Z ZIEMI WŁOSKIEJ… Globalna wioska i włoscy mistrzowie kierownicy

Paweł Wodniak  |   Publicystyka  |   6 kwietnia 2010 10:59
Udostępnij

Urodziłem się i wychowałem w Polsce. Ale życie „przerzuciło” mnie do Włoch, gdzie mieszkam od pewnego czasu we Florencji. Spotkał mnie zatem los, który jest obecnie losem bardzo wielu Polaków. Zwłaszcza po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Ale przecież dawniej, w historii, też to się często zdarzało. Szacuje się, że obecnie za granicą Polski mieszka około 15 milionów Polaków. Nie jestem zatem sam.

Wyjazd za granicę pozwolił mi paradoksalnie ponownie znaleźć chwilę czasu na dziennikarstwo, na które w ostatnich latach nie miałem prawie czasu. Stąd te elektroniczne liściki z ziemi włoskiej do Polski. Piszę je też ze względu na mój związek z „małą Ojczyzną”, ziemią oświęcimską, z czuję się zżyty. Piszę ze względu na moją znajomość z konkretnymi ludźmi tej ziemi, wśród których jest również Paweł Wodniak, szef portalu Fakty Oświęcim oraz inne osoby tam pracujące.

Perspektywa „obcej” ziemi dobrze robi człowiekowi. Można wtedy bowiem lepiej zobaczyć różnice między nami, Polakami a tymi „innymi”. Tymi „innymi” są tutaj nie tylko Włosi. Można tu spotkać również liczne osoby z biednych krajów, które szukają we Włoszech lepszego życia. Jest też tu ogromna rzesza turystów oraz studentów i uczniów w różnym wieku.  Szacuje się, że samą Florencję odwiedza rocznie 3-4 miliony turystów i studentów. Młodzież uczy się języka włoskiego lub poznaje inne przedmioty, zwłaszcza te związane z twórczością artystyczną. Najwięcej wśród uczących się obcokrajowców jest amerykanek, bowiem z USA przyjeżdżają uczyć się tutaj głównie dziewczęta. Amerykanki w ramach stypendiów realizują we Włoszech różne programy szkolne.

Co najbardziej rzuca się w oczy po przyjeździe do Włoch? Oczywiście włoskie ulice. A mówiąc precyzyjniej ruch na włoskich ulicach. Jest on niepowtarzalny, zwłaszcza w zestawieniu z Polską. Ruch jest bardzo duży. Bo oprócz samochodów jeździ tutaj bardzo dużo osób na motorynkach (głównie piaggio, jest też sporo hond) i rowerach, jest też sporo osób na motorach. Będąc kierowcą samochodu trzeba mieć tutaj oczy „z każdej strony”. Bowiem motorynki „wciskają się” dosłownie z każdej strony. Podobnie jeżdżą rowerzyści, tylko oczywiście trochę wolniej. Kierowca auta musi pamiętać jeszcze o pieszych, którzy też często chodzą  tutaj tak, jak chcą. Znaczna część z nich nie przejmuje się ani czerwonym kolorem światła dla pieszych ani brakiem pasów na jezdni w miejscu, w którym przechodzą.

Konsekwencją sytuacji na ulicach włoskich miast są dla kierowców aut liczne otarcia karoserii lub połamane lusterka, stłuczki oraz duża ilość powgniatanych karoserii samochodów. Dlatego można tutaj też zobaczyć sporą ilość małych i bardzo małych samochodów różnych marek i w „różnym wieku”. Jeżdżąc praktycznie codziennie autobusem podziwiam ich kierowców, którzy umieją przecisnąć się przez te ludzkie i mechaniczne labirynty prawie bez żadnego otarcia i bez stłuczki.

Ale to nie wszystkie problemy kierowców samochodów. Kolejny problem stanowi jazda i parkowanie w centrach miast. Duża bowiem ilość miejsc zajęta jest przez parkujące rowery, motorynki i motory oraz pojemniki na śmiecie, które stoją na ulicach i jest ich całkiem sporo. Do tego dochodzą miejsca blokowane przez różnego typu służby komunalne, w tym liczne ekipy remontujące kamienice. Stąd jazda i parkowanie zwłaszcza w centrum wymaga wprost niesamowitych umiejętności, zwłaszcza gdy ma się minimalnie większy samochód.

Co się stanie, kiedy kierowca samochodu się zapomni? Przykład takiej stłuczki czy też  mniejszego wypadku wydarzył się dwa dni temu w ciasnych uliczkach Florencji niedaleko domu, w którym mieszkam. Jest to już poza ścisłym centrum miasta. Niedzielny poranek. Na ulicy minimalny ruch, bo większość ludzi jeszcze śpi. Jest po 8.00. Skrzyżowanie renomowanej ulicy Vincenzo Gioberti z ulicą Del Ghirlandaio. Kierowca Fiata uderza w tył Opla, którym też kieruje mężczyzna. Samochód wpada na zaparkowane przy chodniku motorynki i motory. Fiat ma stłuczony przód, Opel tył i przód. Pięć jednośladów jest uszkodzona w różnym stopniu, choć nie dramatycznie. Policja i staż miejska przywracają po dwóch godzinach porządek.

Widok takiej stłuczki nie jest jednak częsty. Kierowcy generalnie jeżdżą w miarę ostrożnie. Ale są też wyjątki i to z kolei nie tak rzadkie. Ich przyczyną jest alkohol i narkotyki. Dla Włochów wino do posiłków jest czymś normalnym. Z kolei policja prawie nie kontroluje kierowców. A co się dzieje, gdy już to zrobi? Ostatnio w Mediolanie przeprowadzono taką kontrolę. Na 20 zatrzymanych kierowców dwóch (dwóch!) było w normie. Pozostałych 18 było pod wyraźnym lub znacznym wpływem alkoholu lub narkotyków lub obydwu naraz. Stąd znaczna część wypadków drogowych jest właśnie związana z alkoholem i narkotykami. Pokazują to badania uczestników wypadków, bo wtedy policja robi swoje.

I jeszcze kilka słów o rowerzystach. Jest ich bardzo dużo przez cały rok, także w zimie. Rodzice często wożą na rowerach dzieci. Prawie nikt nie jeździ tutaj w kasku, łącznie z dziećmi. Zwłaszcza w centrum miasta panuje w jeździe rowerzystów„wolna amerykanka”. Jeżdżą uliczkami pod prąd, w poprzek. Skręcają bez pokazywania ręką w stronę, w którą sobie umyślą. Kilkakrotnie widziałem na ulicach Florencji rodzica wiozącego dziecko lub dzieci rowerem w dość specyficzny sposób. Oto jednego razu widzę, jak około 4 letnie dziecko siedzi na ramie z przodu. Natomiast z tyłu na siodełku stoi drugie dziecko, około 7-letnie. Trzyma się ono ojca za szyję. Obok przejeżdża straż miejska, czyli polizia municipale. W ogóle nie zwraca na jadących uwagi. A kiedy reaguje wobec jednośladów policja. Jedynie wtedy, kiedy ktoś na motorynce lub motorze jedzie bez kasku. I to głównie w przypadku młodzieży. Zatem życzę wszystkim szerokiej drogi.

Najnowsze realizacje wideo

.
Kalendarium
Reklama
. . . . . . . . . . . . . . .