Auschwitz nie spadło z nieba – FOTO

Redakcja eFO  |   Fakty  |   27 stycznia 2023 16:05
Udostępnij

Słowa ocalałego Mariana Turskiego „Auschwitz nie spadło z nieba” były głównym motywem obchodów 78. rocznicy wyzwolenia KL Auschwitz.

W tegorocznych obchodach rocznicowych wzięło udział 18 byłych więźniów niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz-Birkenau.

W czasie obchodów głos zabrały dwie ocalałe z Auschwitz – dr Eva Umlauf i Zdzisława Włodarczyk.

Eva Umlauf urodziła się w obozie pracy Novaky w 1942 roku. Jako dwuletnie dziecko w transporcie Żydów z Seredu na Słowacji wraz z całą rodziną 3 listopada 1944 roku trafiła do Auschwitz. 27 stycznia 1945 roku doczekała wyzwolenia.

„Wszyscy inni z naszej rodziny tego szczęścia nie mieli. Poza mną i moją mamą nikt nie przeżył. Moja siostra Nora urodziła się krótko po wyzwoleniu, w kwietniu 1945 roku. Całe rodzeństwo mojej matki zostało zamordowane” – wyznała.

Eva Umlauf. Fot. Jarosław Praszkiewicz

„Auschwitz to temat, który porusza, wyprowadza z równowagi i którego w jego potworności nie sposób pojąć, ani racjonalnie, ani emocjonalnie. To, że ja sama konfrontuję się z „Auschwitz we mnie” i „Auschwitz w niemieckim społeczeństwie”, jest zrozumiałe. Dla mnie Auschwitz to traumatyzujący element mojej biografii, emocjonalne dziedzictwo. To emocjonalne dziedzictwo nie skończy się na mojej osobie, ono będzie przekazywane… z pokolenia na pokolenie. Muszę więc sama zadbać o to, aby to dziedzictwo nie przeszło na moich synów, na moje wnuczki czy na moje otoczenie” – mówiła Eva Umlauf.

„Moje zaangażowanie na rzecz pełnej ludzkiego szacunku i pokojowej przyszłości jest dla mnie nieodzowne. Auschwitz nie może się powtórzyć. Jednak samo proklamowanie „Nigdy więcej” nie wystarczy. Utrwalony podział pomiędzy tymi, którzy chcą odsunąć od siebie okropności i tymi, którzy konfrontują się z okrucieństwami, trzeba przepracować razem. Jako ta, której to dotyczy, chcę wnieść w to swój wkład. Wiem, że nienawiść i wykluczenie jednostek czy grup zawsze prowadzą do agresji i wojny. Wiemy, że pomiędzy różnymi grupami czy ideologiami potrzebny jest most, aby zamknąć lukę empatii pomiędzy różnicami” – podkreśliła była więźniarka.

Zdzisława Włodarczyk urodziła się 21 sierpnia 1933 roku. Po wybuchu Powstania Warszawskiego 1 sierpnia 1944 roku, jej rodzina aresztowana przez Niemców 8 sierpnia 1944 roku, w jednym z pierwszych transportów z Warszawy trafiła do Auschwitz. Wolność odzyskała 27 stycznia 1945 roku.

Zdzisława Włodarczyk. Fot. Wojciech Grabowski

„Kiedy z przejściowego obozu w Pruszkowie zagonili nas do towarowych wagonów, ktoś głośno krzyknął: dokąd pojedziemy? Padła odpowiedź: na podkrakowską wieś. Jechaliśmy długo. Mój tato przez całą drogę obserwował trasę pociągu przez szparę ściany wagonowej. Nad wieczorem podjechaliśmy pod jakieś zabudowania i wtedy usłyszałam głos rozpaczy mojego taty. Chwycił się za głowę, uderzał nią o ścianę wagonu i wołał: Boże, gdzie my przyjechaliśmy? Gdzie my przyjechaliśmy? Popatrzyłam również przez szparę. Zobaczyłam tabliczkę białą z czarnym napisem: Auschwitz. Najgorsze były noce. Dzieci płakały, wołały mamy, że zimno, że głodno. Z czasem cichły, bo wiedziały, że nic i nikt nie pomoże” – wspominała Zdzisława Włodarczyk.

„Stojąc tu, w miejscu pamięci Auschwitz-Birkenau, z przerażeniem słucham wiadomości ze strony wschodniej, że tam jest wojna. Wojska rosyjskie, które nas tu wyzwoliły, tam prowadzą wojnę na Ukrainie. Dlaczego? Dlaczego?” – pytała na zakończenie Zdzisława Włodarczyk.

Piotr Cywiński, dyrektor Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, który w tym roku na obchody nie zaprosił przedstawiciela Rosji, przypomniał, że dzisiejszy świat nadal jest kruchy.

„Nasz świat okazał się być, kruchy w dobie morderczego antysemityzmu, ideologii Übermensch oraz żądzy tak zwanego Lebensraum. Nasz świat nadal jest kruchy. Dziś tu stoimy z wami, drodzy ocalali, którzy przeszliście przez ową najciemniejszą ścieżkę wojny. I trudno jest nam tutaj stać. Trudniej niż poprzednimi laty. Wojna najpierw gwałci traktaty, potem granice, wreszcie ludzi. Ofiary cywilne, odczłowieczone, zastraszone, poniżone, nie giną przypadkowo. Są zakładnikami owej wojennej megalomanii” – powiedział Piotr Cywiński.

„Warszawska Wola, Zamojszczyzna, Oradour i Lidice dziś nazywają się Bucza, Irpień, Hostomel, Mariupol i Donieck. Podobna chora megalomania, podobna żądza władzy. I podobnie brzmiące mity o wyjątkowości, o wielkości, o prymacie… tylko pisane po rosyjsku” – mówił dyrektor.

„Milczeć, znaczy oddawać głos sprawcom, Zachować neutralność oznacza wyciągnąć dłoń ku gwałcicielowi, pozostać obojętnym to nic innego jak dawać przyzwolenie mordercom. Dziś oto, na naszych oczach, pamięć mówi nam: sprawdzam! Dziś widać bardzo wyraźnie, czyje drzwi się otwierają, a czyje pozostają zamknięte” – podkreślał gospodarz miejsca obchodów.

Dyrektor Piotr Cywiński. Fot. Wojciech Grabowski

„W pierwszym pokoleniu po wojnie, Rolling Stonesi śpiewali: „Od wojny, dzieci, dzieli nas tylko strzał. Od miłości, siostro, dzieli tylko pocałunek” („War, children, it’s just a shot away, I tell you love, sister, it’s just a kiss away”). Miejmy świadomość, że każdy nasz gest liczy się tak, jak liczy się każdy brak gestu. We wszystkim tkwi wybór. Dziś znowu nadszedł czas koniecznych ludzkich wyborów. I tylko w pamięci możemy znaleźć klucze, które nas przeprowadzą przez nasze własne wybory” – zakończył dyrektor Cywiński.

W KL Auschwitz-Birkenau Niemcy zamordowali ok. 1,1 mln osób, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, sowieckich jeńców wojennych i ludzi innych narodowości.

W 2005 roku Organizacja Narodów Zjednoczonych uchwaliła 27 stycznia, dzień wyzwolenia KL Auschwitz-Birkenau, Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu.