polecamy
Oświęcimskie Wieści z ratusza – FILM
Zwykli ludzie przez siedem minut, do przyjazdu załogi karetki specjalistycznej, ratowali człowieka, którego serce nagle się zatrzymało. Fot. Paweł Wodniak
„Tyle się pisze i słyszy o znieczulicy. Ja chciałabym opisać coś wprost przeciwnego” – napisała w e-mailu do Faktów Oświęcim Maja Berezowska, lekarka pogotowia ratunkowego na co dzień jeżdżąca w karetce specjalistycznej (dawna karetka „R”, czyli tzw. erka – przyp. aut.).
Była sobota, przed godziną 11. Afrykański upał dawał się wszystkim we znaki. Ze sklepu przy ulicy Bema w Oświęcimiu wyszedł starszy mężczyzna. Nie wyglądał zbyt „wyjściowo” a w ręce miał reklamówkę z kilkoma puszkami piwa. Chwilę później osunął się na kolana, uderzył głową o samochód i upadając zaklinował się pod nim.
Całe zajście widziała Teresa Gosman, która też właśnie wyszła ze sklepu. Pobiegła do mężczyzny. Nie poradziła sobie z potężnym mężczyzną, który przestał oddychać. W tym samym czasie na miejscu pojawiła się Marzena Czub-Żmuda z Bierunia. Zatrzymała samochód, by zawołać jadącego w nim mężczyznę. Same nie wydostałyby ofiary upału spod samochodu.
Wszystko działo się bardzo szybko. Pani Teresa rozmawiała z dyspozytorem pogotowia ratunkowego, który instruował, co należy robić. Pani Marzena na zmianę z innymi prowadziła masaż serca. W sumie w akcję ratunkową zaangażowało się sześć osób. Karetka przyjeżdża po siedmiu minutach od zasłabnięcia.
„Około godziny 10.45 dostaliśmy wezwanie do nieprzytomnego mężczyzny. W trakcie jazdy pojawiła nam się na tablecie formatka z aktualizacją i informacją, że prowadzona jest resuscytacja krążeniowo-oddechowa” – relacjonuje lekarka Maja Berezowska.
„Faktycznie po przybyciu stwierdziłam zatrzymanie krążenia oraz wskazania do akcji reanimacyjnej Podejmujemy profesjonalną akcję ratunkową. Po około dziewięciu minutach uzyskujemy już powrót akcji serca. Potem transport do karetki w pełnym zabezpieczeniu przy pomocy niezawodnych strażaków, których poprosiliśmy o przyjazd celem rozłożenia osłony przed gromadzącymi się gapiami. Jednak nie muszą jej rozkładać, ponieważ nie ma już takiej potrzeby” – opisuje kierowniczka zespołu ratownictwa medycznego w karetce „S” (specjalistycznej – przyp. aut.).
Pacjent trafia na szpitalny oddział ratunkowy. Tam przejmują go kolejni specjaliści. Ostatecznie, jak się później dowiadujemy, lekarzom Szpitala Powiatowego w Oświęcimiu nie udaje się uratować schorowanego starszego człowieka. Ale na SOR trafił żywy. Nie został martwy na ulicy.
„Dlaczego tak się stało? Ponieważ trafił na Aniołów w ludzkiej skórze, którzy widząc, że się osuwa na chodniku nie ominęli go ze wstrętem uznając, jak wielu, za „pijaka”. Prawidłowo zareagowali, wezwali pomoc dzwoniąc po karetkę, wyciągnęli zaklinowanego spod samochodu, stwierdzili, że nie oddycha, więc rozpoczęli uciskanie klatki piersiowej do naszego przyjazdu. Tylko i wyłącznie dzięki ich postawie pacjent dostał szansę na ratunek. Gdyby nie oni, ja mogłabym niestety tylko stwierdzić zgon” – ocenia Maja Berezowska.
Brawo!!! Ale to żadki przypadek aby ktoś się zainteresował leżącym a zwłaszcza z piwami w reklamówce Wielki szacunek dla tych pań.A dla P.Doktor też wielki szacunek że o tym napisała bo inny lekarz by nawet o tym nie wspomniał.W służbie zdrowia takich lekarzy jak Maja Berezowsk wielki ukłon i szacunek
Redakcja portalu zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy obraźliwych dla innych osób, zawierających słowa wulgarne lub nie odnoszących się merytorycznie do tematu artykułu, wpisu, obiektu. Informujemy, że oprogramowanie rejestruje dane osoby komentującej (IP, czas), które na wniosek prokuratury, sądu lub policji mogą zostać przekazane celem ścigania sprawców czynów sprzecznych z prawem.
Więcej informacji w regulaminie komentarzy.