polecamy
Oświęcimskie Wieści z ratusza – FILM
W meczach na absolutnym szczycie tabeli, kiedy poziom obu drużyn jest bardzo wyrównany, często o rezultacie decyduje jedna bramka. Nie inaczej było tym razem. Soła Oświęcim odniosła niezwykle cenne zwycięstwo nad Karpatami Siepraw 1:0 i odskoczyła od reszty stawki w tabeli na sześć punktów.
– W pierwszej odsłonie mogły paść dla nas bramki i po przerwie byłoby całkiem inaczej. Nie potrafimy wykorzystać swoich szans. Kuba nie zamienia wszystkich okazji na bramki, ale ważne, że strzela gole i dalej zwyciężamy. Wystarczą mi same wyniki 1:0, byleby były wygrane spotkania – ocenił Sebastian Stemplewski, trener Soły.
Jakub Snadny – to właśnie ten zawodnik powinien śnić się po nocach defensorom gości. Najlepszy strzelec IV ligi często uciekał obrońcom Karpat i bardzo łatwo dochodził do sytuacji podbramkowych. Praktycznie sam mógł rozstrzygnąć losy tego pojedynku, jednak skuteczność byłego zawodnika Janiny Libiąż w tym pojedynku nie była najlepsza. J
uż w 4. minucie swoją obecność na boisku zaznaczył Maciej Stróżak. Grający po raz pierwszy w podstawowym składzie nowy nabytek Soły, z kilku metrów mógł zaskoczyć Jana Zachariasza, który spisał się jednak bez zarzutu. Kilkanaście minut później Solarze reklamowali zagranie ręką w polu karnym zawodnika gości. Gwizdek sędziego jednak milczał.
W 26. minucie sędzia znowu podjął kontrowersyjną sytuację, kiedy nie widział faulu w polu karnym na Macieju Stróżaku. Chwilę później szczęścia z dystansu próbował Paweł Cygnar, myląc się nieznacznie. Obie ekipy sprawiały wrażenie, jakby nie chciały stracić bramki jako pierwsze.
W 43. minucie Adam Janeczko obsłużył prostopadłym podaniem Jakuba Snadnego. Szybki snajper Pasiaków miał przed sobą tylko Jana Zachariasza, jednak przekombinował i przy próbie mijania go za daleko wypuścił sobie futbolówkę do boku. Snadny zdołał jeszcze oddać piłkę Pawłowi Cygnarowi, ale ten ostatni przymierzył jednak obok słupka.
– Zwłaszcza w końcówce pierwszej połowy Soła miała okazje, bo niepotrzebnie się cofnęliśmy. Oświęcimianie mieli kilka sytuacji, chociaż te najgroźniejsze według mnie, miały miejsce po stałych fragmentach gry – stwierdził Robert Nowak, szkoleniowiec ekipy z Sieprawia.
Od mocnego uderzenia drugą część gry rozpoczęli oświęcimianie. Kluczową rolę w bramkowej akcji odegrał Paweł Cygnar, który precyzyjnym, prostopadłym podaniem uruchomił Jakuba Snadnego. Popularny Fuller zachował zimną krew i minął bramkarza, a później dopełnił formalności.
– Straciliśmy bramkę w najlepszym okresie naszej gry. Przeważaliśmy po przerwie i dyktowaliśmy warunki, lecz niestety przytrafił nam się błąd – mówił rozgoryczony trener przyjezdnych.
Jakub Snadny bramek powinien zdobyć jednak zdecydowanie więcej. Kilka minut później Adam Janeczko stojąc tyłem do bramki zagrał mu w ciemno piłkę, ale 22-letni napastnik zbyt długo zwlekał ze strzałem, więc obrońca zdołał go zablokować. Ostatni kwadrans to zdecydowanie ataki gości, z których jednak niewiele wynikało.
Trener Karpat nerwowo pokrzykiwał do swoich podopiecznych i spacerował przy linii bocznej, próbując pomóc zespołowi także za pomocą zmian. Na nic to się zdało, mało tego, to Soła powinna podwyższyć prowadzenie. Dwukrotnie skutecznością nie popisali się Jakub Snadny i Piotr Paw. Najpierw ten pierwszy przegrał pojedynek z bramkarzem, a strzał dobijającego Pawia głową wybił obrońca, a cztery minuty później po podaniu Snadnego, Piotr Paw przestrzelił z kilku metrów. Sieprawianie do końca rozpaczliwie szukali wyrównującej bramki. Z dystansu szczęścia szukał między innymi Marcin Szymoniak, ale Kamil Talaga w tym pojedynku bronił bardzo pewnie.
Warto odnotować fakt, że w przedzie nic nie zdziałał kiler Karpat, czyli Krzysztof Zając, który zazwyczaj przegrywał indywidualne pojedynki z obrońcami Solarzy.
– Wyłączyliśmy ich Krzysztofa Zająca z gry. To była cała recepta. Goście próbowali grać coś od tyłu, ale na niewiele im się to zdało. My graliśmy swoją piłkę, choć może w pierwszej części gry graliśmy zbyt dużo długich piłek. Po przerwie w naszej grze było jednak dużo pozytywów i z tego jestem zadowolony – cieszył się Sebastian Stemplewski.
– Z pewnością nasze zwycięstwo powinno być bardziej okazałe, gdyby Kuba Snadny wykorzystał szanse w pierwszej połowie. W drugiej odsłonie również mieliśmy swoje okazje. Karpaty poważniej nam nie zagroziły – dodał szkoleniowiec biało-czerwonych z Oświęcimia.
– Nie zagraliśmy jakiegoś bardzo dobrego meczu, choć swojej postawy nie musimy się wstydzić. Mimo tego uważam, że mogliśmy w tym meczu osiągnąć lepszy rezultat. Próbowaliśmy ambitnie do końca walczyć chociaż o punkt, ale nie udało się, jednak brakło niedużo. Nie poddajemy się. Jest jeszcze kilka spotkań w tej rundzie i wszystko jest do odrobienia. Gramy do końca. Trzeba przełknąć tą porażkę i się podnieść. Myślę, że będziemy chcieli to zrobić i zrehabilitować się w następnym meczu – podsumował Robert Nowak.
Soła Oświęcim – Karpaty Siepraw 1:0 (0:0) Bramka: 1:0 – Snadny 56 min.
Składy: Soła: Talaga – Stanek, Sałapatek, Skrzypek, Ząbek – M. Nowak (79 min. Paw), Cygnar, Stemplewski, Stróżak (90+5 min. Baluś) – Janeczko (85 min. Jamróz), Snadny.
Karpaty: Zachariasz – Galas (89 min. Król), Juszczak, Szablowski, M. Suder, Hyży, Morawiec (73 min. Witko), Sikora (27 min. Gruchacz, 83 min. Filip), Kęsek, Szymoniak, Zając.
Sędziowali: Piotr Ćwiertnia – Łukasz Łasak, Marek Skrzypczak (Wadowice).
Żółte kartki: Sałapatek, Snadny (Soła) – Morawiec, Kęsek, Szablowski, Szymoniak (Karpaty).
Widzów: 400.