polecamy
Oświęcimskie Wieści z ratusza – FILM
Fakty z powiatu: Przegląd najważniejszych wydarzeń – FILM
Łukasz Szafraniec w meczu Sygnał Włosienica - Przeciszovia Przeciszów. Fot. Monika Sabuda
Jak zaczęła się twoja przygoda z piłką nożną i z klubem w Przeciszowie?
,,Na wstępie chciałbym podziękować za zaproszenie. Mam nadzieję, że znajdą się tacy, którzy przeczytają ten wywiad do końca. Wróćmy jednak do tematu. na pierwszy trening zabrał mnie mój tata, który był również zagorzałym kibicem Przeciszovii i chciał, żebym spróbował w nim sił. Dla dziewięcioletniego chłopaka było to bardzo ekscytujące. Nagle mogłem spotkać znajomych z całej miejscowości. W Przeciszowie mamy dwie szkoły i nie z każdym spędzałem czas na co dzień. Część z nich była starsza i się znała. Ja musiałem ich poznać.”
Jak wyglądały twoje początki piłkarskie? Co powiesz o swoich najmłodszych sportowych latach?
,, Na początku chodziłem tylko na same treningi. To był złoty czas, dla rozwoju sekcji młodzieżowych. Mało kto myślał o siedzeniu w domu. Na treningach zbierały się nawet dwie lub trzy jedenastki. O granie było ciężko. Przepaść fizyczna robiła wtedy swoje. Dopiero gdy byłem najstarszym rocznikiem w swojej kategorii wiekowej zacząłem grać regularnie. Wyniki bywały różne. Potrafiliśmy wygrać 5:0, żeby w kolejnym meczu dostać przysłowiowe „bęcki”. Z tamtego okresu miło wspominam turniej w Budzowie, w którym przyszło nam się zmierzyć m.in z Wisłą Kraków. To było pierwsze tak spektakularne zderzenie z profesjonalizmem w młodzieżowych sekcjach. Udało nam się wyjść z grupy. Wtedy strzeliłem moją pierwszą „ważną” bramkę w karierze. W fazie pucharowej odpadliśmy po meczu z innym krakowskim zespołem – Wieczystą. W tym czasie zacząłem nawiązywać pierwsze przyjaźnie w drużynie. Trwają do dzisiaj.”
Okres juniorski jest bardzo ważny dla każdego zawodnika. Jak wspominasz swoje juniorskie granie?
,,Gra w drużynie juniorów to jeden z tych okresów w moich życiu, który wspominam ze łzą w oku i z wielką frajdą. Pracę zaczął z nami trener Łukasz Płonka. Mieliśmy zgraną ekipę, a nasza kadra liczyła dwudziestu zawodników. W takiej sytuacji ktoś zawsze musiał usiąść na trybunach. Nie było jednak o to żadnych kłótni. Nauczyliśmy się zdrowej rywalizacji. Wiedzieliśmy, że możemy na sobie polegać. To był czas, kiedy świętowaliśmy awans z II ligi juniorskiej, oraz czwarte miejsce w I lidze juniorów. Rywalizowaliśmy jak równy z równy z drużynami, które miały doświadczenie wojewódzkie i często o wiele silniejsze zaplecze młodzieżowe od nas. Tak, to był świetny czas. Po paru latach udało nam się nawet spotkać w tym samym gronie, który tworzył ten wyjątkowy zespół.”
Jak u ciebie wyglądał proces przejścia z zespołu juniorskiego do pierwszej drużyny?
