polecamy
Oświęcimskie Wieści z ratusza – FILM
Krzysztof Ferek. Fot. Kęczanin Kęty
W twoim życiu sportowym wydarzyło się sporo? Zacznijmy jednak od początku. Jak zaczęła się twoja przygoda z siatkówką?
,,W dzieciństwie próbowałem wiele dyscyplin. Pewnego dnia z bratem obejrzeliśmy mecz siatkówki i postanowiliśmy w nią pograć. Na początku graliśmy na ulicy. Później przenieśliśmy się na boisko przy ośrodku wczasowym w Krynicy. Zimą ze znajomymi, których był sporo, spotykaliśmy się na sali gimnastycznej. Rodzice namówili mnie do tego, bym spróbował swoich sił w klubie.”
Który klub był twoim pierwszym?
,,Był to Dunajec Nowy Sącz. Spędziłem tam tylko pół roku. Zaznałem jednak smaku pierwszych treningów i meczów. Wtedy też, w wieku 16 lat, na dobre odkryłem pasję do siatkówki”.
I po tym krótkim czasie dostałeś się do szkoły sportowej.
,,Rodzice kolejny raz namówili mnie do zrobienia kroku naprzód. Pojechałem na testy do Norwidu Częstochowa. To był renomowany SMS. O 15 miejsc rywalizowało około 150 zawodników. Testy trwały sześć godzin. Byłem pierwszy na liście rezerwowych. ”
I udało się.
,,Testy poszły mi bardzo dobrze. Byłem pierwszy na liście rezerwowych. Po rozmowie telefonicznej rodziców z dyrektorem zostałem przyjęty.”
W Częstochowie rozpoczęła się twoja przygoda z siatkówką tak na zupełnie poważnie.
,,Oj tak. Szkoła i klub dawały możliwości rozwoju. W tym czasie mieliśmy bardzo dobrą drużynę kadetów i juniorów. Z Kadetami zdobyłem złoto, a w kolejnym sezonie z juniorami nie pojechałem na finały. W ostatnim sezonie gry juniorskiej również byliśmy najlepsi w województwie. Nie zawiedliśmy w ćwierćfinale i półfinale. Do finału w całym sezonie straciliśmy dwa sety. W decydującym o medalach zawodach doszli do nas chłopcy z kadry narodowej. Czego nam jednak wtedy zabrakło. Zajęliśmy zaledwie czwarte miejsce. Ja paradoksalnie skorzystałem na tym, że byłem świeżym zawodnikiem. Wcześniej grałem tylko pół roku w klubie, więc nie nabyłem złych nawyków. Właściwie to uczyłem się siatkówki od podstaw”
W wieku młodzieżowym pojawia się wiele pokus. Wiele osób rezygnuje z przygody ze sportem. Myślę tu nawet o tych, którzy bardzo dobrze się zapowiadali. Do tego życie w internacie wymaga dojrzałości i odpowiedzialności. Jak sobie z tym radziłeś?
,,Mieliśmy dużo nauki i dwa treningi dziennie. Do tego dochodziły oczywiście rozgrywki ligowe. Po drodze część zawodników rezygnowała z gry, by skupić się na nauce. To była szkoła życia. Ja jednak jestem taki, że gdy sobie coś postanowię, to ciężko mnie od tego odciągnąć. Myślę, że utrzymałem się przy nauce i graniu dzięki samozaparciu i wytrwałości.”
Po zakończeniu szkoły zostałeś w Norwidzie. Nie kusili ciebie działacze innych klubów?
,,Były telefony z innych klubów. Po dokładnej analizie sytuacji z rodzicami postanowiłem zostać w Częstochowie. Bardzo duży wpływ na moją decyzję, były studia, które podjąłem. Grałem tam przez trzy sezonu. Dzięki temu skończyłem trzy lata na uczelni. Mimo tego, że byłem dwudziestolatkiem, byłem najstarszy w drużynie i pełniłem funkcję kapitana, bo mieliśmy bardzo młody skład Jeśli chodzi o naukę, to nie miałem z tym żadnych problemów. Klub wspierał mnie w tym, żeby wszystko dobrze przebiegało.”
Dlaczego zmieniłeś klub na Stal Nysę?
,,Miałem dużo szczęścia. Propozycje do Stali miałem już rok wcześniej. Nie zdecydowałem się na to, bo wtedy mógłbym mieć problem z ukończeniem licencjata. Tak się jednak stało, że klub z Nysy spadł w tym czasie do II Ligi i chciał szybko wrócić do I. Okazało się jednak, że sportowa walka o awans nie była potrzebna, bo w okresie przygotowawczym dwa kluby pierwszoligowe się wycofały. Zajęliśmy więc jedno wolne miejsce.”
Jak wspominasz nyski etap twojej przygody z siatkówką?
,,To były dla mnie początki gry w I Lidze. W tym klubie trafiłem na okres z wieloma zawirowaniami z trenerami i w innych kwestiach. Broniliśmy się przed play – outami. W bardzo ważnym spotkaniu w Kielcach rozegrałem chyba mecz życia. Przegrywaliśmy, ale po moim wejściu byliśmy wiodącą postacią i w ostateczności wygraliśmy. Zajęliśmy ósme miejsce i osiągnęliśmy swój cel. Później jednak w klubie pojawiły się problemy finansowe. Były kłopoty z wypłatami. Udało się wynegocjować dobry układ. Stal mogła mi zapłacić mniej, a ja otrzymałem swoją kartę zawodniczą i wolną rękę przy zmianie pracodawcy.”
,,To były dla mnie początki gry w I Lidze. W tym klubie trafiłem na okres z wieloma zawirowaniami z trenerami i w innych kwestiach. Broniliśmy się przed play – outami. W bardzo ważnym spotkaniu w Kielcach rozegrałem chyba mecz życia. Przegrywaliśmy, ale po moim wejściu byliśmy wiodącą postacią i w ostateczności wygraliśmy. Zajęliśmy ósme miejsce i osiągnęliśmy swój cel.
Później jednak w klubie pojawiły się problemy finansowe. Były kłopoty z wypłatami. Udało się wynegocjować dobry układ. Stal mogła mi zapłacić mniej, a ja otrzymałem swoją kartę zawodniczą i wolną rękę przy zmianie pracodawcy.”
Tym kolejnym pracodawcą był BBTS Bielsko – Biała.
,,Tak to często bywa, że jeśli się zagra dobry mecz przeciwko jakieś drużynie, to jej działacze zapamiętują zawodnika i mogą mu w przyszłości złożyć propozycję. To była dobra drużyna. Do dziś mam kontakt z jej członkami. Mój pobyt w tym klubie zaczął się od kontuzji barku. Do gry powróciłem po dwóch miesiącach. Próbowałem się odnaleźć, ale przy nowym trenerze nie był to łatwe. Nabyłem w tym klubie duże doświadczenie”.
I znowu twoją przygodą sportową pokierowały decyzje związane ze studiami.
,,Sam prosiłem działaczy BBTS o zgodę na zmianę klubu. Podjąłem się studiów magisterskich w Krakowie. Szukałem więc klubu blisko uczelni. Trafiłem do absolutnego beniaminka I Ligi czyli Wandy Kraków.”
Pewnie nie masz najlepszych wspomnień związanych z tym klubem.
,,Początkowo wszystko wyglądało dobrze. Wanda współpracowało z jedną z uczelni. Treningi były raz dziennie. Wtedy jednak wszystko się tam posypało. Nie otrzymywaliśmy pieniędzy. Skończyło się na sprawach sądowych. Temat był grupowy, ale każdy walczył o swoje pieniądze. Co ciekawe, jak chodzi o samą grę, to był to jeden z moich lepszych sezonów. Problemy pojawiły się w trakcie. Na szczęście sprawy prawne zakończyły się dla mnie dobrze. To było dla mnie jakieś zadośćuczynienie za trud i wykonaną pracę”.
No i znów musiałeś zmienić klub. Oddaliłeś się od uczelni.
,,W Czarnych Radom była bardzo dobra organizacja i drużyna. Zarząd stworzył świetne warunki do trenowania. Nigdzie nie spotkałem takiej rywalizacji na treningach jak tam. Czasami była większa niż na samych meczach. Wygraliśmy rozgrywki I Ligi. Wtedy najwyższa klasa rozgrywkowa w Polsce była zamknięta. Zwycięstwo rozgrywek na jej zapleczu nie dawało awansu. Delegaci uznali jednak, że Czarnych stać na walkę w ścisłej czołówce i wydała zgodę na promocję. ”
Jaka była twoja historia w tym mocnym klubie? Pytam dlatego, że w najwyższej klasie rozgrywkowej w polskiej siatkówce jednak nie zagrałeś.
,,Dużo wyniosłem z tego sezonu. Po kilku dobrych meczach znacząca obniżyłem loty. Do pierwszego składu wszedł Robert Prygiel i wykorzystał szansę. Grał bardzo dobrze i to on był wiodącą postacią. Ja też wchodziłem na boisko jako zmiennik, ale to już oczywiście nie to samo.”
Miałeś jednak duży udział w dobrych wynikach Czarnych w Pucharze Polski.
,,W Pucharze Polski trener dawał więcej szans zmiennikom. Szczególnie dobrze wspominam mecz przeciwko rywalowi z Kędzierzyna Koźla. Ogólnie dobrze wspominam ten czas. Zaznaczę tu jeszcze, że radomscy kibice potrafili stworzyć na hali wspaniałą atmosferę. Byli rewelacyjni.”
Przyszedł czas z rozstaniem i na kolejny klub.
,,W Czarnych trener poinformował mnie, że nie widzi dla mnie miejsca. Działacze podziękowali mi za grę i zaangażowanie. Rozstanie nastąpiło w bardzo dobrej atmosferze. Wróciłem do Krakowa, a konkretnie do AZS AGH. Klub grał w I Lidze. By stabilny finansowo i organizacyjnie Współpraca z uczelnią układała się dobrze. Czekała mnie obrona pracy magisterskiej, więc pobyt w Krakowie bardzo dobrze mi zrobił.”
I jak wasz poszło?
,,Klub był beniaminkiem ale nie absolutnym. Nie było w nim parcia na awans. W pewnym momencie zaczęły się problemy. Trafiliśmy do play outów. Przed nimi wiedzieliśmy, że raczej nikt i tak nie spadnie, bo liga będzie powiększona. Te informacje się potwierdziły. Choć rywalizację o utrzymanie sportowo przegraliśmy to i tak się utrzymaliśmy. Na kolejny sezon nie zostałem, bo trener Andrzej Kubacki stwierdził, że nie widzi dla mnie miejsca.”
W twojej przygodzie siatkarskiej przeplatałeś awanse i spadki. Nie inaczej było w kolejnym zespole.
,,Hutnik Kraków wydawał się bardzo perspektywicznym organizacyjnie klubem. To był dla mnie kolejny bagaż doświadczeń. To był dla nas bardzo ciężki sezon. To co się wydawało, okazało się nieprawdą. Sytuacja finansowa była kiepska. Mówiono o nas, że jeździmy po wałówki do domu rodzinnego. Trenowaliśmy pięć razy w tygodniu. Stało się jednak coś, czego nie przewidzielibyśmy chyba nigdy. Po sezonie zasadniczym do faworyta rozgrywek, czyli drużyny z Sanoka traciliśmy 14 punktów. W finale najpierw przegraliśmy z ekipą z Katowic, ale potem sensacyjnie ograliśmy przeciwników z Sanoka i Rybnika i awansowaliśmy. To był szok. Niebywałe, mimo takich problemów finansowych awans.”
Po awansie sytuacja się poprawiła?
,,Prezes klubu twierdził, że taki sukces będzie rozmową przetargową w rozmowie z potencjalnymi sponsorami. Początkowo spłacił zaległości. Graliśmy do grudnia. Zajmowaliśmy przyzwoite miejsce. Później zawodnicy dali działaczom ultimatum. Podobnie zachował się trener. Ostatecznie skończyło się wycofaniem drużyny z rozgrywek. Nie dało się tego dłużej ciągnąć. Ja jeszcze pracowałem w innym miejscu. Co jednak mieli powiedzieć ci, którzy żyli tylko z siatkówki? Sądzę, że zarząd podjął jedyną słuszną decyzję”.
Co dalej z tobą w takim wypadku?
,,Do końca sezonu nie grałem nigdzie. Miałem propozycje, ale nie kalkulowały mi się one z życiem prywatnym. Jedynie trenowałem z trzecioligowym Hutnikiem, żeby podtrzymać formę sportową i pomagałem w treningach.”
Obecnie grasz w Kęczaninie Kęty. Jak do niego trafiłeś?
,,Jedyne dwa mecze, które rozegrałem w III Lidze były właśnie przeciwko Kęczaninowi. To był bardzo dziwny mecz, ponieważ został powtórzony. Powód jest nietypowy. Sędziowie przedwcześnie skończyli mecz, bo źle policzyli punkty. Wtedy trener Błasiak rozmawiał ze mną wstępnie”.
Jak sytuacja potoczyła się dalej?
