Jeżdżą, bo są pewni, że nie trafią za kratki?

Paweł Wodniak  |   Fakty  |   12 lutego 2019 07:30
Udostępnij

Niektórzy kierowcy z orzeczeń sądowych robią sobie spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością. Są najwidoczniej pewni, że i tak nie trafią za kratki.

Za niestosowanie się do wyroku sądu można pójść do więzienia nawet na pięć lat. Taka kara jednak nie odstrasza, zwłaszcza kierowców. Mimo, że stracili prawo jazdy na podstawie prawomocnej decyzji wymiaru sprawiedliwości, a także dostali zakaz prowadzenia pojazdów na pewien czas, i tak niejednokrotnie siadają za kierownicę. Tym razem byli to trzej młodzi mężczyźni, prowadzący ople.

Tak było z 26-latkiem bez stałego miejsca zamieszkania. Młody człowiek jechał ulicą Reymonta w Kętach, prowadząc opla corsę. Pewnie nie zwróciłby na siebie uwagi patrolujących miasto policjantów, gdyby nie fakt, że w tylnym świetle spaliła mu się żarówka.

Mundurowi chcieli poinformować kierowcę, że ma niesprawne oświetlenie i zatrzymali go. Rozpoczęli rutynową kontrolę drogową i bardzo szybko ustalili, że kierowca nie ma prawa jazdy. Stracił je na mocy orzeczeń sądowych. Jedno wydał Sąd Rejonowy w Oświęcimiu, a drugie w Żywcu. Kierowca nic sobie jednak z tego nie robił i nadal jeździł samochodem.

Mężczyźnie teoretycznie grozi kara do pięciu lat więzienia.

Kolejny nic nierobiący sobie z prawa kierowca wpadł w nocy na ulicy Bugajskiej w Zatorze. Miejscowy 22-latek prowadził opla astrę. On również wpadł podczas rutynowej kontroli. Sądowy zakaz prowadzenia pojazdów obowiązuje go do listopada tego roku. Jemu również grozi do pięciu lat za kratkami.

Teraz przenosimy się do Bobrka, gdzie na ulicy Długiej kolejnego opla zatrzymali policjanci z oświęcimskiej drogówki. Za kółkiem siedział 21-latek z Choczni. Bez prawa jazdy i z sądowym zakazem. Grozi mu kara jak powyżej.