,,Przed ostatnim sezonem w ekipie juniorów dostałem szansę trenowania z drużyną seniorów, którą w tamtym okresie prowadził trener Tomasz Bernas. Jak się okazało była, to wtedy najsilniejsza seniorska drużyna w historii klubu. Dla chłopaka, który czerpał przyjemność z gry było to wyróżnienie. Może się to wydawać zabawne, ale patrząc z perspektywy trybun, zagranie w pierwszej drużynie to małe marzenie. Dla mnie rzeczywistość okazała się nieco bardziej brutalna. Uczestniczyłem tylko w okresach przygotowawczych. W szatni było pełno zawodników starej daty. Młodzież była trzymana twardą ręką. Pozwalając sobie na twardą grę i brak kompromisowości, mogłeś sobie jeszcze bardziej zaszkodzić. Byli zawodnicy w przeszłością ekstraklasową. Dla niektórych kopanie w piłkę było nawet pracą. Ze względu na remont boiska w Przeciszowie jeździliśmy trenować do Palczowic lub na halę w Piotrowicach. Nikogo nie interesowało, kto i jak dostarczy na miejsce sprzęt. Miał tam być i tyle. Zabrakło mi wtedy trochę wytrwałości i silnego charakteru, ale zdecydowałem, że więcej przyjemności i satysfakcji daje mi trenowanie z rówieśnikami i powróciłem do spokojnej pracy na zapleczu juniorskim.”
Można powiedzieć, że jesteś nominalnym obrońcą?
,,Na początku grałem jako pomocnik: głównie na „szóstce”. Później, już w okresie juniorskim zostałem przesunięty na lewą obronę. Teraz w zależności od potrzeb jestem rzucany na środek lub boki obrony.”
Zawodnikiem pierwszej drużyny stałeś się w bardzo trudnym dla Przeciszovii czasie.
,,Dzięki dobrej jesieni Udało się utrzymać w IV lidze. Z tamtej drużyny praktycznie nikt nie pozostał na kolejny sezon. Próbę ratowania podjął trener Łukasza Płonka, który uruchomił sporo kontaktów i namówił tych najambitniejszych na spróbowanie swoich sił w wysokiej klasie rozgrywkowej. Mój debiut w seniorskiej piłce wypadł na bardzo nieszczęśliwy mecz w kartach historii naszego klubu. Przegraliśmy wysoko, bo aż 9:0 z Sołą Oświęcim. Oglądało ponad pół tysiąca kibiców z mojej miejscowości i nie tylko. Mieliśmy potem kilka dobrych momentów. Wygraliśmy z Garbarzem Zembrzyce i strzeliłem premierową bramkę w IV lidze. Może i byliśmy od początku skazani na spadek, ale napsuliśmy trochę krwi przeciwnikom. Jesień zakończyliśmy w środku tabeli, ale pomimo solidnie przepracowanej zimy wiosną wyszedł brak doświadczenia i ogrania. Przez to spadliśmy do V ligi, tracąc tylko trzy punkty do bezpiecznego miejsca. Czuliśmy wielki żal i smutek, bo mieliśmy w sobie bardzo dużo ambicji. To nas chyba trochę jednak przerosło. Tamten sezon zakończyłem na sześciu trafieniach, co jak na lewego obrońcę i debiutanta uważam za dobry wynik. Była to jakaś mała nagroda pocieszenie po tym pechowym sezonie. ”
Kolejny sezon to chyba jeszcze trudniejszy dla was czas. Spadek z V Ligi z dorobkiem siedmiu punktów i ponad stu bramkach straconych.
,,Kolejny sezon to gra w V lidze i budowanie zespołu od nowa. Tym razem trenerem został Michał Marek, a zawodnikami wychowankowie klubu, którym na sercu było ratowanie tego, co jeszcze pozostało. Mimo chęci, sportowo wyraźnie odstawaliśmy od reszty. Może V liga wbrew pozorem nie wydaje się trudna, ale nawet tam widać organizację i kulturę gry. Tam jest piłka, niż w A czy w B Klasie. Przeciwnicy bez skrupułów wykorzystywali nasze błędy i jesień skończyła się z opłakanym bilansem bramkowym i punktowym. Na wiosnę wyglądało to już ciut lepiej. Drużynę przejął Krzysztof Barcik. Wtedy już chyba już każdy wiedział, że to kierunek, żeby w spokoju budować zespół pod nadchodzącą nieubłagalnie A klasę. To był dla mnie ciężki okres. Skończyłem już szkołę. Obowiązki zawodowe nie pozwalały mi zająć się piłką w takim stopniu jak dotychczas.”
