś to podanie rozpatrzy student musi zapłacić od około 60 złotych do nawet grubo ponad 100 złotych. Jeżeli uda mu się dostać, wtedy płaci wpisowe, jeżeli się nie uda, wtenczas i tak pieniądze przepadają.

Na niektórych uczelniach opłata jest jednorazowa i obowiązuje na kilku wybranych kierunkach. Są również szkoły, w których za każdy kierunek płaci się osobno.

Ile uczelnia zarobi na rekrutacji? Jako przykład weźmy pierwszą lepszą szkołę. Powiedzmy że Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie. Opłata rekrutacyjna wynosi 75 złotych, ale tylko za jeden kierunek. W tym roku na same Stosunki Międzynarodowe podanie złożyło 455 osób, każda z nich zapłaciła 75 złotych rekrutacyjnego, co daje 34 tysiące 125 złotych. W sumie uczelnia posiada 26 kierunków, co zakładając, że na każdym średnio rekrutowało się 300 osób daje 585 tysięcy złotych.

UP Kraków nie jest jakimś wyjątkiem i podałem go przypadkowo, jako przykład. Często wśród kandydatów na studia toczą się dyskusje, czy taka opłata jest potrzebna. Według mnie nie ma jednoznacznej odpowiedz. Z jednej strony nie, ponieważ skąd maturzyści mają wziąć pieniądze potrzebne na rekrutacje (nie obciążając rodziców)? Z drugiej strony jeżeli uczelnia wykorzystuje te pieniądze rozsądnie i dobrze, z korzyścią dla studenta, wtenczas ta opłata jest stosowna.

Tym, którym udało dostać się na wymarzone studia pozostaje tylko pogratulować. Pozostali mogą żywić nadzieję, że ich pieniądze zostaną dobrze spożytkowane.