polecamy
Oświęcimskie Wieści z ratusza – FILM
Fot. zbiory prywatne
Jak rozpoczęła się pana przygoda z piłką nożną?
,,Moja przygoda z piłką nożną rozpoczęła się w 1975 roku w Brzezinie Osiek. W 1974 roku przeprowadziliśmy się całą rodziną z Osieka do Grojca. Było nas ośmiu braci i jedna siostra. W Grojcu nie było wtedy drużyn juniorskich. Działacze powiedzieli mi, że jestem za młody na grę w zespole seniorów. Ze starszym bratem od 1975 roku rozpoczęliśmy treningi w Osieku. Tam akurat juniorzy funkcjonowali.”
Jak wspomina pan okres gry juniorskiej w Brzezinie? Otarł się pan o grę seniorską?
,,Na treningi chodziliśmy na nogach z Grojca do Osieka. W zespole brakowało zawodnika na prawej obronie i tak rozpoczęła się moja przygoda na pozycji bocznego obrońcy. Grę w Brzezinie wspominam dobrze. W 1976 roku przyszedł do klubu nowy trener. Był nim Kazimierz Kapcinski, były zawodnik Unii Oświęcim. On poznał się na moim talencie i jako piętnastolatka wstawiał mnie do składu pierwszej drużyny, która występowała wtedy w B klasie.”
Jak się pan czuł w tym klubie?
,,Działacze byli oddani piłce. Każdy mecz w Osieku był świętem. Pamiętam, że płacili nam za mecze po 50 zł.”
Pierwsza próba transferu się nie powiodła.
,,W Zakładach Chemicznych rozniosło się, że jakiś młody chłopak w Osieku gra bardzo dobrze w takim młodym wieku. Działacze z Osieka powiedzieli mi, że będą mnie obserwować ludzie z BKS Bielsko-Biała. Wtedy ten klub grał w II lidze. To były jednak ciężkie czasy i nie było możliwości finansowania moich dojazdów ani mieszkania Bielsku-Białej. Temat transferu upadł.”
Z Unią się udało.
,,W 1976 roku będąc uczniem szkoły budowlanej w Oświęcimiu grałem w reprezentacji tej szkoły. Graliśmy mecz z ligą juniorów Unii Oświęcim. Wygraliśmy 2:0. Sędziował go Klemens Drozdowski, trener juniorów Unii. To właśnie on w trakcie spotkania pytał mnie, czy gram w jakimś klubie. Po usłyszeniu, że gram w Osieku w seniorach, powiedział, że mogą mi załatwić przejście do ekipy juniorskiej klubu z Oświęcimia. Celem tej drużyny było mistrzostwo klasy okręgowej. W 1977 roku trafiłem do Unii Oświęcim. Razem ze mną przyszedł z Zatorzanki Mieciu Szewczyk, późniejszy zawodnik Ruchu Chorzów.”
Jak wam się powodziło w rozgrywkach?
,,W 1979 roku po zdobyciu mistrzostwa ligi juniorów graliśmy baraże o wejście do mistrzostw Polski. Wygraliśmy z mistrzem ligi częstochowskiej, a później z mistrzem Śląska ROW Rybnik i awansowaliśmy do półfinału mistrzostw Polski. Nasza grupa grała w Poznaniu na boiskach Warty. Wygraliśmy z Mazovią Ciechanów 2:1, zremisowaliśmy z Siarką Tarnobrzeg 2:2 i przegraliśmy z Wartą Poznań 0:2. Ostatecznie zajęliśmy piąte miejsce w Polsce. Wtedy skończyła się moja przygoda z piłką nożną juniorską.”
Jak pan porównuje czas gry w Brzezinie z okresem gry w Unii?
,,Po przejściu do drużyny seniorów Unii Oświęcim nie było tak wesoło. Podobnie jak w młodszej drużynie nie wszyscy chcieli się pogodzić, że przyszedł jakiś ,,wieśniak” i od razu gra w pierwszej drużynie. Po udowodnieniu, że umiem grać zachowywali się normalnie. Ciężko porównać grę w Oświęcimiu i w Osieku bez emocji. W Osieku grali zawodnicy, którzy pracowali w różnych zakładach pracy i trenowali dwa razy w tygodniu. W Unii nie pracowaliśmy. Treningi były codziennie do południa. To były dobre czasy. Wypłaty do dziesiątego, kadrowe i pieniądze za mecze. W takich warunkach można trenować”.
Pamięta pan coś jeszcze z czasów gry w Unii?
,,W 1980 roku po wygraniu ligi awansowaliśmy do III Ligi. Zmniejszono jednak tą ligę z ośmiu do czterech grup, więc musieliśmy grać baraże z siedmioma rywalami. Awansował tylko zwycięzca. Po pokonaniu Naprzodu Jędrzejów 5:0 na boisku Wawelu Kraków trafiliśmy na Wisłę Puławy. Graliśmy na stadionie Igloopolu Dębica. Przegraliśmy 0:5 i odpadliśmy z walki. Ostatecznie awansował Igloopol Dębica.”
Grę w Unii nie przerwał panu transfer, kontuzja, tylko…?