Te dwa sezony jak chodzi o same wyniki nie były dla was dobre. Czy mimo wszystko znajdziesz jakie pozytywy z tego okresu?
,,Oczywiście, że tak. Uważam, że przetarcie w V lidze, nawet przy tych niekorzystnych wynikach, to lepszy bagaż doświadczeń, niż ogrywanie się w B Klasie. Nikt nie lubi przegrywać, ale spadanie z tak wysokiego konia procentuje. Pozwala potem na większą swobodę gry. Runda wiosenna wyglądała wtedy lepiej i dawała nadzieję, że w A Klasie będziemy już solidną ekipą.”
W pierwszych trzech sezonach zajmowaliście miejsca w środku tabeli. Ani nie groził wam spadek, ani nie mieliście szans na awans?
,,Kurz jeszcze nie opadał i chyba nie do końca pogodziliśmy się z sytuacją, że z drużyny czwartoligowej zostaliśmy nagle średniakiem w A Klasie. Perspektywy na lepsze jutro w ogóle się nie rodziły. Kibice przestali chodzić na mecze. Zostało tych kilkudziesięciu najwierniejszych fanów. Opierając drużynę na swoich zawodnikach, potrzeba sporo czasu i masę pracy, żeby przyszły jakieś efekty.”
Dlaczego zmieniłeś klub na Strumień Polanka Wielka?
,,W tamtym okresie miałem małą przerwę, po której wróciłem do trenowania. Nie mogłem robić tego na tyle systematycznie, aby było to sprawiedliwe wobec drużyny. W tym czasie trenerem Strumienia został Łukasz Płonka (jak widać drogi z Łukaszem krzyżują mi się przez całą piłkarską karierę) i wypracowaliśmy układ. Według niego miałem żadnej odgórnej, treningowej presji. Mogłem zobaczyć, jak to jest w innej drużynie, poruszać się i przede wszystkim nadrobić braki treningowe. Jednak czułem się tam obco, a kiepska gra i same porażki, podziałały na mnie demobilizująco. Stwierdziłem, że nie jestem w stanie pomóc drużynie, grając tak na pół gwizdka i że jest to zwyczajnie nie fair. Żeby było śmiesznie po moim odejściu chłopaki ruszyli ,,z kopyta” i zaczęli wygrywać. Czasami żartujemy sobie w towarzystwie, że gdyby zrobić ranking najgorszych transferów, to pewnie byłbym na podium. Później udało się poukładać sprawy zawodowe, nauczyłem się lepiej łączyć pasję z pracą i ponownie wróciłem do Przeciszovii. Wtedy doszedłem do wniosku, że w swoim macierzystym klubie czuję się naprawdę, jak „w domu”.”
W poprzednim sezonie Przeciszovia była ósma w tabeli. Krzysztof Barcik, wasz ówczesny trener, wiele razy po meczach zaznaczał, że frekwencja na treningach jest bardzo słaba, co wpływało na grę i wyniki. Jakie masz zdanie na ten temat?
,,Niestety muszę się po tym podpisać. Ciężko się pracuje, gdy w kadrze jest 14-15 zawodników. Wiem, że takie są najczęściej realia na tym szczeblu rozgrywek i w mało którym klubie jest szeroka kadra. Przy tylu piłkarzach frekwencja na treningach to może połowa z tego. Gdy dochodzi do tego jeszcze brak bramkarza, to takie treningi ograniczają się do siatkonogi, biegania, a to nie o to chodzi. Rodzi to tylko frustrację. Po meczu pojawia się pasmo wzajemnych zarzutów. Jeden ma wesele, drugi urodziny ciotki. Okazuje się, że nagle zdajesz sobie sprawę z tego, że wychodzimy jedenastką dopasowaną pod was, a nie pod trenera, bo ten nie ma zbyt dużego manewru. To z miejsca powoduje dużo złych emocji.”
