polecamy
Oświęcimskie Wieści z ratusza – FILM
Odszedł znakomity fotoreporter Jacek Bednarczyk. Fot. Marek Lasyk
Jacek był w moim mniemaniu człowiekiem nienagannych manier, co należy już dzisiaj do rzadkości. Miły, uprzejmy. Szarmancki w stosunku do kobiet. Nie było dla niego różnicy wieku. Swoje młodsze koleżanki i kolegów traktował z szacunkiem.
Takim niedoukom fotograficznym jak ja, zawsze starał się doradzić. Nigdy jednak nie robił tego na zasadzie „wiem lepiej, więc zrób to tak i tak”, ale „spróbuj to sobie zrobić w ten sposób, może uznasz, że tak jest lepiej”.
W Oświęcimiu bywał dość często. Dokumentował ważne wydarzenia, jak rocznice wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau i Marsze Śmierci, a także fakty kulturalne, które były jego konikiem.
„O tym że był chory wiedzieliśmy od dawna. Ale dawał sobie znakomicie radę. O tym że od dwóch lat choroba powoli nie pozwalała mu robić to co kochał czyli fotografować – też wiedzieliśmy. Ale o tym że od miesiąca walczył w szpitalu o życie wiedziało już niewielu. Nie chcieliśmy robić z tego jakiejś niezdrowej sensacji” – pisze Marek Lasyk, krakowski fotograf, o swoim przyjacielu Jacku.
Jacek Bednarczyk przyszedł na świat 2 grudnia 1961 roku w Krakowie. Od 1985 roku wykonywał zdjęcia dla „Echa Krakowa”. W 1991 roku zaczął pracować w Centralnej Agencji Fotograficznej, którą przejęła Polska Agencja Prasowa. Właśnie dla PAP fotografował aż do śmierci.
„Pierwsze zdjęcia zrobił mając 15 lat. Z obozu młodzieżowego w Kijowie, na który pojechał jako dziecko pracownika Huty im. Lenina, wrócił z walizką fotograficznego sprzętu. Jak wspominał w rozmowie z Ewą Kozakiewicz, jako nastolatek był rosłym mężczyzną i z łatwością sprzedał członkom tamtejszej orkiestry swoje ubrania: spodnie, kurtki i buty, a za uzyskane w ten sposób pieniądze kupił swój pierwszy aparat fotograficzny, Smienę 8M, powiększalnik, lampę do ciemni i filmy” – wspominają Jacka Bednarczyka kależanki i koledzy z PAP. Fotografował najważniejsze osobistości i wydarzenia z życia Krakowa, w którym mieszkał, ale także regionu i świata. Wielokrotnie udawało mu się wejść na imprezy niedostępne dla innych fotoreporterów. Dokumentował m.in. 50. rocznicę wyzwolenia KL Auschwitz-Birkenau, wręczenie Literackiej Nagrody Nobla Wisławie Szymborskiej, pielgrzymki papieży Jana Pawła II i Benedykta XVI, beatyfikację Jana Pawła II, Światowe Dni Młodzieży w 2016 roku. Wykonał wiele zdjęć z życia prywatnego Wisławy Szymborskiej i Czesława Miłosza.
„Pierwsze zdjęcia zrobił mając 15 lat. Z obozu młodzieżowego w Kijowie, na który pojechał jako dziecko pracownika Huty im. Lenina, wrócił z walizką fotograficznego sprzętu. Jak wspominał w rozmowie z Ewą Kozakiewicz, jako nastolatek był rosłym mężczyzną i z łatwością sprzedał członkom tamtejszej orkiestry swoje ubrania: spodnie, kurtki i buty, a za uzyskane w ten sposób pieniądze kupił swój pierwszy aparat fotograficzny, Smienę 8M, powiększalnik, lampę do ciemni i filmy” – wspominają Jacka Bednarczyka kależanki i koledzy z PAP.
Fotografował najważniejsze osobistości i wydarzenia z życia Krakowa, w którym mieszkał, ale także regionu i świata. Wielokrotnie udawało mu się wejść na imprezy niedostępne dla innych fotoreporterów. Dokumentował m.in. 50. rocznicę wyzwolenia KL Auschwitz-Birkenau, wręczenie Literackiej Nagrody Nobla Wisławie Szymborskiej, pielgrzymki papieży Jana Pawła II i Benedykta XVI, beatyfikację Jana Pawła II, Światowe Dni Młodzieży w 2016 roku. Wykonał wiele zdjęć z życia prywatnego Wisławy Szymborskiej i Czesława Miłosza.
W 1995 roku Jacek otrzymał nagrodę prezesa PAP za całokształt działalności. Trzy lata później został laureatem w konkursie Polskiej Fotografii Prasowej.
– Mam szczęście, robię to, co lubię. Fotografowanie sprawia mi dużą przyjemność, więc nie mierzę czasu, jaki spędzam z aparatem. Nie czuję nawet, kiedy pracuję – mówił Jacek Bednarczyk w „Opowieściach fotografistów” Ewy Kozakiewicz.
W 2004 roku otrzymał odznakę „Zasłużony Działacz Kultury”, a w 2014 „Brązowy Krzyż Zasługi”. Ulubionym powiedzeniem Jacka było: „Świat czeka”, dlatego jako pierwszy starał się być na miejscu wydarzeń i najszybciej, jak mógł, znikał, by wysłać zdjęcia. Jego fotografie wielokrotnie były publikowane przez EPA – Europejską Agencję Fotograficzną.
„Miał w sobie spokój i dystans do tego, co działo się wokół, a jednocześnie ogromny szacunek do osób, które fotografował – wspominają ci, którzy mieli okazję z nim pracować. Miał też wyjątkowe wyczucie czasu i miejsca, zawsze był tam, gdzie powinien – mówią jego koledzy fotoreporterzy. Uczył młodszych szacunku do zawodu” – zapewniają zawodowi przyjaciele Jacka.
Jego miłością była żona Anna i dzieci: Piotr oraz Agata. Jacek odszedł w szpitalu, opatrzony sakramentem i po tym, jak żona skończyła czytać mu „Małego księcia”.
„Jacku, podczas tych wydarzeń, które dokumentowałeś do tej pory w Oświęcimiu, będę zerkał w niebo. Jak znajdziesz chwilę, pomachaj. Do zobaczenia”.