PIŁKA NOŻNA. Łęki odczarowane

Paweł Wodniak  |   Piłka nożna  |   22 kwietnia 2011 21:25
Udostępnij

Mimo braku aż siedmiu zawodników z kadry, oświęcimscy Solarze jako pierwsi w sezonie pokonali Sołę Łęki i to na jej terenie. Podopieczni Sebastiana Stemplewskiego zwyciężyli 3:1.

Ogromny kamień spadł z serca kibiców oświęcimskiej Soły po tym spotkaniu. 13 kolejka nie zapowiadała się jako przewrotnie szczęśliwa dla Pasiaków. Dla wielu pojedynek z Sołą Łęki był kluczowym w tej rundzie, tymczasem kolejni oświęcimscy piłkarze padali jak muchy, a trener Sebastian Stemplewski miał coraz większy ból głowy jak ustawić zespół. Absencja siedmiu zawodników, oraz ledwie czterech graczy łącznie z bramkarzem na ławce, w tym dwóch niezdolnych do grania jeszcze na maksimum możliwości to nie były dobre symptomy przed pasjonująco zapowiadającym się pojedynkiem. Po raz kolejny dała o sobie jednak znać szeroka kadra Pasiaków, o której wspominał Sebastian Stemplewski.

– Tak jak już wspominałem, mam 22 osobową kadrę, z czego trzech zawodników całkowicie wypadło z gry na tą rundę i zostaje nam 19 osób. Ta trójka to Wiesław Hałat, Rafał Dobrowolski i Grzegorz Samek. Każdy z reszty piłkarzy walczy o miejsce w składzie. W związku z tym, miałem problem kogo wybrać na pierwszy mecz. Dzisiaj parę zawodników miało kontuzje i kartki, więc za nich wskoczyli następni. Wykorzystali swoją szansę, dlatego na następny pojedynek także będę miał problem kogo wystawić – powiedział szkoleniowiec gości.

Lepiej to spotkanie rozpoczęli miejscowi, którzy od początku rzucili się na gości. Przewaga gospodarzy w początkowych fragmentach gry była bezdyskusyjna. Łęczanie wywalczyli dużo rzutów, po których momentami kolokwialnie rzecz ujmując śmierdziało bramką. Groźne dośrodkowania Arkadiusza Bartuli i Kamila Żmudy sprawiały dużo problemów oświęcimskiej defensywie, oraz bramkarzowi. – Od początku graliśmy dobrze. Soła jest na tyle doświadczoną drużyną, że przyjęła nas spokojnie na swojej połowie i tego się też spodziewaliśmy. Zakładaliśmy, że oświęcimianie nie wyjdą wysoko – zdradził Kamil Żmuda. W 9 minucie pierwszą groźną akcją odpowiedzieli goście. Piłka po rzucie z autu Rafała Gałgana przelobowała defensora i trafiła do Tomasza Borowczyka, który z bardzo ostrego kąta nie zdołał jednak zmieścić jej w siatce. To było ostrzeżenie dla zasieków obronnych łęczan, które chwilę później skończyło się dla nich karą najwyższą z możliwych. Lewą flanką przedarł się Dawid Kowalski, po czym dośrodkował w pole karne. Futbolówkę głową przedłużył Bartłomiej Jasiński, a Tomasz Borowczyk także głową, trafił w długi róg z kilku metrów.

– Założenie było takiej, że Jasiek (przyp. red. Bartłomiej Jasiński) walczy w powietrzu, a ja idę na przedłużenie piłki głową. Poszedłem za akcją, wyprzedziłem zawodnika i po prostu należało trafić w bramkę, co też mi się udało – opowiadał bohater 12 minuty.

– Rywale przetrzymali te pierwsze 15 minut, a że mają tak skutecznych zawodników jak choćby Tomasz Borowczyk, od którego wystarczy, że piłka się odbije i już jest w bramce, to szybko prowadzili – spuentował grający trener miejscowych.

W 37 minucie tuż za polem karnym faulowany był Bartłomiej Jasiński. Do rzutu wolnego podszedł jego etatowy wykonawca Adam Janeczko, któremu noga nie zadrżała. Kura (przyp. red. Adam Janeczko) idealnie przymierzył i zdjął pajęczynę z bramki. – Druga bramka padła po stałym fragmencie gry. Piłkarze gości potrafili to wykorzystać, natomiast u nas ta młodość nie tyle, że zawiodła, lecz po prostu ten mecz być może zwyczajnie ich przerósł. W głowie mieliśmy zbyt dużo myśli i pomysłów jak rozwiązać to spotkanie – tłumaczył szkoleniowiec Soły Łęki.

Stało się jasne, że jeżeli gospodarze nie chcą przegrać, to muszą jeszcze mocniej zaatakować, co też zrobili. W 39 minucie dobrą centrę z rzutu rożnego Arkadiusza Bartuli, o mało nie zwieńczył jeden z graczy łęckiej Soły, który główkował tuż nad poprzeczką.

