Najbardziej reprezentacyjny budynek miasto schowało między bloki, market i stację benzynową

Paweł Wodniak  |   Publicystyka  |   25 października 2011 21:35
Udostępnij

– Jak dojechać do lodowiska? – spytał przez radio CB kierowca samochodu wjeżdżający do Oświęcimia tirem od strony Chrzanowa. Odpowiedziałem: – Na pierwszym rondzie prosto, na drugim w lewo, na trzecim w prawo, na czwartym w lewo, na piątym prosto, na szóstym prosto i dojechałeś.

Odetchnąłem. Kierowca zobaczy tylko dziki parking na Konopnickiej przed rondem na Niwie, ale nie będzie musiał kontemplować terenów po Haberfeldzie. Kurcze, nie zobaczy też najnowocześniejszego budynku w mieście – biblioteki, która jako książnica jest również najnowocześniejsza w kraju.

Trudno odmówić wykonania dobrej roboty przez panów Susuła i Stramę. Przeniesienie projektu Galerii Książki z papieru w rzeczywistość dało imponujący efekt. Dzięki architektom XXI wiek wkroczył do Oświęcimia. Ale…

No właśnie, ale… Ale dlaczego obiekt, który obecnie stanowi wizytówkę miasta, co potwierdzono podczas wizyty premiera Donalda Tuska, ukryto, miast wyeksponować? Od strony południowej gmach zakrywają bloki, od północnej zasłania stacja benzynowa i supermarket. Z zachodu dostępu bronią obiekty handlowe, a od wschodu znajduje się jedyny mankament, który wkurza korzystających z biblioteki. Za wjazd z ulicy Nojego do książnicy ktoś powinien dostać order z buraka. Dlaczego takie warzywo? Nie bez kozery. Potwierdzi to każdy zmotoryzowany użytkownik biblioteki.

Przy głównej ulicy Oświęcimia stoi (vis a vis targowicy) inny nowoczesny budynek Susuła i Stramy. Szkoda, że architektom nie było dane wyeksponowanie sztandarowej inwestycji miejskiej ostatnich lat, wykonanej za pieniądze unijne, w równie reprezentacyjnym terenie, co siedziba ich biura.

Janusz Gajos w sztuce „Odbita sława” wygłasza kwestię: – „Można podać końskie łajno na złotym półmisku, ale to zawsze będzie tylko końskie łajno”. W Oświęcimiu mamy sytuację odwrotną. Świetnie wymyśloną i wykonaną potrawę położono na krowim placku. I ciśnie się na usta pytanie: – K… dlaczego właśnie tu?