Wstawaj, szkoda zdrowia!

Paweł Wodniak  |   Publicystyka  |   7 stycznia 2009 22:20
Udostępnij

Zima to okres, w którym słabnący gatunek ludzki coraz częściej narażony jest na przeziębienie czy grypę. Gdy już takowa dolegliwość przyczepi się do potencjalnego Kowalskiego, rozpoczyna się dla niego prawdziwa męczarnia. Nie jest ona jednak związana z bólem czy uporczywym kaszlem, lecz z problemem dostania się do lekarza! Jak wygląda ta kręta i wyboista droga do zdrowia w oświęcimskich realiach? Sprawdźmy!

Najpierw chory musi stracić wiele zdrowia i cierpliwości, aby zarejestrować się szczęśliwie do lekarza w ośrodku lub w szpitalu. Poniżej przedstawione sytuacje, znane chyba każdy.

Pan X, mężczyzna około trzydziestki, pierwszy raz od bardzo dawna zachorował. Z gorączką, punktualnie o godz. 7.30 (wtedy rozpoczyna się rejestracja telefoniczna) zaczął dzwonić do ośrodka zdrowia nr 2 przy ul. Czecha. Po pewnym czasie, (a trwało to niesamowicie długo) dodzwonił się, lecz pani pielęgniarka zawiodła go! Miejsc do jego wymarzonego lekarza już nie ma!

Pani Y, studentka. Wiedząc, co przeszedł Pan X wybrała się osobiście, aby zarejestrować się do lekarza. Wchodząc do ośrodka około 6.50 (rejestracja od godz. 7.00) była może trzydziesta, a może czterdziesta. Nie udało się ? trzeba spróbować jutro!  

Dopiero sprytny Pan Z, znalazł rozwiązanie. Nie udało się trzydziestolatkowi i studentce to uda się emerytowi około siedemdziesiątki. Pan Z, nie mogąc spać i chcąc dostać się do lekarza wstał o 4 rano, a pod ośrodkiem był już po godz. 5. Pierwszy! Czekał na dworze dwie godziny, ale się doczekał! Pełny sukces!

Podobne sytuacje (o wiele wcześniejszych porach) mają miejsce przy rejestracji do specjalisty w oświęcimskim szpitalu. Chorzy ludzie czekają już od 4 rano, aby zdobyć wymarzony ?numerek?. Czyż to nie jest paranoja?

Wracając do przykładu ośrodka zdrowia przy ul. Czecha. Ludzie wystają przed nim od wczesnych godzin rannych, aby być pierwszymi. Są to najczęściej osoby w podeszłym wieku, które nie mając zajęcia wybierają się by poplotkować i zabić czas w oczekiwaniu na ?doktora?. Studenci, uczniowie, pracownicy firm, którzy potrzebowaliby dostać się w wyjątkowej sytuacji do lekarza odprawiani są często z kwitkiem.

Każdy ma prawo do leczenia, lecz patrząc na niektóre starsze panie, bardzo waleczne i zacięte w boju o swoje miejsce, nasuwa się pytanie, czy one naprawdę są chore? Czy nie prościej byłoby zmienić godziny przyjęć tak, aby dzieci i pracujący przyjmowani byli od godz. 7.00 ? 11.00, a osoby starsze, bez jakiegokolwiek zajęcia od 11.00 ? 15.00?

Trzeba mieć nadzieję, że ludzie, którzy odpowiadają za taki stan rzeczy coś z tą sytuacją wreszcie zrobią. Wielu z Nas dostaje się do lekarza, lecz są też osoby, którym ten luksus nie jest dany. Takich sytuacji jednak być nie powinno! Z nadzieją patrząc w przyszłość i życząc dużo zdrowia, zapraszam o świcie pod ośrodek zdrowia. Może tym razem Nam się uda?

Najnowsze realizacje wideo

Komentarze
  • 8 stycznia 2009 12:05

    Anonim

    Panie autorze, trochę racji to Pan ma, ale nie całkiem. Jestem jedną z emerytek leczących się w Przychodni nr 2. Zawsze dzwonię. Po 7,15. Jeśli się nie spóźnię z telefonem, z dostaniem się do lekarza nie ma problemu. Jeśli nie ma mojego, a sprawa jest pilna, pytam o innego. na ogół jest. W moim odczuciu to żadna uciążliwość. A że inni tęsknią za kolejkami i robią je, gdzie się da, to inna sprawa. Do specjalisty też można się rejestrować telefonicznie, jeśli to nie pilne. Czasem jednak trzeba postać i na to, że ludzie nauczeni doświadczeniami PRLu lubą iść bladym świtem albo i nocą, by sobie postać w kolejkach chyba nie łatwo znaleźć lekarstwo

  • 8 stycznia 2009 22:34

    Anonim

    Święta prawda. Doświadczyłam tego samego tyle że w przychodni nr 4. Gdy człowiek pracuje a chciałby się dostac do lekarza powinien wziąc urlop i czatowac przed przychodnia od 6 zeby się dostac do lekarza który leczy. Bo rzecz jasna sa tez tacy do których nikt dobrowolnie się nie zarejestruje…

  • 9 stycznia 2009 02:44

    Anonim

    Moja córka też kiedyś przez 5 kolejnych dni, pomimo gorączki nie mogła się dostać do lekarza. Ale z drugiej strony jest dyżur na Garbarskiej, można tam iść. Tym lekarzom płacimy z naszych pieniędzy chyba nie po to, żeby drzemali w gabinetach. W dawnych czasach do lekarza dostać się było łatwiej, wyleczyć trudniej. Do Ośrodka szło się po zwolnienie, za prawdziwe leczenie trzeba było płacić w prywatnych gabinetach. I prywatni lekarze nie bawili się w zapisywanie, wyznaczanie godzin wizyt. Niejedną godzinę z chorym dzieckiem przesiedziałam w przedpokoju. Nie ma za dobrze na tym świecie,a w służbie zdrowia na pewno nie będzie

