Prawo jest nieskuteczne – mordercy mijają nas każdego dnia

Paweł Wodniak  |   Publicystyka  |   19 marca 2011 13:43
Udostępnij

Jeden z ostatnich zatrzymanych w Oświęcimiu promilentów miał w wydychanym powietrzu prawie trzy promile alkoholu. Ilu takich „strzelonych” kierowców mija nas każdego dnia? Dziesiątki. Co na to prawo? Cóż, pozostaje nieskuteczne.

Filozofia prawa mówi, że nałożona kara powinna być adekwatna do winy. Czy widmo dwóch lat więzienia, pozbawienie prawa jazdy na pewien okres czasu i grzywna są karami wystarczającymi? Może i byłyby, gdyby pierwsza z nich była powszechnie stosowana. Tymczasem polskie sądy orzekają karę więzienia, ale najczęściej w zawieszeniu. Na bezwzględne więzienie „zasługują” u nas jedynie sprawcy wypadków po pijanemu.

Zaprzestano także jedynej rozsądnej rzeczy zaproponowanej przez
dawnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę – publikacji wizerunków drogowych przestępców.

Dlaczego kierowcy wsiadają do samochodu po pijanemu? Bo się nie boją. Wiedzą, że do więzienia raczej nie pójdą, samochodu im nikt nie zabierze, bez prawa jazdy może uda się im nadal jeździć, a grzywnę jakoś można przełknąć.

Dlaczego sądy nie wsadzają potencjalnych drogowych morderców do więzień? Bo naszego państwa na to nie stać. Zakłady karne i tak są przepełnione, więc nie ma możliwości, by dopełniać je dodatkowo promilentami. Na budowę kolejnych miejsc odosobnienia i utrzymanie ich „pensjonariuszy” nie ma pieniędzy. Nie ma też szans, by więźniowie pracowali i zarabiali na swoje utrzymanie. Jak dawać im pracę, skoro w Polsce panuje niemałe bezrobocie?

Następuje więc klasyczny pat. Czy ktoś znajdzie z niego wyjście? Czy można liczyć na kolejną nowelizację prawa w tym zakresie? Nie sądzę. Surowość kary przewidzianej za jazdę po pijanemu, a zapisanej w Kodeksie karnym, jest adekwatna do winy. Tyle, że surowe kary orzekane są rzadko. A skoro tak, to nie odstręczają od jazdy na podwójnym gazie. Dlatego mordercy mijają nas każdego dnia.