,,Po pewnym czasie trener klubu z Kęt się do mnie odezwał i spytał, czy chciałbym przejść. Było i to na rękę, gdyż z powodu pracy zawodowej szukałem klubu blisko domu. Okazało się, że najbliżej było mi do Kęczanina. Musiałem jeszcze rozwiązać problem z dojazdem. Udało mi się namówić do gry i wspólnych wyjazdów trzech perspektywicznych zawodników z Krakowa, więc kłopot się rozwiązał”.
Jak wspominasz pierwszy z twoich trzech sezonów w Kęczaninie?
,,To była młoda drużyna. Mieliśmy się utrzymać i pracować nad wzrostem poziomy gry. Wtedy mieliśmy bardzo ciężki obóz. Nie wiem, czy takim mógłby się pochwalić jakikolwiek klub z tego poziomu rozgrywkowego. Trenowaliśmy trzy razy dziennie. Już wtedy w Międzyzdroju poczułem, że w tej drużynie jest bardzo dobra atmosfera między zawodnikami. Czasami jest ona ważniejsza niż umiejętności. Chcieliśmy się bezpiecznie utrzymać. Było to duże przeżycie dla młodych zawodników. Sportowo na pewno wyszedł dla nas na plus”.
Co powiesz o drugim sezonie?
,,Znaliśmy się bardzo dobrze. W zasadzie zaszła tylko jedna zmiana w składzie. Nasze ambicje rosły. Nie było jednak ciśnienia. Chcieliśmy po prostu zdobyć lepsze miejsce niż w poprzednim sezonie. Walczyliśmy w każdym meczu, secie i o każdą piłkę. Odpadliśmy w fazie play off z rezerwami ZAKSY Kędzierzyn Koźle. Nie byliśmy jednak chłopcami do bicia?”
Jak podsumujesz rundy zasadnicze niedawno zakończonego sezonu?
,,Przed sezonem doszło do zmiany trenera pierwszej drużyny. Trener Błasiak został w klubie z drużyną żeńską i męskimi zespołami młodzieżowymi. Objął nas bardzo dobrze nam znany Maciej Gruszka. Ja mu pomagam jako drugi, grający trener. Liga w tym sezonie była specyficzna, bo zagrało mało drużyn. W pierwszej rundzie prawie wszystkie mecze wygraliśmy. Udało nam się jednak mecze z bardzo mocnymi drużynami z Tychów i Jastrzębia. Chcieliśmy wygrać z ekipą z Andrychowa. Na tym etapie sezonu zagraliśmy za słabo, by pokonać MKS”.
Podsumuj rywalizację play-off.
,,W Andrychowie wygraliśmy drugi mecz. Była to pierwsza wygrana z MKS od dłuższego czasu. Byliśmy wtedy lepsi fizycznie. Liczyliśmy na wyrównaną walkę u nas w Kętach. W trzecim meczu zagraliśmy poniżej swoich możliwości i przegraliśmy.”
Ciekawy był czwarty mecz. Było w nim sporo emocji i kontrowersji.
,,To było wyrównane spotkanie. Było w nim dużo walki. W tie breaku sędzia podejmował dla mnie niezrozumiałe decyzje. Przed jedną z akcji zapytałem sędziego technicznego o ustawienie. Otrzymałem informację o tym, kto jest u nas na zagrywce. Zagraliśmy akcję. Arbiter główny po pewnym czasie i kilku rozegranych akcjach uznał nasz błąd w ustawieniu. Problem jednak w tym, że ja o to wcześniej pytałem. W pewnym momencie przy wyniku 6:2 dla nas zaczęliśmy tracić punkty. W tym ustawieniu doszło do wyniku 6:7. To był kluczowy moment. Ostatecznie przegraliśmy. Szkoda, bo sukces był blisko.”
Jak scharakteryzujesz Kęczanina?
,,To solidny klub. Działacze działają fachowo. Znają się na tym bardzo dobrze. Zobowiązania wobec zawodników są dotrzymywane. ”
Pełnisz w drużynie ważne funkcje.
,,Mam uprawnienia trenerskie. Pomagam Maćkowi w pracy. Niejednokrotnie sam dobieram ćwiczenia i organizuje poszczególne jednostki treningowe. Zajęcia na obozie prowadziłem sam, Czasami zastępuję Maćka, gdy on musi pojechać na ważny mecz z młodzieżą. Jestem też kapitanem, czyli próbuję pośredniczyć między drużyną a zarządem i trenerem pierwszym.”
