polecamy
Oświęcimskie Wieści z ratusza – FILM
Sharenting, to nadmierne i nieostrożne dzielenie się przez rodziców w internecie zdjęciami dzieci.
Pomysłodawcą tego projektu Fundacji Media Forum, do którego dołączają Fakty Oświęcim, jest dziennikarz Adam Pieczyński. Celem jest przeciwdziałanie sharentingowi, czyli nadmiernemu i nieostrożnemu dzielenia się przez rodziców w internecie zdjęciami dzieci. Słowo sharenting powstało z połączenia dwóch angielskich określeń: share – dzielić się i parenting – rodzicielstwo.
W czasach, gdy sztuczna inteligencja pozwala na wykorzystanie materiałów foto i wideo w dowolnym celu, również przez ludzi, którzy nie mają dobrych intencji, obawa o bezpieczeństwo dzieci wydaje się szczególnie uzasadniona.
„Rodzice masowo fotografują swoje dzieci, a zdjęcia zamieszczają w sieci. Czy to prezent dla dzieci, czy dla… hejterów i seksualnych drapieżców?” – pyta Adam Pieczyński.
Rozpoczęcie roku szkolnego to typowy moment do uwiecznienia pociech na zdjęciach, a następnie dzielenia się nim w mediach społecznościowych. Tymczasem ustalenia NASK (Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa – Państwowy Instytut Badawczy – przyp. red.) są jednoznaczne.
„Bezrefleksyjne, dyktowane impulsem dzielenie się zdjęciami swoich potomków może im szkodzić. Teraz lub w przyszłości. (…) Sharenting może też prowadzić do cyberprzemocy i ataków online na dzieci. Mają one tak samo katastrofalne skutki jak realne napaści. Zdjęcia dzieci udostępniane w mediach społecznościowych mogą stać się przedmiotem szykanowania, hejtu i wyśmiewania ze strony innych użytkowników. To powoduje poważne konsekwencje emocjonalne i psychologiczne dla dzieci” – czytamy w raporcie.
Okazuje się, że zamieszczanie w sieci zdjęć dzieci i nastolatków to nie tylko problem rodziców.
„Regularnie sprawdzam, co na swoich publicznych fanpage’ach na Facebooku publikują szkoły. I tam jest już w tej chwili wszystko. Zdjęcia dzieci na basenie również. Często są to szkoły prowadzone przez bardzo świadome dyrektorki, które sprawnie zarządzają wizerunkiem placówki, a jednocześnie nie rozumieją, dlaczego zamieszczanie takich zdjęć jest niewłaściwe” – powiedziała Aleksandra Rodzewicz, ekspertka Instytutu Badań Edukacyjnych w rozmowie z Agnieszką Jucewicz, opublikowaną w Magazynie „Gazety Wyborczej”.
Poruszyła też temat publikacji fotografii z różnego rodzaju dyplomami z imieniem i nazwiskiem dziecka, klasą i nazwa szkoły, w której się uczy.
„Jeśli mamy wizerunek dziecka plus takie dane, to odnalezienie go i uwiedzenie – czy to w sieci, czy w realnym świecie – jest już bardzo proste. To jest takie wystawienie dziecka na tacy dla świata przestępczego” – dodaje specjalistka.