polecamy
Oświęcimskie Wieści z ratusza – FILM
Fakty z powiatu: Przegląd najważniejszych wydarzeń – FILM
Nadeszły upragnione wakacje. Dla części z nas jest to okres beztroskiego leniuchowania lub podróży po Polsce i świecie. Wielu Polaków wybiera wczasy za granicą – część z nich, nienajlepiej lub praktycznie w ogóle niewładająca językiem, którego będzie słuchać w trakcie upragnionego urlopu, przed wyjazdem poznaje jego podstawy. Wszystko to, po to by umieć odnaleźć się w ?innym świecie?. A jak jest z obcokrajowcami w Oświęcimiu – mieście, w którym w latach 1940-1945 działał KL Auschwitz-Birkenau – miejscu znanym chyba na wszystkich kontynentach?
Przebywając ostatnimi czasy, kilkakrotnie w budynku dworca kolejowego w naszym kochanym mieście, miałem szczęście być świadkiem dość interesujących – sam nie wiem – śmiesznych czy tragicznych scen. Nie chodzi mi tutaj o przesiadujących zimą, często pijanych wyrostków, czy o młodociane blond dziewczyny proszące ludzi o ?dwadzieścia groszy?. Te obrazki, w przeciwieństwie do drzew posadzonych przed dworcem kilka lat temu, wpisały się na stałe w klimat oświęcimskiej stacji.
Powróćmy jednak tragicznych, a może jednak śmiesznych czy ośmieszających (tutaj nie wiadomo, którą stronę) zajść z udziałem zagranicznych turystów i obsługi kas biletowych. Poniżej przedstawiona sytuacja, która doświadczyła bezpośrednio także i mojej osoby, miała miejsce końcem maja a może początkiem czerwca – nie istotne.
Oczekując na pociąg zauważam mężczyznę, podchodzącego do kasy biletowej. Po chwili, odprawiony z kwitkiem, w średnim wieku facet skierował się w moją stronę, pytając czy nie mówię przypadkiem po angielsku? Zniesmaczony powiedział, że pani w okienku nie potrafi odpowiedzieć w jego języku na pytanie o to, ile zapłaci za kilka biletów do Krakowa. Żal mi się człowieka zrobiło i tak stałem się tłumaczem – pośrednikiem a nawet pomostem pomiędzy dwoma narodami – polską kasjerką i amerykańskim turystą.
On – bez słownika polsko-angielskiego, ona – bez kilku zwrotów przydanych w kasie biletowej. I która strona jest winna? Przecież turysta mógł kupić słownik lub nauczyć się podstaw języka. Przecież kasjerka sprzedająca, na co dzień bilety turystom w miejscu, do którego przyjeżdżają także i koleją wycieczki ze wszystkich stron świata powinna znać chociażby podstawy angielskiego. Nie twierdzę, oczywiście, że nikt z obsługi kas biletowych czy informacji tych podstaw nie posiada, lecz sytuacja, w jakiej się znalazłem daje mi legitymację do tego by zasygnalizować, że nie jest tak kolorowo jak się niektórym wydaje.
Nawet na pewno są na oświęcimskiej stacji osoby, które znają język angielski. Przykład? Bardzo proszę! Obok okienka, w którym znajduje się informacja dla pasażerów Polskich Kolei Państwowych, wisi kartka dla turystów z zagranicy. Informuje ona w języku angielskim, że do muzeum można dojechać liniami MZK Oświęcim: 24, 25 i 28. To się chwali. Dlaczego jednak nie ma wśród tych linii, numerów 26, 27 i 29? To już jest wprowadzanie pasażera w błąd i utrudnianie mu życia. Szkoda!
Druga kartka zawieszona pewien czas temu, jest już bardziej pozytywna – chodź jej historia już mniej. W dniu, kiedy pełniłem pamiętną funkcję tłumacza, obok informacji, przyklejona była wiadomość o następującej treści: ?Informacja Oświęcim telefonu numer…? Nie brzmiało, to zbyt przyjemnie – nieprawdaż? Po kilku dniach ułożono poprawniejszą wersję. Chociaż tyle.
Taka prawda powinny panie cos umiec powiedziec sama raz slyszalam jak sie nie umiala pani z kasy porozumiec ;/ tragedia a mamy XXI wiek
Ależ z pana optymista! Pan myśli, że to na kolei ktoś zna angielski???? Oni na napisanie tej kartki co tam wisi po angielsku ogłaszali przetarg. Wygrała najtańsza firma. Koszt nie przekraczał kilku tysięcy złotych, ale wykonanie wywieszki odbyło się kosztem jej jakości. Brakło miejsca na wszystkie linie którymi można dotrzeć do Muzeum. Cóż taka jest uroda przetargów.
