polecamy
Oświęcimskie Wieści z ratusza – FILM
Jazda po alkoholu w naszym kraju teoretycznie prowadzi za kratki. Rzeczywistość jest jednak w większości inna. Fot. Pixabay.com
Wczoraj wieczorem 30-letni mieszkaniec Kęt jechał ulicą Spacerową w swojej miejscowości. Nagle na trasie jego przejazdu pojawiło się drzewo. Mężczyzna, który stracił panowanie nad nissanem, za kierownicą którego siedział, uderzył w to drzewo.
Na miejsce po chwili zjechały służby ratunkowe. Ratownicy medyczni sprawdzili stan zdrowia kierowcy. Stwierdzili stłuczenie i wymagającą szycia ranę ciętą głowy. Z kolei policjanci poddali kierowcę badaniu stanu trzeźwości. Kęczanin nie zdał tego egzaminu, gdyż alkosensor pokazał 2,7 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
Ból głowy wskutek urazu i kaca oraz zniszczony samochód, to nie jedyne teraz kłopoty 30-latka z Kęt spowodowane jego głupią decyzją. Czeka go bowiem proces sądowy. Za prowadzenie samochodu po pijanemu teoretycznie grozi kara więzienia do dwóch lat. Sądy jednak rzadko orzekają karę bezwzględnego pozbawienia wolności. W większości są to wyroki w zawieszeniu.
Mężczyzna z pewnością jednak straci na pewien czas prawo jazdy i otrzyma sądowy zakaz prowadzenia pojazdów. Prawdopodobnie będzie też musiał zapłacić wysoka grzywnę. Dodatkową karą będzie nakaz zapłaty nawiązki na rzecz organizacji zajmującej się pomocą ofiarom wypadków drogowych. Minimalna kwota w tym przypadku wynosi pięć tysięcy złotych.