Dziki jest ten świat, czyli koncert dla Dzikiego – FILM

Jola Wodniak  |   Fakty,Kultura i rozrywka  |   28 lutego 2020 08:19
Udostępnij

Dzisiaj o godz. 18.30 w Międzynarodowym Domu Spotkań Młodzieży w Oświęcimiu przyjaciele zagrają dla Wiesława Dzikiego Kaniowskiego, legendy bluesa.

Dzikiego znają w Oświęcimiu wszyscy. Wraz z zespołem Liga Dusz przez wiele lat odnosił sukcesy na polskiej scenie muzycznej. Jego wokal i dynamizm sceniczny podziwiał też Ryszard Riedel.

Jest niejako wpisany w Oświęcim. Większość ludzi go zna, a i on ma mnóstwo znajomości. Broda, czapeczka z daszkiem, mnóstwo tatuaży. Tak, to Wiesiek „Dziki” Kaniowski. Można powiedzieć, że „Dziki” czuje bluesa. Bo właśnie ten gatunek muzyczny pokochał. Wiesiek był frontmenem nieistniejącego już oświęcimskiego zespołu „Liga Dusz” docenianego przez publikę.

Grupa rozpadła się wiele lat temu, ale „Dziki” wciąż śpiewa, dodając swoim głosem uroku wielu miejskim imprezom. Ponadto działa charytatywnie. Jest wolontariuszem niosącym pomoc innym przy każdej okazji.

Międzynarodowy Dom Spotkań Młodzieży w Oświęcimiu wraz z miejscowymi artystami zachęcają do wzięcia udziału w koncercie na rzecz Dzikiego.

Piątek, 28 lutego, godz. 18.30

W tym dniu charytatywnie zagrają Ultrasonic, czyli Kamila Sibik, Janusz Majcherek, Damian Kolasa, a także Weronika Boińska z Marcinem Boińskim, Marcinem Kurczem oraz Sewerynem Piętką. Poczatek wydarzenia o godzinie 18. 30.

Ultrasonic

Trzyosobowy skład grający muzykę będącą mieszanką z nieco wolniejszymi odmianami muzyki elektronicznej jak trip hop czy ambient. Zespół powstał w 2017 roku a założycielami są muzycy oświęcimskiej sceny Kamila Sibik i Janusz Majcherek. Damian Kolasa dołączył do zespołu po tym jak został laureatem jednego z powiatowych przeglądów artystycznych dla młodych talentów.

Weronika Boińska

Wokalistka, autorka tekstów, muzyki i ilustracji, świetnie znana w Oświęcimiu, a ostatnio także i szerszej publiczności dzięki licznym koncertom oraz sukcesom w ogólnopolskich stacjach radiowych. Zespół tworzą Marcin Kurcz – instrumenty klawiszowe i aranżacje, Seweryn Piętka – perkusja, Marcin „Owejszyn” Boiński – gitara basowa, aranżacje i organizacja oraz Wojtek Nowak – akustyk, realizator dźwięku niesamowite efekty audiowizualne, wieczny uśmiech.

„P0dczas koncertu organizujemy zbiórkę publiczną na rehabilitację i powrót do pełnej działalności artystycznej Wieśka Dzikiego Kaniowskiego. Bądźcie tam razem z nami” – zachęcaja organizatorzy.

Zachęcamy również do obejrzenia filmu „Dziki”, zrealizowany przez Biba Studio:

 

Wiesław Kaniowski w Rozmowach do kawy:

Przez dwadzieścia lat śpiewał w kapeli „Liga dusz”, która była wielokrotnie nagradzana, m.in. dwukrotnie przez publiczność na „Rawie Blues”. Jego wokal i sceniczną ekspresję doceniał sam Rysiek Riedel. Kapela mimo wielkich sukcesów rozpadła się. „Dziki” pił od kiedy skończył piętnaście lat. Do 1986 roku był nałogowym alkoholikiem. Dziś ma 69 lat i wiedzie spokojne życie. Śpiewa w kapeli „Dziki Squad”, którą założył.


„Dziki” to legenda Oświęcimia, wizytówka miasta. Zna go tam każdy. Niemożliwe jest przejście z nim kilkuset metrów bez przymusowego postoju – stale zaczepiają go przechodnie i proszą o krótką pogawędkę.