Przed obecnym sezonem całkowicie zmienił się skład zarządu Przeciszovii.
,,Z jednej strony wymagała tego sytuacja, a z drugiej była to inicjatywa osób, dla których los naszego klubu nie był obojętny. Zresztą ja sam dałem się namówić do udziału w tym projekcie. Myślą przewodnią tych zmian była zmiana klimatu wokół klubu. Chcieliśmy, żeby w końcu panowała tutaj rodzinna atmosfera, żeby każdy mieszkaniec gminy mógł się identyfikować z Przeciszovią tzn. chętnie przychodził na mecze, a potem zabierał swoje dziecko na trening sekcji młodzieżowych. To największy problem, a tak naprawdę naturalny etap funkcjonowania klubu. Chodzi o rozwój piłki wśród najmłodszych, żeby zasilali kolejne roczniki, a potem co byłoby na pewno marzeniem wszystkich osób z zarządu, zadebiutowali za kilkanaście lat w drużynie seniorskiej. Przed wyborami obowiązki spoczywały na jednej, dwóch osobach, co mimo wszystko jest uciążliwie. Teraz jest nas więcej. Klub nie bazuje tylko na inicjatywie osób z zarządu, ale też kibicach skupionych wokół klubu, niezrzeszonych w strukturach, ale chętnych do pomocy. To naprawdę bardzo ważne w takiej sytuacji. Zarządzanie klubem na pozór może wydawać się proste, ale to ogrom pracy: pielęgnacja boiska, porządki wokół stadionu, ,,papierologia” związana z PPN i OZPN.”
Czy przed sezonem postawiliście sobie jasny cel, którym była walka o awans?
,,W zasadzie to nie. Naszych celem było obudowanie drużyny na wychowankach klubu i stworzenie dobrej atmosfery. Reszta przyszła sama. Zmienił się trener. Dzięki naszym staraniom udało się namówić na powrót zawodników, którzy w Przeciszovii stawiali swoje pierwsze piłkarskie kroki. Kadra zrobiła się znowu szeroka.Na jedną pozycję przypada czasami dwóch zawodników. Każdy chce grać, walczyć o miejsce w składzie, a co za tym idzie poziom sportowy się podnosi. To, że jesteśmy tak wysoko może tylko cieszyć, a sam awans na pewno nie byłby dla nas zmartwieniem.”
Jak ocenisz wasz występ w rundzie jesiennej?
,, Myślę, że zaprezentowaliśmy się całkiem solidnie. Pewnie ten wynik zaskoczył niejednego z nas. To jednak następstwo konsekwentnej pracy i wyrównanego składu. Szkoda, że nie udało się utrzymać passy meczów bez porażki i straciliśmy kilka głupich punktów, ale taki jest futbol. Góra tabeli jest bardzo wyrównana, a różnice są niewielkie.”
Jesteś zadowolony ze swojej postawy w pierwszej części sezonu?
,,Myślę, że tak. Grałem regularnie. Nigdy nie należałem do wirtuozów. Posługując się slangiem piłkarskim – na takich na takich piłkarzy jak ja mówi się walczak albo mniej ładnie, „topór”. Braki starałem się nadrabiać zaangażowaniem i walką.”
Jak przebiegł wasz okres przygotowawczy?
,,Zima jest o tyle ważnym okresem przygotowawczym, że w dużej mierze przygotowuje nas na cały najbliższy rok. Treningi są wtedy naprawdę ciężkie. Oczywiste jest to, że po dobrym wyniku na jesień, chcieliśmy podtrzymać tę formę również wiosną. Udało się rozegrać kilka sparingów, podczas których trenowaliśmy różne założenia taktyczne. Niestety życie pokazało, że jest nieprzewidywalne. Wiadomo, jest trochę żalu, ale zdrowie i dyscyplina są teraz najważniejsze.”
Brakuje piłki?