Niemal pewne było to, że gospodarze skopiują swój wyczyn z pierwszej części gry i od początku rozjuszeni rzucą się do odrabiania strat. W 47 minucie miejscowi byli blisko powodzenia. Dawid Kowalski zostawił zbyt dużo miejsca piłkarzowi rywali, które wrzucił piłkę w obręb szesnastki. Świetną interwencją popisał się jednak Łukasz Nowak, który wybronił uderzenie z najbliższej odległości piłkarza ekipy z Łęk. Cztery minuty później łęczan mógł pogrążyć Tomasz Borowczyk. Napastnik Solarzy długo mieszał w polu karnym, aż w końcu przymierzył po długim rogu. Zabrakło niewiele. W 56 minucie podopieczni Kamila Żmudy w końcu dopięli swego. Precyzyjne dośrodkowanie z rzutu wolnego Arkadiusza Bartuli, na bramkę zamienił Dariusz Wójcik. Snajper miejscowych uprzedził wychodzącego Łukasza Nowaka i głową trafił do siatki, dając nadzieję swojej drużynie na choćby remis. Nerwy i emocje zarówno na boisku, jak i na trybunach jeszcze bardziej się skumulowały. Nieco uspokoić je mógł Bartłomiej Jasiński, jednak nie zdołał on skorzystać z prezentu Tomasza Wadonia, który minął się z piłką po centrze Rafała Gałgana. W 73 minucie z próby strzału Adama Janeczko zrodziło się fantastyczne podania do Rafała Gałgana, który wpakował futbolówkę do siatki. Arbiter boczny zasygnalizował spalonego i prawidłowo zdobyta bramka, nie została uznana.  W końcu w 78 minucie piłkarze prowadzeni przez Sebastiana Stemplewskiego zadali nokautujący cios. Wrzutka z rzutu rożnego Gałgiego (przyp. red. Rafała Gałgana), spadła na głowę Bartłomieja Jasińskiego, który nie omieszkał nie skorzystać z sytuacji i trafił głową pod poprzeczkę.

– Na pewno moja bramka na 3:1 nieco nas uspokoiła, a zarazem podłamała drużynę przeciwną. Rafał Gałgan bardzo dobrze dośrodkował z rzutu rożnego. Stałe fragmenty gry mamy przećwiczone, także po prostu wykonaliśmy to, co kazał nam zrobić trener – relacjonował popularny Jachu.

Miejscowi nie poddawali się w i końcowych fragmentach gry zerwali się jeszcze do frontalnego ataku. Zaowocowało tu rzutem wolnym pośrednim z około 10 metrów, po zagraniu wysoką nogą Dariusza Płatka. Arkadiusz Bartula nie znalazł jednak sposobu na wciśnięcie piłki do siatki, choć gospodarze reklamowali zagranie ręką. Po tej sytuacji łęczanie nieco spuścili z tonu i niezwykle cenny komplet punktów powędrował do grodu nad Sołą.

– Myślę, że mecz mógł się podobać. Było dużo ludzi i oby takich widowisk było więcej w A klasie – podsumował Kamil Żmuda.

– Do zwycięstwa zabrakło nam piłkarskiego doświadczenia, oraz braku szczęścia przy niektórych akcjach – stwierdził środkowy defensor Soły Łęki, Krzysztof Handy.

– Na pewno był to pojedynek walki. Dużo było stałych fragmentów gry. Ekipa z Łęk dobrze wykonywała rzuty rożne, chociaż to my trafiliśmy z po centrze z kornera – zakończył Sebastian Stemplewski.

Komentarze pomeczowe:

Kamil Żmuda (trener Soły Łęki):
– Zabrakło nam przede wszystkim skuteczności, głównie w pierwszym kwadransie. Mówi się trudno i trzeba grać dalej. Gratuluje Sole zwycięstwa, bo ta drużyna bez dwóch zdań gra najlepszą piłkę w A klasie. To ekipa doświadczona, aczkolwiek uważam, że będzie jej trudno awansować, bo po rozmowach z chłopakami wiem, iż każdy na nich będzie się spinał. Tak jak już wspomniałem, nam zabrakło przede wszystkim skuteczności i troszeczkę szczęścia. Podejrzewałem, że pojedynek będzie ostry. Gramy twardą piłkę, natomiast Soła posiada zawodników, którzy także nie boją się walki. Ich zawodnicy poza dobrym wyszkoleniem technicznym, umieją się także przeciwstawić twardej grze. Uważam, że nasz czub A klasy spokojnie poradziły sobie w Lidze Okręgowej. Niestety jedna drużyna może tam tylko wejść. Moim zdaniem trudniej jest tam awansować, niż się później utrzymać. Ten mecz był weryfikacją naszych planów. Gdybyśmy wygrali z pewnością liczylibyśmy się w walce o awans. Niestety teraz straciliśmy dość dużo dystansu. Jeżeli Zatorzanka jutro wygra, to w tym sezonie będziemy już raczej musieli się skupić na budowaniu drużyny na przyszłość. Jesteśmy młodą ekipą, która ma jednego-dwóch bardzo doświadczonych zawodników. Walczymy dalej. W każdym meczu wychodzimy z myślą walki o trzy punkty, tak jak i to było dziś. Nie przestraszyliśmy się przeciwnika i mecz był w miarę wyrównany. Uważam, że wygrał zespół lepszy.