O matko… to straszne co Pan pisze 😉 Jak widać w naszym kraju wszystko się może zdarzyć…
Mnie nic nie dziwi wkońcu to PKP 😀
Ten obcokrajowiec i tak miał szczęście, że akurat pana spotkał. A co jeśli nikogo by na dworcu nie było kto potrafiłby mu pomóc? Ja bardzo często jestem świadkiem jak kierowcy w autobusach MZK nie potrafią się dogadać po angielsku. I tu też chodzi tylko o to by powiedzieć ile trzeba za bilet zapłacić i czy dana linia jedzie do muzeum… Kiedyś w mieście wsiadła turystka i kierowca nie zrozumiał jej prośby o jeden bilet. Przejechała cała trasę, ale na dworcu wsiadł 'kanar’ i zaczął ją spisywać. Nie pomogło tłumaczenie, że kierowca nie zna języka angielskiego bo i kontroler też go nie znał 🙂
„Na posiedzeniu Zarządu Platformy Obywatelskiej w Oświęcimiu poseł Janusz Chwierut nakazał …” – ty sobie Chwierut sprawdź lokal, bo masz tam pluskwę, jak amen w pacierzu. Ciekawe, jak trwoga, to do Kały. A przedtem: ten wieśniak, słoma z butów, głupol – się pisało
I tak to jest jak się daje robote po znajomości – szkoda że autor nie napisal czy postać z okienka była młoda czy stara… Niestety tak jest wszędzie… Urząd Skarbowy, UM, Urzędy powiatowe… ech..
Nie tylko nie znają angielskiego, ale nie wiedzą jak się wydaje bilety.
Często odbywam przejazdy z Czech do Oświęcimia i z powrotem. Żeby oszczędzić kupuję bilet do granicy i w Czechach u konduktora. Wychodzi taniej i nie muszę kupować miejscówki do Eurocity.
Bilety zawsze kupuję w Czechach. Raz próbowałem kupić, ale kasjerka i drugi kasjer twierdzili, że nie mogę kupić biletu międzynarodowego do stacji Zebrzydowice (Gr.) i muszę mieć miejscówkę, co jest bzdurą. Oczywiście wrzaski, krzyki, pukanie się w czoło. Tragedia. Później nawet konduktor potwierdził, że miałem rację.
Pociągami zjeździłem niemal całą Europę i poziom usług oraz zachowania pracowników PKP jest na poziomie Serbii czy Bułgarii (w Rumunii i Macedonii jest lepiej).
Przestańcie pisać brednie. Sami z siebie robicie idiotów. Jak pojedziesz człowieku do Niemiec (na przykład) i kogoś zapytasz o coś,to Ci odpowiada czystym niemieckim. I ma to w D…E,czy ty go rozumiesz czy nie. Dlatego jak jakiś turyścina przyjeżdża do Polski TO NIECH SIĘ NAUCZY PODSTAW PO POLSKU!!!!!
Jesteśmy w Polsce. A o ile mi wiadomo językiem urzędowym jest język polski a nie żaden inny. Jeżeli turysta przyjechał do Polski to powinien nauczyć się podstawowych polskich zwrotów umożliwiających mu komunikację. Niby dlaczego to JA mam znać jego język?? Za granicą jakoś nikt mi nie odpowiada po polsku. Tylko raczej w ich własnym języku.
Czacha, palnij sie w czachę. najlepiej hadrianem lub czyms innym takim. Za granicą nie ma największego obozu śmierci, do którego przyjeżdząja miliony ludzi z kilkudziesięciu krajow świata. Chyba latwiej nawet naszą rodzimą blondynke zmusic do wkucia kilku podstawowych zwrotów w najpopularniejszym języku obcym niż stawiać takie idiotyczne tezy jak ta wasza.
Zgadzam się z 'W czachę’ . Po za tym kto mówi o nauczeniu się na pamięć tych kilku zwrotów Zawsze można też na kartce napisać i przeczytać a to chyba nie jest wielka sztuka ;>
Tylko do kogo napisać zeby obsluga dworca sie nauczyla i kartki pozmieniala??
Byłam świadkiem jak turysta mówiący po angielsku i niemiecku usiłował rozmienić w kasie pieniądze (10zł) aby mieć bilon potrzebny do schowania na dworcu bagażu. Po paru minutach tłumaczenia Pani kasjerka zrozumiała o co mu chodzi i głośno krzyczała ” nie mam drobnyyyych” ,” no przecież mówie nie mam drobnyyyych” Było mi wstyd, podeszłam do turysty i rozmieniłam mu 10żł. Nawet nie wiecie jaką radość zobaczyłam w jego oczach że nie będzie musiał tachać 3 waliżek aby zwiedzić obóz. Porażka.
Informacja na PKP jest już nieczynna 🙂
Redakcja portalu zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy obraźliwych dla innych osób, zawierających słowa wulgarne lub nie odnoszących się merytorycznie do tematu artykułu, wpisu, obiektu. Informujemy, że oprogramowanie rejestruje dane osoby komentującej (IP, czas), które na wniosek prokuratury, sądu lub policji mogą zostać przekazane celem ścigania sprawców czynów sprzecznych z prawem.
Więcej informacji w regulaminie komentarzy.