Beskidzka Droga Integracyjna – obiecanki cacanki?

Paweł Wodniak  |   Publicystyka  |   7 kwietnia 2010 10:29
Udostępnij

O Beskidzkiej Drodze Integracyjnej, która lekko, łatwo i przyjemnie, a przede wszystkim szybko, ma połączyć Bielsko-Białą z Krakowem, słyszę od kilku lat. Podobnie, jak o obwodnicy Oświęcimia, czy trzecim moście w stolicy powiatu.

Słyszałem o nadziejach związanych z modernizacją traktu kolejowego nr 117, także biegnącym ze stolicy Podbeskidzia do stolicy Małopolski. Po remoncie mostu w Podlesiu najpierw wszystko w komunikacji kolejowej miało się zmienić, oczywiście na lepsze. Później kolej chciała zamknąć trasę, w którą wpompowała grube miliony. Następnie pojawił się pomysł przejazdu szynobusa, a potem nawet Pociągu Papieskiego, który miał dojeżdżać już nie tylko do Wadowic, ale do Bielska.

W kwestii poprawy komunikacji pomiędzy Krakowem a Bielskiem przez gminę Kęty, nauczony dotychczasowymi smutnymi doświadczeniami, zachowam sie jak niewierny Tomasz. Dopóki nie zobaczę Beskidzkiej Drogi Integracyjnej, dopóki nią nie przejadę, nie uwierzę, że powstanie.

Na zdjęciu: Wariant BDI z czerwca 2009 roku. Fot. Zasoby Internetu.

Najnowsze realizacje wideo

.
Kalendarium
Reklama
. . . . . . . . . . . . . . .