Z „Dzikim” poznałem się kilka lat temu. Doceniałem jego dokonania na scenie i postanowiłem nagrać o nim dokument. W zeszłym roku publiczność po raz pierwszy zobaczyła film „Dziki”. Obraz wzbudził sporo skrajnych emocji, bo mimo, że każdy znał Wieśka, to jego historia nigdy nie była opowiedziana kompletnie i bez ogródek. Około rok po premierze spotkałem się z „Dzikim” ponownie.

Co u ciebie słychać?

A wszystko w porządku, po staremu. Rock and roll! (Śmiech)

Coś się zmieniło od czasu premiery filmu dokumentalnego o tobie?

No zrobiło się „małe” zamieszanie! (Śmiech) Ludzie mi mówili, że kapitalny film i bardzo im się podobał. Podkreślali, że to bardzo szczery obraz. Zaczepiali mnie na ulicy i dzielili się wrażeniami. Działo się.

Twoi dawni koledzy z zespołu „Liga dusz” oglądali dokument?

Tak. Nawet Janusz Cetnar (autor muzyki i tekstów zespołu – red.) i był bardzo zaskoczony. Najbardziej tym, że wciąż śpiewam.

Nie każdy wie, że na premierze filmu, połączonej z twoim koncertem, obecna była twoja małżonka. Z tego co wiem, nigdy wcześniej nie była na twoim występie. Jak to jest w ogóle możliwe?

Nie wiem. Nigdy nie chciała przyjść. Zawsze mi mówiła, że nie ma czasu.

Ile lat występujesz na scenie?

Trzydzieści trzy.

I przez tyle lat nie miała czasu przyjść na choćby jeden koncert swojego męża?

Nie.

To przecież niebywałe.

Zgadzam się.

Pamiętam jak po premierze filmu podszedłem do twojej żony i zapytałem o jej wrażenia. Miała łzy w oczach i odpowiedziała tylko: „Nie jestem teraz w stanie zdania wykrztusić. Proszę mi wybaczyć…”

Powiedziała mi po kilku dniach, że była w wielkim szoku. A koncert totalnie ją rozłożył na łopatki. Nie spodziewała się, że ja tak śpiewam! (Śmiech) Słyszała mój wokal z kaset czy płyt, ale nigdy na żywo. Bardzo ją wzruszył moment, w którym ludzie wyciągnęli komórki do utworu „Sen o Victorii” zespołu Dżem i śpiewali razem ze mną.

Kiedy skończyliśmy robić film, twój zespół „Dziki Squad” rozpadł się. Jak sprawy mają się dziś?

Po krótkim czasie wróciliśmy do wspólnego grania.

Co było przyczyną twojego odejścia?

Nie chcę o tym mówić. Powiedzmy, że różnice w poglądach…

(„Dziki” puszcza do mnie oko)

Obecnie w zespole jestem ja, Tadek Liszewski, Tomek Naras, Janusz Majcherek i Witold Dziwlik. Po okresie urlopowym wracamy do koncertów. Z takich ciekawszych, to zagramy na WOŚP-ie w Oświęcimiu i w Brzeszczach.

Graliście też ostatnio dla małego Frania, który zmaga się z poważną chorobą.

Tak. Udało się zebrać ponad czterdzieści tysięcy złotych na jego leczenie.

Sporo grasz koncertów charytatywnych.

No tak. Ostatnio grałem na dniach Światowego Dnia Zdrowia Psychicznego, współpracuję ze Stowarzyszeniem Bratnich Serc. Sporo tego jest. Spełniam pewnego rodzaju misję.

To znaczy?

Kiedyś miałem ciężki wypadek w pracy. Odprysk poszedł z czerpaka i dostałem w głowę, pod kask. Skończyło się trepanacją czaszki… Długi czas byłem w śpiączce. Nie potrafili mnie wybudzić. Kiedy im się udało, neurochirurg powiedział do mnie: „Masz misję u Pana Boga”. Długo nie wiedziałem, co miał na myśli. Jaką mogę mieć „misję”? Któregoś dnia zadzwoniłem do niego i mówię: „Już wiem – będę śpiewał koncerty charytatywne”. Misja się wyklarowała. Przypominają mi o niej dwie metalowe płytki w głowie.

Dalszy ciąg rozmowy mozna przeczytać w serwisie rozmowydokawy.pl

Zobacz również:

Nowy utwór Ultrasonic: Don’t Let Me Down – FILM

 

Więcej w wydarzeniu na Facebooku:

 

Koncert odbywa się przy patronacie medialnym portalu Fakty Oświęcim.