HISTORIA. Sierżant Alvin J. Ellin zestrzelony nad Jawiszowicami

Paweł Wodniak  |   Fakty  |   18 grudnia 2014 22:24
Udostępnij

W środę minęło 70 lat od śmierci Alvina J. Ellina, sierżanta armii Stanów Zjednoczonych, który zginął w zestrzelonym nad Jawiszowicami bombowcu. Mieszkańcy pamiętali o Amerykaninie i uczcili jego pamięć.

B-17, nazywany przez załogę świętym Franciszkiem, wystartował 17 grudnia 1944 roku jako jeden z kilkudziesięciu samolotów z bazy amerykańskiej we Włoszech. Dowódcą dziesięcioosobowej załogi był porucznik Michael Kearns. Celem nalotu były zakłady chemiczne na Górnym Śląsku.

W drodze powrotnej bombowiec, który odłączył się od eskadry, dostał się pod ogień artylerii przeciwlotniczej. Kearns kazał opuścić statek powietrzny. Wszyscy wyskoczyli ze spadochronami. B-17 rozbił się pod Wilamowicami.

Jeden z niemieckich żandarmów zastrzelił sierżanta Ellina, zanim ten wylądował na ziemi. Drugiego pilota ukrywali mieszkańcy Jawiszowic, a potem zajęli się nim partyzanci AK. Po niespełna trzech miesiącach porucznik wrócił do swojej jednostki. Pozostałych ośmiu żołnierzy dostało się do niemieckiej niewoli.

Zastrzelonego sierżanta pochowano w anonimowym grobie. Drugi pochówek nastąpił 21 października 1945 roku. Dwa lata później ciało Alvina J. Ellina ekshumowano i przeniesiono na amerykański cmentarz wojenny.

Społeczność Jawiszowic pamięta o amerykańskim żołnierzu. W 70. rocznicę śmierci sierżanta przygotowano uroczystość upamiętniającą go przy pomniku „Nieznanego Lotnika” na miejscowym cmentarzu.


Redakcja portalu zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy obraźliwych dla innych osób, zawierających słowa wulgarne lub nie odnoszących się merytorycznie do tematu artykułu, wpisu, obiektu. Informujemy, że oprogramowanie rejestruje dane osoby komentującej (IP, czas), które na wniosek prokuratury, sądu lub policji mogą zostać przekazane celem ścigania sprawców czynów sprzecznych z prawem.

Więcej informacji w regulaminie komentarzy.