Jarosław Fiedor: Główna rola – brzmi dostojnie i odpowiedzialnie

Jola Wodniak  |   Fakty,Kultura i rozrywka  |   16 listopada 2018 21:20
Udostępnij

Od premiery filmu „Oświęcimski kartel rybny” minęły dwa tygodnie. O swojej przygodzie na planie opowiada Faktom Oświęcim Jarosław Fiedor, odtwórca głównej roli.


W niedzielę 18 listopada o godzinie 17 w Oświęcimskim Centrum Kultury odbędzie się kolejny pokaz filmu. Przyjść może każdy, a wstęp jest bezpłatny.

O swojej grze aktorskiej opowiada Jarosław Fiedor

Bałem się bardzo przyjęcia tej odpowiedzialności. Czy podołam? Niby film amatorski, ale jak Mirek powiedział, że będzie premiera, kino, ludzie to o niczym innym nie myślałem przez dłuższy czas. Jakie ja mam doświadczenie, a do tego stres, kamera. Powiem szczerze, że po premierze w OCK doszedłem do wniosku, że było warto.

Ciepło w sercu

Tuż przed premierą wszedłem na widownie i zobaczyłem pełną salę. Zrobiło mi się ciepło na myśl, że tyle ludzi będzie oglądać nasz film. Czy będą oklaski, czy gwizdy? Czy wcześniej nie wyjdą? Film się rozpoczął i wszystko trochę zeszło ze mnie. Kilka razy obserwowałem salę.

Wszyscy byli wpatrzeni w ekran, jak zahipnotyzowani. No i wreszcie ujrzałem siebie w akcji. Bardzo przyjemny widok, super uczucie. I od razu przed oczami miałem czas kręcenia tych scen i myśl – co mogłem zrobić lepiej, inny gest, inaczej się poruszać. Było to bardzo miłe.

Frajda z kręcenia filmu

Z planu najbardziej zapamiętałem przejażdżki dorożką po mieście. Ten wzrok ludzi. Miałem wrażenie, że mi tego zazdroszczą. Stuk kopyt i wiatr we włosach. Niecodzienny widok zapewne.

Największą frajdą było to, że mogłem zagrać w większości scen. Byłem traktowany kilkakrotnie jak gwiazda (śmiech). Można się do tego przyzwyczaić. Nawet moje sugestie były wysłuchiwane, czułem się jak aktor z najwyższej półki. Takie oświęcimskie Hollywood.

Co do problemów, to zdecydowanie były to dialogi. Co innego się poruszać, przedstawiać jakąś scenkę. Dialogi były bardzo stresujące i często powtarzane. W efekcie końcowym wyszło super.

Wizyta w Krakowie

Podczas zdjęć odwiedziliśmy Kraków i miejsca akcji naszego filmu. Ku naszemu zdumieniu wszystkie istnieją do dzisiaj. Mieliśmy ze sobą egzemplarz tajnego detektywa, w którym było kilka zdjęć z lat kiedy wydarzyło się to zdarzenie i ku naszemu zdziwieniu, podwórko z gazety wyglądało tak samo w 99 procentach, jak na starych zdjęciach. Cały budynek kartelu rybnego również mało co odbiegał od oryginału. Pamiętam te obrazy do dziś.

Rodzina w filmie

Podczas rekonesansu przed filmowego, Mirek Ganobis stwierdził, że potrzebuję rodziny. Musi mnie pożegnać przed wyjazdem do Krakowa. Miało być kilka uścisków i całusów. Gdy moja żona Magdalena usłyszała, że może zagrać w filmie – od razu się zgodziła, a że mam dwie córki Maję i Martynkę – kompletowanie rodzinki poszło w momencie. Pewnego dnia pochwaliłem się mamie, że szykuje się ciekawy projekt i zdradziłem jej kilka szczegółów. Po chwili kolejny statysta był gotowy.

Kostiumy

Miałem z tym najłatwiej. Kaszkiet, marynarka z garnituru i spodnie – to nie był problem, a i przy butach pomógł mi sam reżyser Mirosław, więc szybko miałem skompletowane ubranie. Z paniami był większy problem. W latach trzydziestych kobiety miały charakterystyczne ubrania. Suknie, kapelusze, nietuzinkowe torebki. Im tak łatwo nie było.

Ale od czego są tanie odzieże?

Ruszyliśmy kilkakrotnie w miasto i udało się skompletować ubrania. Dzieci pomogła ubrać Fundacja Auschwitz Memento, która jakiś czas przed nami również kręciła film pt. „Nieobojętni” i dzięki temu, że przyjaźnię się z Pauliną Wądrzyk, pożyczyła mi kilka zestawów dziecięcych dla córek. W tydzień byliśmy w pełnej gotowości.

Mirek jest jak wirus

Cieszę się, że Mirosław Ganobis obdarzył mnie zaufaniem. Odkąd poznałem Mirka, mój świat zaczął się zmieniać. Spojrzenie na pewne miejsca dzięki jego opowiadaniom i historiom, zaczęło nabierać nowego kształtu. Jak to powiedział podczas premiery Krzysztof Agatowski ,,Mirek jest jak wirus”  – zaraża wszystkich. Najlepsze jest to, że jest w tym bardzo efektywny. Zaraził i mnie.

Bardzo dziękuje mojej kochanej rodzince za udział, pomoc i wsparcie. Żonie, córkom i mamie oraz wszystkim kolegom i koleżankom z planu za zaufanie i mam nadzieję, że się dobrze spisałem, że wszyscy zostawiliśmy w tym mieście ślad po sobie, który będzie pamiętany przez długie lata.

Zobacz również:

„Oświęcimski kartel rybny” już po premierze – FILMY, FOTO