Krzysztof Handy (obrońca Soły Łęki):
– Według mnie mecz był wyrównany. Krótko mówiąc, wygrało większe doświadczenie ekipy z Oświęcimia. Uważam jednak, że sędzia nas trochę skrzywdził, ponieważ moim zdaniem nastąpiły trzy faule w polu karnym Soły Oświęcim, natomiast arbiter wahał się, aby odgwizdać jedenastkę. Samo spotkanie było twarde, oraz obfitowało w wiele okazji bramkowych jak i z jednej, tak i z drugiej strony. Jednym niuansem było sędziowanie na jak zwykle średnim poziomie. Nie można nam zarzucić braku walki, bo każdy dał z siebie tyle, ile mógł. Szkoda, że nie było z nami także Adama Żmudy, który z pewnością napsułby sporo krwi szykom obronnym Soły.

Sebastian Stemplewski (trener Soły Oświęcim):
– Już wczoraj miałem ból głowy z ustawieniem składu i pół nocy nie przespałem. Co się przebudziłem, to myślałem jak to poukładać. Jeszcze wczoraj wyskoczyła moja kontuzja i już naprawdę miałem sporo do myślenia. W poniedziałek do lekarza udaje się Piotr Paw i będziemy wiedzieć coś na temat jego stanu zdrowia więcej. Moja kontuzja jest taka mniej więcej tygodniowa. Muszę po prostu odpuścić mięsień dwugłowy. Dariusz Kapciński w przyszłym tygodniu powinien być już do dyspozycji. Już wcześniej ich prezes, bądź jakiś działacz wypowiadał się, że oni nas zgniotą i przejadą się na nas. Myślę, że im się to udało, co pokazuje z resztą wynik. Mnie zależało na tym, aby każdy z chłopaków zakończył mecz zdrowy, oraz żeby spotkanie było wygrane. Drużyna przeciwna postawiła sobie za cel chyba upolować nogi moich zawodników.

Tomasz Borowczyk (napastnik Soły Oświęcim, autor jednej z bramek):
– Jeżeli chodzi o samo spotkanie, to walki w nim nie brakowało, jednak zbyt wiele pięknej gry w nim nie było. Chodziło nam przede wszystkim o to, aby wywieźć z Łęk trzy punkty. Nieważne było to, czy zrobimy to w pięknym stylu, czy po walce, ponieważ najważniejsze było zwycięstwo.  Myślę, że moja bramka, aż tak nie uspokoiła naszej gry. Chcieliśmy jak najszybciej zdobyć drugą bramkę i udało się.

Bartłomiej Jasiński (napastnik Soły Oświęcim, autor jednej z bramek):
– Patrząc przez pryzmat tabeli, to spotkanie na pewno można było nazwać meczem kolejki, ponieważ zmierzyły się zespoły z czołówki tabeli, które liczą się jeszcze o awans. Pojedynek z pewnością był typowym meczem walki. Spotkanie było twarde, jednak najważniejsze, że dobrze się ono dla nas skończyło. Jak Łęki zdobyły bramkę kontaktową, to było trochę nerwowo.

Soła Łęki – Soła Oświęcim 1:3 (0:2)

Bramki:
0:1 – Borowczyk 12 min.
0:2 – Janeczko 37 min.
1:2 – Dariusz Wójcik 56 min.
1:3 – Jasiński 78 min.

Składy:
Soła Łęki: Wadoń – Rusek, Handy, Kramarczyk (64 min. Lekki) – Konrad Żmuda (80 min. Babiuch), Kozieł, Kamil Żmuda, Daniel Wójcik, D. Dusik – Bartula, Dariusz Wójcik.

Soły Oświęcim: Nowak – Sałapatek, Mycyk, Majcherek (80 min. Kania), Gałgan – Płatek, Piskozub, Janeczko, Kowalski (64 min. Kyrcz) – Jasiński, Borowczyk (90 min. Tobik).

Żółte kartki: Handy, Rusek, Kozieł, D. Dusik, Babiuch – Jasiński

Na zdjęciu: Adam Janeczko z chirurgiczną precyzją umieszcza piłkę w okienku bramki, podwyższając na 2:0. Fot. Paweł Suski

Najnowsze realizacje wideo