,,Trochę tak. Co prawda mamy plan indywidualny na ten czas, ale przyznam szczerze, że ciężko bywa z motywacją. Mimo wszystko treningi w grupie i pod okiem trenerów mobilizują do większego wysiłku. Praca jednego działa pozytywnie na druga osobę itd.”
Czy twoim zdaniem macie jest jakaś szansa na to, byście zagrali w rundzie wiosennej?
,, Bardzo bym tego chciał, bo nie byłoby niepotrzebnych niedomówień. Jednak w większości lig drużyn jest zdecydowanie więcej, niż w naszej A Klasie, więc będzie ciężko dopiąć grafik. Patrząc na to, co się dzieje moim zdaniem liga w tym sezonie już się skończyła.”
Gdybyście jednak rozegrali rundę wiosenną, to jak oceniasz szansę na wasz awans?
,,Jeśli udałoby się utrzymać poziom gry z jesieni i wyeliminować parę błędów, to szanse są na pewno duże. Jednak tyle z teorii. Czas pokaże, czy będziemy mieli okazję to sprawdzić. Zresztą dużo drużyn z czołówki tabeli ma szansę na mistrzostwo. Team Sport Hejnał na pewno wysoko postawił sobie poprzeczkę i oni po prostu „muszą”. Jest to na pewno bardzo wyczekiwany awans w Kętach. Mają presję związaną ze stuleciem klubu. Nie jest łatwo grać z pozycji lidera. Każdy się na ciebie dodatkowo mobilizuje, żeby urwać jakiekolwiek punkty.”
A gdyby tej rundy nie było, to co powinni orzec osoby odpowiedzialne za rozgrywki? Chodzi mi o spadki i awanse. Oczywiście ani ty ani ja o tym nie decydujemy, ale jestem ciekawy, jakie jest twoje zdanie.
,,Szczerze mówiąc już współczuję temu, kto będzie musiał podjąć taką decyzję, bo nie widzę tutaj złotego środka. Ciężko jest na to pytanie odpowiedzieć, ponieważ pozostawienie obecnego stanu w tabeli pasuje tylko i wyłącznie liderowi. Może, gdyby byli bezkonkurencyjni to łatwiej byłoby oceniać to przez pryzmat stwierdzenia „awans się należy”, W poprzedniej rundzie liga była jednak wyrównana. Jak nigdy. Sytuacje sporne można roztrzygnąć na zasadzie bezpośrednich meczów pomiędzy sąsiadującymi drużynami. Nie wiemy jednak, jak będzie wyglądał dokładny, liczbowy kształt ligi w przyszłym sezonie.”
Poza jedną rundą całą swoją przygodę piłkarską spędziłeś w jednym klubie. Czym dla Ciebie jest Przeciszovia?
,,To klub, z którym wiążą się tysiące wspomnień tzn. setki znajomości, które trwają do dzisiaj. To również bardzo ważne miejsce, mające wpływ na moje dorastanie.”
A czym jest dla ciebie piłka nożna?
,,Pasją, która pomaga w oderwaniu się od szarej rzeczywistości i codziennych problemów. Przez dwie godziny treningu nie skupiam się na sprawach prywatnych i zawodowych. Mogę odciążyć głowę. Uważam, że trzeba mieć w życiu hobby lub pasje. To bardzo ważny element naszej codzienności. Kształtują charakter i sprawiają, że wszystko staje się ciekawsze”
Którego trenera wspominasz wyjątkowo dobrze?
,,Każdego trenera, z którym miałem okazję współpracować wspominam świetnie. Byli to między innymi Krzysztof Barcik, Sebastian Szewczyk i Jarosław Chowaniec. O każdym mam dobre zdanie, choć nie u wszystkich trenowałem na tyle długo, żeby ich jeszcze lepiej poznać. Na pewno muszę wyróżnić trenera Łukasza Płonkę, z którym świętowałem sukcesy w juniorach, a później dał mi szansę w zespole seniorskim. Teraz znowu na siebie trafiliśmy (śmiech rozmówcy), ale Łukasza ma świetny warsztat i wizję na budowanie drużyny.”