Wiążesz swoją przyszłość z trenerką?
,,Tak. Chciałbym być związany z siatkówką jak najdłużej do możliwe. Potrafię mobilizować zawodników, czasami twardo skrytykować za nie przyłożenie się do ćwiczeń. Myślę, że na podstawie również doświadczenia potrafię prawidłowo zbudować jednostkę treningową. Moja komunikacja z siatkarzami jest w porządku. Chciałbym pracować w tym zawodzie.”
Kęczanin to także kibice. Na nich nie możecie narzekać.
,,To świetni ludzie. Miłośnicy siatkówki i klubu. Mamy sporo czynnych kibiców. Poza tym jest takich czterech, że gdy dopingują, to wydaje się, że jest ich 40. Ludzie przychodzą nawet na mecze ze słabszymi rywalami. Co ważne, niektórzy jeżdżą z nami na wyjazdy. Są to osoby zainteresowane losami Kęczanina, Nieraz są chętni do pomocy. Po spotkaniach zawsze rozmawiają z nami. Są to rozmowy konstruktywne. Nigdy od nikogo nie poczułem złośliwości czy agresji. Wszyscy są życzliwi. W wielu klubach mecze wyglądają jak stypa. Nie u nas”. Ciekawe jest też to, że zarząd nie trzyma się z dala, tylko też żywiołowo dopinguje.”
,,Jesteś zadowolony ze swojej postawy w minionym sezonie?
,,Nie do końca. Były mecze, w których mogłem zagrać zdecydowanie lepiej. Nie było jednak tragedii.”
Nigdy nie zagrałeś w Plus Lidze, choć sporo czasu spędziłeś w I Lidze. Masz swoje zdanie, dlaczego tak się stało?
,,Myślę, że umiejętności mi nie brakowało. Brakowało szczęścia. Na przykład gdy grałem w Norwidzie interesował się mną Trefl Sopot. Ostatecznie wybrali reprezentanta Serbii. Zabrakło meczów w odpowiednim czasie z odpowiednimi drużynami i szczęścia do telefonów. Ostatecznie sześć sezonów w I Lidze na niezłym poziomie też musi mnie cieszyć.”
Jesteś zadowolony ze swojej przygody z siatkówką?
,,Zdecydowanie tak. Podejmowałem słuszne decyzje. Skończyłem studia, mogłem pracować, gdzie chcę a do tego mogę kontynuować siatkarska przygodę. Nawet gdy kluby się nie wywiązywały z czegoś, to grałem na dobrym poziomie.”
Jaki był najlepszy trener, z którym pracowałeś?
,,W Norwidzie dużo nauczył mnie świętej pamięci Janusz Sikorski. Lepiej nie mogłem wtedy trafić. W zespole juniorów bardzo dobrą robotę robił Adam Kowalski. Trenowałem też u Wojciecha Kaszy. Miał niesamowitą wiedzę i warsztat. Do dziś czerpie z doświadczenia pracy z nim, gdy układam ćwiczenia. Trenował mnie Stanisław Gościniak. To ikona polskiej siatkówki. Dużo dali mi także Jerzy Piwowar, w czasie gry w Hutniku i oczywiście Marek Błasiak z Kęczanina.”
Jakie mecze najlepiej wspominasz?
,,Na pewno mecz Stal Nysa kontra Kielce. Graliśmy o uniknięcie play – outów. Przegrywaliśmy, a ja wszedłem i byłem wiodącą postacią. Wygraliśmy, a zarząd odmroził nam wypłaty. Podczas gry w Hutniku zagrałem pamiętny mecz z Czarnymi Rząśnia. Przy stanie 24:23 wyszarpaliśmy zwycięstwo. W meczu Wanda Kraków z GTPS Gorzów Wielkopolski zdobyłem 39 punktów.”
A te najgorsze?
,,Wszystkie mecze w barwach AZS AGH w play outach z rywalami z Tychów. Nie spadliśmy, ale sportowo byliśmy ostatni. Źle wspominam też wszystkie nieudane próby walki o utrzymanie.”
Z jaki zawodnikami grało się tobie najlepiej?
,,Najlepiej grało mi się z Kamilem Gutkowskim i Damianem Domonikiem.”
Czym dla ciebie jest siatkówka?
,,Dużą i ważną częścią mojego życia. Jest odskocznią od pracy zawodowej. Dobrze się czuję w świecie siatkówki.”