polecamy
Oświęcimskie Wieści z ratusza – FILM
Wybrakowane przez szkolną bibliotekę książki trafiły do śmietnika, a mogły na kiermasz. Fot. Fakty Oświęcim
O tym, że przez kilka dni do szkolnego śmietnika przeznaczonego do segregacji papieru trafiały stosy książek, powiadomili nas czytelnicy Faktów Oświęcim, w tym Józef Krawczyk, obecnie emeryt, a niegdyś prezydent Oświęcimia i starosta oświęcimski.
„Powiedział mi o tym kolega, który pojechał na miejsce i ze śmietnika wybrał całkiem sporą kolekcję – kilkadziesiąt tomów. Byli tam Konopnicka, Kraszewski, Bunsch” – wylicza Józef Krawczyk i nie kryje oburzenia. „Książki nie powinny trafiać na śmietnik i to na masową skalę. Gdy nie są komuś potrzebne, powinny dostać drugie życie.
Oświęcimianin pan Janusz zebrał całkiem sporą śmietnikową kolekcję. Gdy się dowiedział, że książki trafiają do pojemnika do segregacji papieru, nie mógł się powstrzymać.
„Znalazłem prawdziwe perełki. Niektóre książki miały jeszcze obwolutę na okładce. Na wszystkich widać ślady użytkowania, ale nie wszystkie są zniszczone” – mówi reporterowi eFO.
Kolejny mieszkaniec opowiada, że książki trafiały na śmietnik przez kilka dni. Były wywożone i kolejne znajdowały się w pojemniku.
„Kilkaset tomów, to tak lekko liczę. Rozumiem, że były tam jakieś nieaktualne podręczniki, czy czasopisma. Ale jak ktoś wyrzuca literaturę piękną czy popularnonaukową, to jest to świństwo” – zżyma się mieszkaniec osiedla Zasole.
Następny nasz rozmówca żartuje, że władze Szkoły Podstawowej nr 5 w Oświęcimiu im. Orła Białego doprowadziły do tego, że przez kilka dni grzebał w śmietniku.
„Musiałem, bo żal mi było tych książek. Alfred Szklarski, Maria Konopnicka. O, niech pan popatrzy, „Encyklopedia ONZ i stosunków międzynarodowych” Osmańczyka. Może już nieaktualna, ale to przecież klasyka” – denerwuje się oświęcimianin, podtrzymując klapę zamykanego pojemnika na papier.
Śmietnikowa kolekcja książek jednego z naszych rozmówców. Fot. Czytelnik eFO
Po rozmowie z jednym z oburzonych mieszkańców przy pojemniku pełnym książek reporter eFO poszedł do szkoły i spotkał się z dyrektor Renatą Biesik-Myśliwiec. Dowiedział się, że szkolna biblioteka ma nowego opiekuna.
„W każdej bibliotece wykonuje się tak zwane brakowanie książek. Z rejestru księgozbioru wykreślane są wówczas książki nieaktualne, zniszczone, czy nieużywane. Myśmy tego nie robili przez 10 lat. Dlatego teraz tych wycofywanych książek jest tak dużo” – tłumaczyła Renata Biesik-Myśliwiec. Nie była jednak w stanie powiedzieć, ile egzemplarzy wylądowało w śmietniku
Spytaliśmy, dlaczego książki nie mogły trafić na kiermasz, by mieszkańcy mogli sobie zabrać do domu te tytuły, które ich zainteresują. Wówczas do śmietnika trafiłyby tylko te publikacje, które nie dostałyby drugiej szansy.
„To jest tak, jak w życiu. Gdy nie używamy jakichś rzeczy, to wyrzucamy je do śmietnika” – zripostowała dyrektor szkoły.
Miejska Biblioteka Publiczna – Galeria Książki w Oświęcimiu również usuwa książki z księgozbioru.
„To się nazywa melioracja księgozbioru i występuje w każdej bibliotece. Istnieje coś takiego, jak martwy księgozbiór, na który składają się niewypożyczane książki. Biblioteki pozbywają się ich, także ze względu na warunki lokalowe” – usłyszeliśmy w Galerii Książki.
Jednak oświęcimska książnica wielokrotnie organizowała kiermasz książki. Trafiały na niego te, wycofane z rejestru. Także mieszkańcy przynosili swoje egzemplarze, których już nie potrzebowali, ale żal im było je wyrzucić.
„Dajemy książkom drugie życie. Jest na to wiele sposobów. Przekazujemy je do innych placówek. Na przykład w Zakładzie Karnym w Wadowicach więźniowie mogą czytać książki, wypożyczane niegdyś przez mieszkańców Oświęcimia” – powiedziała nam pracownica książnicy.
Włodzimierz Paluch, były radny i wiceprezydent Oświęcimia, prezes Klubu „Samborzan” w Oświęcimiu wielokrotnie organizował zbiórki książek. Trafiały na nie także te, wycofywane ze szkolnych bibliotek.
„W bibliotece w Domu Polskim w Samborze zgromadziliśmy kilkanaście tysięcy książek. Woziliśmy tam z Polski między innymi książki usunięte z księgozbiorów bibliotek szkół podstawowych Dwójki i Ósemki” – wspomina Włodzimierz Paluch.
Społecznik stanowczo podkreśla, że nie może się zgodzić z wyrzucaniem książek do śmietnika.
„Bibliotekarze, mający wrażliwość na książki, potrafią dać im drugie życie” – mówi z przekonaniem Włodzimierz Paluch.
Józef Krawczyk rozumie, że biblioteki muszą się pozbywać starych, nieużywanych, zniszczonych książek.
„Jedną z potraw świątecznych jest karp. Trafia niemal na wszystkie wigilijne stoły. Każdy jednak wie, że by tak się stało, trzeba to żywe stworzenie pozbawić życia. Ale nikt nie robi tego publicznie” – komentuje sprawę były samorządowiec.
Na jednej ze stron książki, którą ze śmietnika zabrał pan Janusz widnieje okrągła pieczęć biblioteki Szkoły Podstawowej nr 5 w Oświęcimiu i napis: „Oto ostatni akord”.