Jaka przyszłość czeka Life Festival Oświęcim?

Paweł Wodniak  |   Fakty  |   21 grudnia 2018 19:07
Udostępnij

Media obiegły informacje, że kolejna edycja Life Festival Oświęcim stoi pod znakiem zapytania. Czy jednak miasto stać na to, by LFO przeszedł do historii?

Life Festival Oświęcim jest pierwszą po II wojnie światowej marką, która nie kojarzy grodu nad Sołą z jego tragiczną historią związaną z niemieckim nazistowskim obozem koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau.

LFO pozwala spojrzeć na Oświęcim nie przez pryzmat Miejsca Pamięci, ale jako na gospodarza międzynarodowej inicjatywy pokojowej. Pozwala spojrzeć na Oświęcim – Miasto Pokoju.

Pomysłodawcą całego projektu LFO jest Darek Maciborek, oświęcimianin, dziennikarz muzyczny RMF FM. Założył Fundację Peace Festvial, która wzięła na siebie ciężar organizacji LFO i imprez towarzyszących. Oczywiście przy udziale wielu osób, instytucji i firm.

Dobra zmiana

Kilka tygodni temu fundacja złożyła w sądzie wniosek o stwierdzenie upadłości. Problemy finansowe nie są jednak skutkiem tegorocznej edycji festiwalu. To sytuacja złożona, którą Maciborek i jego ekipa zawdzięczają „dobrej zmianie”.

„Do 2015 roku raz było lepiej, raz gorzej, ale wszystko się bilansowało. Umawialiśmy się z naszymi kontrahentami na bardzo dogodne terminy płatności, wynoszące nawet wiele miesięcy. To, między innymi, pozwalało nam zachowywać równowagę” – mówi Darek Maciborek, dyrektor Life Festival Oświęcim w rozmowie z eFO.

Wspomina, jak pierwsza trudna sytuacja finansowa spotkała go i jego współpracowników, kiedy to w 2016 roku na dwa miesiące przed LFO, na którym gwiazdami były Queen z Adamem Lambertem i Elton John, trzy spółki Skarbu Państwa wycofały się z partnerstwa.

„Mimo wcześniejszych zapewnień o współpracy, nie otrzymaliśmy finansowania kolejnej edycji festiwalu na poziomie półtora miliona złotych. Trzeba było podjąć wtedy decyzję czy odwołujemy festiwal, czy też fundacja pożyczy brakującą sumę, żeby w ogóle doprowadzić do kolejnej edycji” – wspomina Maciborek.

„Fundacja Peace Festival nie posiada żadnych aktywów, majątków, ziemi, ani budynków. Dlatego jedyną opcją było pożyczenie pieniędzy przeze mnie, jako założyciela fundacji. Wziąłem kredyt na swoją firmę i jako osoba prywatna, pożyczyłem fundacji półtora miliona złotych. Z tego udało się nam do tej pory spłacić kredyty na poziomie 500 tysięcy złotych. Obecnie jestem największym wierzycielem fundacji, ponadto jest cała lista partnerów, którym trzeba zapłacić, na co fundacja nie ma pieniędzy” – dodaje twórca festiwalu.

Bilety, dotacje, sponsorzy

LFO to impreza, która kosztuje około pięć-siedem milionów złotych. Jej kształt i budżet trzeba planować z rocznym wyprzedzeniem. Angażowanie i kontraktowanie artystów też odbywa się na wiele miesięcy przed planowaną edycją. Jesienią przed festiwalem muzycy oczekują także zaliczek, na które organizatorzy musza mieć pieniądze.

Jednym z elementów finansowania LFO są dochody ze sprzedaży biletów. Druga część to dotacje, a trzecia – pieniądze od sponsorów. Bilety stanowią trzecią część przychodów, dlatego apele o darmowe wejściówki na LFO dla mieszkańców miasta, działają na Darka Maciborka, jak płachta na byka.

