polecamy
Oświęcimskie Wieści z ratusza – FILM
W wieku 54 lat odszedł dzisiaj Dariusz Fuglewicz, miłośnik i organizator wypraw rowerowych oraz imprez poświęconych bezpieczeństwu ruchu drogowego. Fot. Zbiory prywatne / Facebook
Darka Fuglewicza poznałem w 1999 roku, gdy jako nieopierzony dziennikarz pojawiłem się w oświęcimskim oddziale „Gazety Krakowskiej”. Był szefem działu reklamy, wiecznie zabiegany, wiecznie uśmiechnięty. Z czasem staliśmy się kolegami.
Fugiel był duszą towarzystwa. Jego zabawne powiedzonka weszły na stałe do języka ówczesnej ekipy „GK”. Spotykaliśmy się także towarzysko. Wtedy opowiadał zabawne historie, doprowadzając nas niejednokrotnie łez. Tak, przy Darku można się było popłakać ze śmiechu.
Później nasze drogi zawodowe się rozeszły, ale nadal utrzymywaliśmy kontakt. Gdy Paweł Kram zaprosił go do Stowarzyszenia Miłośników Bezpiecznej Motoryzacji MotoGalicja, znów współpracowaliśmy na stopie zawodowej.
Dużo jeździł na rowerze. Z MotoGalicją organizował imprezy, poświęcone bezpieczeństwu w ruchu drogowym, ze szczególnym uwzględnieniem najmniej chronionych jego uczestników. Zwykle patronowały im Fakty Oświęcim.
Darek uwielbiał turystykę rowerową. Skrzykiwał rowerzystów i jeździł wraz z nimi na wycieczki rowerowe. Był największym znanym mi pasjonatem dwóch kółek. Nie rozstawał się z rowerem nawet wtedy, gdy wiedział, że zaatakowała go choroba. Do końca wierzył, że ją pokona. I my, jego znajomi, również w to wierzyliśmy. Do dzisiejszego poranka, kiedy to trzeba było zacząć mówić o Darku „był”.
Fugiel, przemierzaj niebiańskie ścieżki rowerowe i czekaj na nas. Kiedyś jeszcze pojeździmy razem…
Darka poznałem w 2003 roku w „Gazecie Krakowskiej. To on był moim bezpośrednim przełożonym. Człowiek orkiestra. Zawsze uśmiechnięty i życzliwy. Nigdy nie odmówił pomocy. Przez lata w „GK” pokazywał mi wszystkie aspekty mediów. To dzięki niemu poznałem wiele osób.
Oprócz życia zawodowego znaleźliśmy wiele wspólnych tematów i zainteresowań w życiu codziennym. Spotykaliśmy się często. Wspólnie jeździliśmy rowerami, gdy tylko była pogoda i czas. Zaprosiłem go kiedyś do MotoGalicji i tak już zostało. Wiedziałem, że to będzie strzał w dziesiątkę. Żył tym. Na początku jako wiceprezes, później zastąpił mnie na stanowisku prezesa i był nim do dziś.
Jeszcze w kwietniu pomykaliśmy Wiślańską Trasą Rowerową. Później choroba dawała mu się coraz bardziej we znaki. Jednak Darek się nie poddawał. Były przecież plany na ten rok. Niedziele na rowerach z MotoGalicją, ale i pomysł, by przejechać z Oświęcimia do Częstochowy rowerem w jeden dzień i wrócić pociągiem. To miała być zaprawa przed wakacyjnym pokonaniem wybrzeża bałtyckiego na dwóch kółkach.
Darek zostanie w mojej pamięci na zawsze. Żegnaj przyjacielu…