Z którym obrońcą grało ci się najlepiej?
,,Na pewno będzie to Adrian Pawela, z którym w czasie eksperymentu u trenera Chowańca stworzyliśmy parę stoperów. To wszystko gdzieś „zatrybiło”, a nasz bilans straconych bramek był jednym z najmniejszych w lidze. W tym miejscu muszę też wspomnieć o Krzyśku Skrobaczu, który jeszcze w czasach moich pierwszych szlifów w IV lidze bardzo dużo mi pomagał, podpowiadał, uczył taktycznej gry, co zdecydowanie przełożyło się na większą pewność siebie na boisku. To świetna sprawa, że mogę dalej z nimi grać i tworzyć wspólny zespół w Przeciszowie.”
Czy któryś napastnik wyjątkowo zapadł ci w pamięci?
,,Ciężko mi powiedzieć, bo z niektórymi grałem tylko raz. Takim piłkarzem na pewno był Jakub Snadny, który strzelił nam cztery bramki we wspomnianym już wcześniej meczu z Sołą Oświęcim. Robił cały czas ,,straszny wiatr” i był dosłownie wszędzie. Nie wiem czy to kwestia mojego debiutu, czy tak wysokiej przegranej, ale jego gra robiła wrażenie.”
Zajmijmy się pojedynczymi meczami. Które pamiętasz jako najlepsze, a które jako najgorsze?
,, Ciężko się zdecydować, więc wybiorę dwa mecze dobre i dwa złe. Najlepsze, a już na pewno najlepiej zapamiętane przeze mnie występy, to premierowy gol w IV lidze z Garbarzem Zembrzyce i hat-trick (jako stoper!) przeciwko Skawie Podolsze w A Klasie. Te najgorsze występy, o których wolałbym nie pamiętać, to wysoko przegrany mecz z Sołą, oraz w tym samym wymiarze z Hejnałem Kęty. Z tym drugim meczem wiąże się śmieszna anegdota, bo porażkę z Hejnałem po raz pierwszy z trybun oglądał tata mojej obecnej narzeczonej, który grał kiedyś w piłkę. Nie dość, że nie grałem od pierwszych minut i wchodziłem przy stanie 4:0 dla rywala, to moja zmiana na niewiele się zdała i dostaliśmy naprawdę tęgie lanie. To był dopiero kubeł zimnej wody!.”
Czy jesteś zadowolony z przebiegu swojej przygody z piłką nożną?
,,Szczerze mówiąc, to nigdy nie stawiałem sobie jakichś wielkich celów. Starałem się czerpać z gry, jak najwięcej przyjemności. Patrząc na to wszystko w takich kategoriach, to myślę, że tak.”
Czy jest coś, o co nie zapytałem, a co chciałbyś powiedzieć?
,,Chciałem podziękować wszystkim trenerom i zawodnikom, którzy pomogli i nadal pomagają rozwijać mi się w tej piłkarskiej przygodzie. Szczególne podziękowanie należą się też mojej narzeczonej Angelinie. Życzę wszystkich piłkarzom, kibicom oraz czytelnikom Faktów Oświęcim dużo zdrowia w tym trudnym dla nas czasie.” Znęcał się nad koniem, dostał karę w zawieszeniu. Twoim zdaniem: powinien dostać karę pozbawienia wolności słusznie, może zmądrzeje za mała kara sprawiedliwy wyrok nie mam zdania Zobacz wyniki Ładowanie ...
,,Chciałem podziękować wszystkim trenerom i zawodnikom, którzy pomogli i nadal pomagają rozwijać mi się w tej piłkarskiej przygodzie. Szczególne podziękowanie należą się też mojej narzeczonej Angelinie. Życzę wszystkich piłkarzom, kibicom oraz czytelnikom Faktów Oświęcim dużo zdrowia w tym trudnym dla nas czasie.”
Znęcał się nad koniem, dostał karę w zawieszeniu. Twoim zdaniem:
Zobacz wyniki