,,W 1981 roku powołano mnie do wojska. Służyłem w desancie. Przez płot mogłem skakać na boiska Wawelu Kraków. I znowu pojawiły się problemy. Traktowali mnie jako ,,wieśniaka”, ponieważ dla nich Unia Oświęcim to był klub ze wsi. Nie przebiłem się do składu. Większość zawodników w Wawelu to byli piłkarze klubów krakowskich i oni mieli pierwszeństwo.”
To nie oznaczało jednak końca pana przygody z piłką nożną?
,,Będąc w wojsku można było grać w innym klubie bez zgody macierzystego klubu. Zacząłem grać w Sokole Maszkienice. To klub ze wsi leżącej koło Brzeska. Do tej pory grałem na prawej obronie. Sokół grał w A Klasie. Trener zmienił mi pozycje na atak. Grałem tam do 1983 roku i strzelałem dużo bramek. Działacze byli w porządku. Atmosfera też była pozytywna.”
Kolejnym przystankiem w pana przygodzie z piłką nożną była Jadowniczanka Jadowniki.
,,Moje dokonania strzeleckie zwróciły uwagę działaczy tego klubu. Awansował on do klasy międzyokręgowej. Po tym jak w rozmowie z zarządem stwierdziłem, że jednak jestem urodzonym prawym obrońcą, trener ustawił mnie na tej pozycji. Tak grałem do 1985 roku. Byliśmy rozbici tym, że nie awansowaliśmy do III ligi. Bezpośrednią walkę przegraliśmy jednym punktem z Limanovią Limanowa. Mieliśmy stosunek bramek 96:23.”
Pewnie długo będzie pan pamiętał potyczki pucharowe w barwach Jadowniczanki.
,,Osiągnęliśmy sukces o którym pisała cała Polska. W Pucharze Polski po wyeliminowaniu kilku drużyn trzecioligowych, wygraliśmy z dwoma drużynami drugoligowymi tj. Górnikiem Knurów i Błękitnymi Kielce. W 1/16 trafiliśmy na słynny Widzew Łódź.Przegraliśmy 1:7, ale wstydu nie było. Na meczu było około 12 000 kibiców.”
Nie udało się panu przejść do Górnika Knurów.
,,Jeszcze przed meczem z Widzewem byłem z dwoma kolegami na testach w Knurowie, ale z powodu kontuzji działacze tego klubu nie zdecydowali się mnie kupić. Z naszej trójki tylko Janusz Bodzioch zrobił karierę ligową (Raków Częstochowa i Piast Gliwice), natomiast Stasiu Kostrzewa postawił na naukę i został sędziom rejonowym w Brzesku.”
Przejdźmy teraz do innego tematu, a mianowicie pana powrotu do Unii Oświęcim.
,,Tak. Było to w 1985 roku. Okres 1985-1988 r. w Unii był dla mnie był tragiczny. W 1986 w przegranym z Beskidem Andrychów o III ligę zerwałem łąkotkę. Przed kontuzją czułem się świetnie. Byłem kapitanem drużyny i trener ustawił mnie na środku pomocy. O działaczach nie chciałbym się wypowiadać. Lepiej tego nie komentować. W tym okresie miałem trzech trenerów.”
Po dwuletniej przerwie wrócił pan na boiska, ale już nie tylko jako piłkarz ale i jako sędzia.
,,W przerwie pracowałem już na kopalni Piast. Zgłosił się do mnie trener drugiej drużyny Unii i mój kolega z pierwszej drużyny Zbysiu Mendrala. W tym samym czasie zdałem testy na sędziego piłkarskiego. Byłem i sędzią i piłkarzem. Mogłem sędziować A klasę. Jeździłem na mecze III ligi ze Staszkiem Kawczakiem. Niestety musiałem zrezygnować ze wszystkiego z powodu dzieci. Nie dało się pogodzić wszystkiego, więc postawiłem na rodzinę. Po zdaniu egzaminu sędziowskiego na klasę okręgową miałem wypadek na kopalni. On zaważył na mojej decyzji. ”
Jest pan zadowolony ze swojej kariery piłkarskiej?
,,Z przebiegu swojej kariery jestem zadowolony. Wiem jednak, że gdyby nie kontuzje, to na pewno grałbym w wyższej lidze. Pracę jako sędzia oceniam jako przygodę. Na pewnym etapie postawiłem na rodzinę. Wszyscy zainteresowani wiedzą o co chodzi.”
Najlepiej przez pana wspominany mecz to?
,,Spotkanie Pucharu Polski Sokoła Maszkienice z BKS Bochnia. Strzeliłem w nim cztery bramki.”
A najgorzej który pan mecz wspomina?
,,Porażkę Jadowniczanki Jadowniki z Limanovią Limanowa 1:6.”
Których trenerów wspomina pan najlepiej.
,,Najbardziej szanuję trenerów Drozdowskiego, Morgoła i Borowskiego.”
Z którymi partnerami boiskowymi grało się panu najlepiej?
,,Lubiłem każdego z zawodników z drużyn Sokoła i Jadowniczanki. W Unii grając na pozycji forstopera bardzo dobrze grało mi się z obecnym szwagrem Zbyszkiem Krystianem.”
Jeździ pan na mecze Brzeziny i Unii?
,,Często jestem na meczach obu klubów. Ubolewam nad tym, że tak niewielu kibiców przychodzi na mecze Unii. Za czasów mojej gry często były pełne trybuny. Więcej widzów przychodzi czasami na spotkania Osieku.”