ROZMOWA. Skreczowanie na gramofonach szpulowych to jego pasja

Paweł Obstarczyk  |   Fakty  |   17 marca 2014 19:41
Udostępnij

O skreczowaniu, scenie polskiej i zagranicznej  z Cut Man Doo turntablistą z Oświęcimia, wykorzystującym do skreczu magnetofony szpulowe rozmawia Paweł Obstarczyk.

 Jak zaczęła się twoja przygoda z muzyką?
– Jedenaście lat temu zacząłem słuchać utwory reprezentujące styl, który preferuję. Zbierałem płyty i powoli zacząłem się tym interesować. Potem postanowiłem sam spróbować grać taką muzykę. Wytrwała praca pomogła mi się rozwinąć.

Czy w Polsce jest zapotrzebowanie na muzykę tego typu, jaką zaprezentowaliście podczas Jungle Movement?
– Tak, jest zapotrzebowanie na takie imprezy i taką muzykę. Są ludzie, którzy próbują zamykać kluby i „kłaść kłody pod nogi” organizatorom imprez, ale nadal są osoby, które chcą słuchać niekomercyjnej muzyki elektronicznej. Tego typu wydarzenia to możliwość spotkania się fanów konkretnych stylów. Chodzi też o to, by zainteresować tą muzyką osoby, które na co dzień nie mają czasu poszukiwać, a ich znajomość tematu kończy się na komercyjnych rozgłośniach radiowych.

Gdzie można zobaczyć twoje występy na żywo?
– Gram w Polsce i zagranicą. Od dwóch lat jestem członkiem grupy artystów, którzy organizują eventy w całej Europie.

 Na czym polega różnica w skreczowaniu na gramofonach a na magnetofonach szpulowych?
– Różnic jest kilka. Przede wszystkim chodzi jednak o to, że w wypadku magnetofonów szpulowych nie ma miksera i nie ma możliwości ucinania dźwięku. Taśmę kontroluje się dłonią i w każdym momencie istnieje ryzyko pomyłki. Porównałbym to do „balansowania na linie”. Jeden błąd może zepsuć cały występ. Przyznaje się do tego, że już kilka razy chciałem zrezygnować z grania na magnetofonach i miałem przejść na gramofony. Widzę jednak, że ludzie chcą nadal, bym robił to, co robię.

Gdzie gra się lepiej – w Polsce czy zagranicą?
– Lepiej jednak jest zagranicą. Tam ludzie znają tę kulturę. Tam jest lepsza komunikacja. Na imprezach widać, że miłośnicy tego stylu tworzą jedną wielką rodzinę. W Polsce mało ludzi zna to, co tworzymy. Ciężko jest dostać się nam do mediów.

Brałeś udział w konkursie Mam Talent? Jak wspominasz ten epizod?
 – Ciekawa przygoda. Ja to nazywam takimi jednodniowymi wakacjami. Byłem tam krótko, ale zdążyłem zauważyć, jak zafałszowana jest telewizja.

Jak ci się dziś grało?
– Było w porządku. Jestem z Oświęcimia, a muzyka to moje hobby. Miło jest zagrać dla ludzi z naszego miasta.

 Co uznajesz za swoje największe osiągnięcie?
– W 2011 roku miałem okazję wystąpienia jako support przed Rock Hard Bastards. To wspaniała rzecz poprzedzić ich występ i znaleźć się na tym samym plakacie, co oni.

Najnowsze realizacje wideo