„Nie znam festiwalu w Polsce, który oferuje darmowe bilety dla mieszkańców danego miasta. LFO nie jest komercyjnym przedsięwzięciem, ale musi zapłacić za wszystkie koszty organizacji, począwszy od honorarium artystów, scenę, nagłośnienie, światło, ochronę imprezy, kończywszy na toi toiach czy renowacji murawy stadionu” – tłumaczy Maciborek.

Zapewnia, że uczestnicy LFO zawsze byli w bardzo komfortowej sytuacji, bo ceny biletów były bardzo konkurencyjne i znacznie odstawały od tych na imprezy stricte komercyjne. Wejście na płytę Tauron Arena w Krakowie na koncert Queen kosztowało 280 złotych, a na LFO ceny biletów zaczynały się od 128 złotych.

„W tym roku zastosowaliśmy zniżkę dla wszystkich osób, posiadających „Kartę mieszkańca”. Nie jest więc prawdą, że nie mamy specjalnych cen dla oświęcimian. Mamy, bo fundacja nie jest tworem przeznaczonym do działalności komercyjnej” – wyjaśnia Darek Maciborek.

Milion w plecy

Samorządy miejski i powiatowy dotowały LFO. Jednak teraz, kiedy prezesi spółek Skarbu Państwa zależnych od obecnej władzy centralnej spowodowali katastrofę finansową fundacji i niemal postawili festiwal nad skrajem przepaści, konieczne wydaje się zainwestowanie Oświęcimia – Miasta Pokoju w markę Life Festival Oświęcim.

Ostatnią edycję festiwalu budżet Oświęcimia wspomógł kwotą 850 tysięcy złotych. Tymczasem ekwiwalent zwrotu świadczeń wahał się między pięć a sześć milionów. Taka jest wartość zwrotu umowy promocyjnej dla miasta, będącego głównym partnerem jako Miasto Pokoju i miasto, którego nazwa jest wpisana w nazwę festiwal. Dla samorządu to czysty zysk, generowany przez świadczenia outdoorowe, PR, marketingowe i wartości uzyskiwane przez organizatorów LFO w związku z działaniem z ich partnerami, w tym z mediami.

Maciborek chce, żeby Oświęcim (czytaj – samorząd) związał się na stałe z festiwalem. Odrzuca propozycje z dwóch innych miast, które w zamian za przeniesienie festiwalu proponowały naprawdę duże pieniądze. Nie wyobraża sobie jednak wyjścia z Oświęcimia ze względu na finanse. Mimo, że obecnie w związku z LFO jest prawie milion złotych „w plecy”.

Pozamuzealna wizytówka

W październiku Rada Miasta Oświęcim odrzuciła uchwałę, proponującą większościowy udział samorządu w spółce prawa handlowego, która organizowałaby od 2019 roku Life Festival Oświęcim. Kolejny punkt uchwały mówił o zaplanowaniu w budżecie miejskim kwoty, która przez trzy kolejne lata zasilałaby finansowy plan LFO. W tym czasie twórca festiwalu proponował Januszowi Chwierutowi, prezydentowi Oświęcimia, udział większościowy na poziomie 51 procent w spółce będącej organizatorem festiwalu.

„Jak ktoś mnie pyta, co miasto Oświęcim może jeszcze otrzymać od festiwalu, zawsze odpowiadam, że to jest jedyna inicjatywa, która udowadnia, że Oświęcim nie jest tylko i wyłącznie skazany na swoją przeszłość, na swoją historię. Dzięki LFO ludzie z Polski i zagranicy, nie tylko młodzi ludzie, kojarzą Oświęcim nie przez pryzmat Muzeum Auschwitz-Birkenau” – wyjaśnia Maciborek.

„Przez 40 lat nie udało się stworzyć czegoś, co byłoby pozamuzealną markową wizytówką, która odczarowuje i zmienia wizerunek miasta Oświęcim, wciąż związany w przekonaniu wielu osób z tragiczną historią” – dodaje dyrektor festiwalu.

10. edycja Life Festival Oświęcim ma dosyć ciekawą pod względem artystycznym formułę. Przyjechaliby na nią ci wykonawcy, którzy grali na LFO w poprzednich latach. Niestety dwie gwiazdy zagraniczne, które wcześniej potwierdziły obecność, wycofały się ze względu na brak deklaracji finansowych organizatora. Ten obecnie nadal rozmawia z innymi zagranicznymi artystami. Z kolei wszyscy polscy muzycy są zainteresowani i chcą wrócić na 10. edycję.