  • 10 stycznia 2009 23:49

    Anonim

    Tak na prawdę to wg Narodowego Funduszu Zdrowia na dyżur do Przychodni nr 4 może iść pacjent który rozchorował się po 18.00 albo w dzień wolny. To że nie został przyjęty nie jest usprawiedliwieniem skorzystania z dyżuru. A rzeczywistość jest taka, ze w rejestracjach od razu mówią- nie ma numerków, proszę iść na Zasole po 18.00. To samo jest z wizytami domowymi- kolejna spychoterapia. Odsyłani są ludzie jak piłeczki pong-pongowe. A z dyżuru zrobiła się już kolejna siódma przychodnia- bo jak nazwać dyżurem dzień w którym przyjmuje się np po 100 osób?? wykonuje po 100 zastrzyków? Generalnie co drugi chory podaje powód – bo mnie w przychodni nie przyjęli

  • 11 stycznia 2009 01:52

    Anonim

    Kochani cieszcie się, ze stoicie tak krótko! Bo przy obecnej sytuacji kadrowej i braku lekarzy do pracy w rejonie nie długo żeby dostać numerek trzeba będzie wieczorem ustawiać się pod okienkiem. Niestety lekarzy jest coraz mniej, odchodzą z reguły na lepsze warunki i oświęcimska służba zdrowia nie długo padnie tak jak padł Oddział Zakaźny. Niestety nikt nikogo nie zatrzyma w pracy i nie skusi do przyjścia z zewnątrz- dobrym słowem

  • 11 stycznia 2009 16:43

    Anonim

    Rebelio, do przychodni po 18ej może przyjść tylko ten, kto zachorował po 18tej? Czy nie widzisz absurdalności takiej sytuacji? Choroba na ogół nie puka do człowieka o określonej godzinie, tylko się rozwija w czasie. Więc jeśli wrócę w piątek z pracy po 16ej, już z gorączką,a w mojej przychodni nie udzielą mi pomocy, to mam czekać do poniedziałku, a w tym czasie dyżurny na Zasolu będzie sobie spokojnie drzemał, mimo, że ja też płacę za tę drzemkę????? Pięknie!!!! Maluczko, a jeszcze na poduszkę dla niego będziemy się składać i na kocyk ciepły….

  • 12 stycznia 2009 15:20

    Anonim

    Drogi pytajniku- dyżur jest dyżurem i polega na dyzurowaniu i przyjmowaniu w nagłych przypadków a nie dlatego ze jest spychoterapia- lekarz w rejonie 30 numerków a na dyżurze nie pracujący w ZLA 100 pacjentów. Przy takim właśnie nastawieniu do lekarzy jak Twoje nie długo nie będzie dyżuru bo nie ma chętnych do pracy a nikt nikogo nie zmusi do dodatkowej pracy i co wtedy? Kupisz sobie polopirynę i od piątej rano w poniedziałek będziesz łapać numerek bo inaczej nie dostaniesz L4. Albo przez weekend będziesz szukać prywatnie lekarza i na pewno za nie małe pieniądze – za 10 minut w gabinecie zapłacisz tyle co dostanie lekarz na dyżurze za 4 godziny- no bo niedziela przecież, a jak tak zechcesz doktora do domu oj to dopiero wydatek. Tak że życzę dużo zdrowia….

  • 14 stycznia 2009 15:17

    Anonim

    Droga Rebelio, na każdą sprawę można spojrzeć pod różnymi kątami. Ty patrzysz z punktu widzenia lekarza, ja – pacjenta. A spójrz na to jeszcze tak: jest bardzo wielu pacjentów, których nie stać na prywatne leczenie, bo nie mogą dorabiać do swoich pensji. Lekarz może. Otwiera prywatną przychodnię i nie musi się męczyć na dyżurze, bo chory człowiek sam do niego przyjdzie i to jeszcze z banknotem w zębach. Można więc zarobić nie męcząc się wystawianiem jakichś tam zwolnień czy recept z refundacją. Nikt nie ma go prawa zmusić, by w postępowaniu kierował się interesem cudzym, nie własnym. Drapieżny kapitalizm pożarł niemal wszystkich Judymów i tylko my pacjenci na tym cierpimy i nie mamy na to, żadnego wpływu, poza złorzeczeniami pod adresem tych, co maja nam służyć, a są panami naszego jeśli nie życia, to na pewno zdrowia.

  • 17 stycznia 2009 12:25

    Anonim

    jesteś w błędzie Pytajniku , nie jestem lekarzem, ale jestem blisko służby zdrowia i znam realia .

  • 23 stycznia 2009 15:01

    Anonim

    Ja dwa słowa do Pani emerytki.
    Jest Pani zapewne starszą osobą i uważam, że ludzie starsi, doświadczeni winni być wiarygodni dla młodszych. Jak można tak kłamać.
    Nigdzie nie można się dodzwonić i jest wielkim problemem dostać się do lekarza.


Redakcja portalu zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy obraźliwych dla innych osób, zawierających słowa wulgarne lub nie odnoszących się merytorycznie do tematu artykułu, wpisu, obiektu. Informujemy, że oprogramowanie rejestruje dane osoby komentującej (IP, czas), które na wniosek prokuratury, sądu lub policji mogą zostać przekazane celem ścigania sprawców czynów sprzecznych z prawem.

Więcej informacji w regulaminie komentarzy.