Oni także reanimowali pana Janusza

Paweł Wodniak  |   Fakty  |   17 sierpnia 2015 11:00
Udostępnij

Dotarliśmy do dwóch młodych mężczyzn, którzy we wtorek 4 sierpnia ratowali 52-letniego pana Janusza z Brzezinki. Mężczyzna stracił przytomność, jadąc samochodem.

O zdarzeniu pisaliśmy TUTAJ. Bezpośrednio po zdarzeniu rozmawialiśmy z Krzysztofem Piecuchem, kierowcą w Miejskim Zakładzie Komunikacji w Oświęcimiu i Krzysztofem Matyszkiewiczem. Obaj panowie ratowali 52-letniego pana Janusza, który zasłabł jadąc samochodem.

Informowaliśmy wówczas o dwóch młodych mężczyznach, także prowadzących reanimację. Wówczas byli bezimienni. Odnaleźliśmy ich. 24-letni Przemysław Michałek z Dankowic i 23-letni Rafał Balcarczyk z Wilamowic są górnikami w kopalni Piast. Ponadto w swoich miejscowościach ratują życie i zdrowie oraz dobytek ludzi, jako strażacy ochotnicy.

Panowie Przemysław i Michał nieco inaczej zapamiętali akcję ratowniczą, niż dwójka wcześniej opisywanych ratujących mężczyznę. Nie ma się co dziwić, że opisy nieco różnią się od siebie. W takich stresowych sytuacjach nikt nie zwraca uwagi na szczegóły i chronologię, skupiając się na ratowaniu ludzkiego życia.

– Jechaliśmy samochodem w trójkę do pracy. Zobaczyliśmy autobus na światłach awaryjnych, samochód w rowie i akcję reanimacyjną. Zatrzymaliśmy się i pobiegliśmy z Rafałem na miejsce. Drugi z kolegów zadzwonił zapytać, gdzie jest pogotowie. Dyspozytorka powiedziała, że karetka wyjechała około 10 minut wcześniej – wspomina Przemysław Michałek.

– Na miejscu był kierowca autobusu i mężczyzna, który masował pacjenta i robił sztuczne oddychanie usta usta. Przejęliśmy od nich reanimację – dodaje Rafał Balcarczyk.

Kontynuowali akcję. W jej trakcie usłyszeli sygnał pogotowia.

– Chwilę później karetka już była przy nas. Wybiegła lekarka z dwoma ratownikami i teraz oni rozpoczęli ratowanie pacjenta. Stanęliśmy obok, żeby nie przeszkadzać – dodaje pan Przemek.

– Za moment dojechał jeszcze radiowóz policyjny. Postaliśmy jeszcze chwilę przy ratownikach i policjantach, ale widzieliśmy, że nie jesteśmy już potrzebni. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do pracy – tłumaczy.

Dla strażaków akcja reanimacyjna nie była niczym nowym. Mężczyźni są ratownikami w OSP, więc mają z takimi przypadkami do czynienia.

– Znaleźliśmy się kiedyś w sytuacji, w której pewna kobieta przewróciła się, bo dostała padaczki. Trzeba było ją ratować. Zanim dobiegliśmy, to kilka razy mocno uderzyła głową o podłogę. Miała pęknięta czaszkę. Zaopatrzyliśmy ją, a później ratownicy zabrali ją karetką do szpitala – mówi Rafał Balcarczyk.

Pytamy, dlaczego ludzie często boją się podjąć akcję reanimacyjną?

Myślę, że boją się jakichś konsekwencji. Tymczasem nawet nieudolny masaż jest lepszy od zaniechania pomocy. Niektórzy się tylko zatrzymują, popatrzą i jadą dalej, choć nie mają pewności, czy ich pomoc nie jest potrzebna. Nawet o to nie zapytają – tłumaczy Przemysław Michałek.

– Cieszymy się, że mogliśmy pomóc i życzymy temu panu szybkiego powrotu do zdrowia – mówią zgodnie strażacy.

Komentarze
  • 17 sierpnia 2015 11:26

    Katt

    Super, młodzi i nie bali się zatrzymać, gratuluję!

  • 18 sierpnia 2015 12:55

    karol

    Dobrzeze sie zatrzymali ale widac ze maja parcie na szklo. Sami sie tam zglosili zeby wywiad z nimi zrobic bo tak dostana odznaczenie

  • 18 sierpnia 2015 14:13

    Paweł Wodniak

    Witam, nie, nie zgłosili się sami. Podjąłem działania, by ich odnaleźć i odnalazłem.

  • 18 sierpnia 2015 14:16

    Kajtek

    To Ty masz parcie na szkło! żal Ci, że Ty nikomu nie pomagasz i o Tobie nie maja co napisac? A może piszą…. w kronice policyjnej, hahahha


Redakcja portalu zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy obraźliwych dla innych osób, zawierających słowa wulgarne lub nie odnoszących się merytorycznie do tematu artykułu, wpisu, obiektu. Informujemy, że oprogramowanie rejestruje dane osoby komentującej (IP, czas), które na wniosek prokuratury, sądu lub policji mogą zostać przekazane celem ścigania sprawców czynów sprzecznych z prawem.

Więcej informacji w regulaminie komentarzy.