W minionym tygodniu Rada Miasta Oświęcim przyjęła Wieloletnią Prognozę Finansową, a w niej zarezerwowała po milionie złotych dotacji dla LFO na trzy kolejne lata.

Trudno wyobrazić sobie Oświęcim bez LFO 2019, dlatego „the show must go on…”

 

Komentarze
  • 22 grudnia 2018 11:26

    hotin

    A może tak zorganizować referendum wśród mieszkańców,bo ta Rada Miasta reprezentuje tylko jedną opcję polityczną i nie koniecznie tę słuszną?

  • 23 grudnia 2018 12:51

    Leszek

    „Sukces ma wielu ojców, porażka jest sierotą”. Redakcja „faktówOświęcim”, wbrew znanemu powiedzeniu oraz wbrew samym faktom i elementarnej logice, ustaliła ojcostwo chwilowego niepowodzenia LFO. Bez zaskoczenia – winna jest „dobra zmiana” i obecnie rządząca ekipa (w Polsce rzecz jasna, nie w Oświęcimiu !!!). Na marginesie – spółka TAURON sponsorująca LFO w ostatnich latach to zdaniem redakcji spółka skarbu jakiego państwa?

    Przytoczmy zatem słowa Pana Dariusza Maciborka dotyczące roku 2016:
    „Mimo wcześniejszych zapewnień o współpracy, nie otrzymaliśmy finansowania kolejnej edycji festiwalu na poziomie półtora miliona złotych. Trzeba było podjąć wtedy decyzję czy odwołujemy festiwal, czy też fundacja pożyczy brakującą sumę, żeby w ogóle doprowadzić do kolejnej edycji”.

    Przyjmując to wytłumaczenie obecnych problemów finansowych LFO za prawdziwe, trzeba zauważyć, że były one wynikiem błędnej decyzji organizatorów – nie mając odpowiedniego zabezpieczenia finansowego zorganizowali festiwal i popadli w długi.

    Pomijam, to mimowolne przekonanie redakcji, że psim obowiązkiem spółek skarbu państwa – czytaj: podatników – jest finansowanie inicjatyw, które określona i raczej wąska grupa ludzi uzna za warte takiego wsparcia. Nawet jeśli, powstaje pytanie dlaczego redakcja nie kieruje zarzutów także wobec prezydenta Janusz Chwieruta – wszak zależne od niego spółki miejskie mogły wziąć na siebie ową zaszczytną misję i dołożyć brakującą kwotę. A i samo miasto, beneficjent – tak wynika z tekstu – na poziomie 5 – 6 milionów złotych, mogło uszczuplić swoje i tak niemałe korzyści i zapobiec finansowej klapie. Zasłonę milczenia spuśćmy na wątek cen biletów … .

    Mogę się domyślać, że szlachetną intencją autora tekstu było wsparcie, chwilowo zagrożonej, a uznawanej przez niektórych za cenną dla miasta, inicjatywy LFO. Ale pomagać trzeba z głową. Na pewno nie wykorzystując realny problem do prymitywnej, kłamliwej i urągającej zdrowemu rozsądkowi politycznej „nawalanki”.

    Może należałoby zacząć od realnej dyskusji nad samą ideą festiwalu, jego ideologicznym przesłaniem i rzeczywistym znaczeniem dla promocji miasta. I – w przypadku zwolenników LFO – od szukania sojuszników i stałych źródeł finansowania.


Redakcja portalu zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy obraźliwych dla innych osób, zawierających słowa wulgarne lub nie odnoszących się merytorycznie do tematu artykułu, wpisu, obiektu. Informujemy, że oprogramowanie rejestruje dane osoby komentującej (IP, czas), które na wniosek prokuratury, sądu lub policji mogą zostać przekazane celem ścigania sprawców czynów sprzecznych z prawem.

Więcej informacji w regulaminie komentarzy.