PIŁKA NOŻNA. Piorunujące pięć minut

Paweł Wodniak  |   Piłka nożna  |   19 września 2011 07:54
Udostępnij

Soła Oświęcim kontynuuje swoją zwycięską passę w spotkaniach wyjazdowych. Tym razem Solarze zdobyli teren, na którym w tym sezonie jeszcze nikt nie wygrał. Oświęcimianie w 5 minut pozbawili złudzeń drużynę ze Skidzinia, zwyciężając ostatecznie 3:1.

Biało-czerwoni z Oświęcimia zaskakują chyba nie tylko siebie ale i kibiców, którzy muszą się przyzwyczaić do popadania w skrajności w skrajność. Ciężko logicznie wyjaśnić, dlaczego oświęcimianie lepiej grają na obcych boiskach. Teraz jednak kibice Soły nie muszą się o to martwić, bo przecież ich drużyna grała na wyjeździe, co jest równoznaczne ze zwycięstwem.

Potyczka z drużyną ze Skidzinia była awizowana jako dotychczas najtrudniejszy wyjazd Soły. Podopieczni Jana Sporysza do niedzieli nie tylko nie przegrali ligowego meczu, ale na własnym boisku notowali same zwycięstwa. Początek wskazywał na to, że tym razem będzie podobnie. Już w 3. minucie futbolówkę na własnej połowie stracił Rafał Skrzypek, a zawodnik ekipy ze Skidzinia uderzył bez zastanowienia z dystansu. Z próby strzału, wyszło znakomite podanie do Rafała Makucha.

Były skrzydłowy między innymi Zatorzanki Zator mając przysłowiową patelnię przymierzył, ale tylko w słupek. Goście zaczęli dość spokojnie i pierwszą sytuację godną odnotowania, stworzyli w 10. minucie. Grzegorz Rajman dośrodkował w pole karne z lewej strony, a Bartłomiej Jasiński główką spudłował. Defensywa Pasiaków najwyraźniej nie wyciągnęła wniosków z 3 minuty, bo już 24 minuty później w niemal bliźniaczej sytuacji znalazł się Rafał Makuch.

Zawodnik miejscowych będąc sam w polu karnym, zbyt długo zwlekał ze strzałem. Chwilę zawahania rywala wykorzystał Łukasz Nowak, który nogami wybił futbolówkę Makuchowi, pokazując niesamowity refleks i opanowanie. Nieco później kontuzji nabawił się Oskar Kyrcz i zastąpił go Marcin Nowak. Ostatni kwadrans pierwszej odsłony nie był porywający jak i całe pierwsze 45 minut. Odrobinę lepiej prezentowali się miejscowi, tworząc na przestrzeni pierwszej połowy bez wątpienia klarowniejsze sytuacje do ukłucia.

– Po przerwie zamiast drużyny ze Skidzinia wyszły c…, przegraliśmy mecz na własne życzenie – dość dosadnie powiedział po meczu golkiper gospodarzy, Tomasz Kobylański.

Ciężko się z tym nie zgodzić. Dodatkowo, to Soła wyszła jakby bardziej zmotywowana, aby wygrać to spotkanie za wszelką cenę. Najpierw to miejscowi zaatakowali. W 52. minucie Bartłomiejowi Sałapatkowi nie udało się przeciąć podania i Konrad Sporysz stanął oko w oko z Łukaszem Nowakiem. Zawodnik gospodarzy za bardzo się podpalił i trafił w nogi golkipera Solarzy. Od 55 minuty miało miejsce 5 minut, które wstrząsnęły wręcz całym Skidziniem. Grzegorz Rajman egzekwował rzut wolny. Defensorzy wybili piłkę, która z powrotem trafiła do Rajmiego. Snajper Pasiaków poprawił dośrodkowanie, które minęło obrońców i trafiło do Bartłomieja Jasińskiego, a ten celną główką nie dał szans Tomaszowi Kobylańskiemu.

Fani Soły nie skończyli świętować jeszcze zdobycia bramki, kiedy padła… kolejna. Tym razem asystentem był Wojciech Jamróz, a w rolę kilera wcielił się Grzegorz Rajman. Doświadczony zawodnik gości sprytnie przelobował bramkarza miejscowych i podwyższył na 2:0. Jednak Rajman nie poprzestał na jednym trafieniu i za chwilę dobił strzał Bartłomieja Jasińskiego. To był nokaut dla miejscowych. Z resztą wychowanek Rozwoju Katowice nie tylko mógł, ale i powinien zanotować hat-tricka, ale po świetnym podaniu Tomasza Borowczyka, przegrał indywidualny pojedynek z Tomaszem Kobylańskim.

To nie był koniec szans na następne bramki dla oświęcimian. Bliski powodzenia był Bartłomiej Jasiński, który z powietrza uderzył nad poprzeczką oraz Adama Janeczko, lecz jego próbę zza pola karnego świetnie sparował golkiper. LKS Skidziń walczył do końca i zdobył bramkę honorową. Autorem gola okazał się Konrad Sporysz, kapitalnie przymierzając z dystansu, tuż przy słupku. Na więcej miejscowych nie było już stać.

– Zawsze są jakieś mankamenty. Szkoda bramki, straconej na 3:1. Fakt, że ona nic nie zmieniła, ale znowu straciliśmy gola. Trzeba przyznać, że zawodnikowi ze Skidzinia wyszedł strzał życia i trafili raz, choć wcześniej też mogli to zrobić. Cieszę się, że mieliśmy szczęście i zdobyliśmy trzy bramki – skomentował Sebastian Stemplewski.

Komentarz pomeczowy Sebastiana Stemplewskiego, trenera Soły Oświęcim:
– Graliśmy spokojnie, bo nie wolno było się podpalać. Nie mogliśmy ruszyć do przodu, bo wiedzieliśmy, że Skidziń ma szybkich napastników. Po prostu czekaliśmy na swoje trafienie. W pierwszej połowie mieliśmy okazje po rzucie wolnym i po jednej z akcji. Cieszą bramki w drugiej połowie, gdzie jedną zdobyliśmy po rzucie wolnym, później drugą i za chwilę trzecią. Jestem zadowolony z tego, że strzelamy te gole.

LKS Skidziń – Soła Oświęcim 1:3 (0:0)

Bramki:

0:1 – Jasiński 55 min.
0:2 – Rajman 56 min.
0:3 – Rajman 60 min.
1:3 – D. Adamczyk 90 min.

Składy:

Skidziń: Kobylański – Czapiewski, Nalepa, Wójcik, Zarzycki, D. Adamczyk, Makuch (56 min. Kiełtyka), B. Bielenin, K. Sporysz (56 min. A. Nowak), Hankus, S. Nowak (82 min. Brzeźniak).

Soła: Ł. Nowak – Sałapatek, Baluś, Skrzypek, Mika – Kyrcz (28 min. M. Nowak), Janeczko, Borowczyk, Jamróz (82 min. Wójcikiewicz) – Rajman (87 min. Hałat), Jasiński (89 min. Płatek).

Żółte kartki: Hankus, Czapiewski (Skidziń) – Baluś (Soła)

Fotorelacja z tego meczu w dziale Galerie.

Na zdjęciu: Bartłomiej Jasiński strzałem głową otwiera wynik meczu. Fot. Paweł Suski

Najnowsze realizacje wideo

.
Kalendarium
Reklama
. . . . . . . . . . . . . . .