polecamy
Oświęcimskie Wieści z ratusza – FILM
Fakty z powiatu: Powiatowa Rada Rynku Pracy pierwszy raz w nowej kadencji
Czy zastanawialiście się kiedyś na tym dlaczego bez jednych rzeczy, choć są potrzebne potrafimy się obejść a bez innych wcale nie będących artykułami pierwszej potrzeby nie wyobrażamy sobie życia?
Na przykład my kobiety, zahartowane w częstymi poświęceniami jesteśmy gotowe zrezygnować z wielu rzeczy związanych na przykład z naszym codziennym życiem. Jednakże w kwestii stroju bywamy nieugięte, szczególnie kiedy chodzi o pewne składniki garderoby, które uważamy za bezdyskusyjnie niezbędne.
„W sukience siła”
Mała czarna, bo o niej mowa, czyli krótka, nieskomplikowana sukienka w kolorze czarnym została wymyślona przez Jeana Patou a spopularyzowana w latach dwudziestych dwudziestego wieku przez projektantkę mody Coco Chanel, która zaprojektowała kolejne jej modele. Niegdyś była kojarzona z żałobą lub co ciekawe używana wyłącznie przez mężatki.
Uniwersalność Sukienki Chanel polegała na tym, że została zaprojektowana w taki sposób, aby nie było na niej widać żadnych plam, i aby wyglądała w niej dobrze każda kobieta niezależnie od sylwetki.
Za co kochamy „małą czarną”?
Ta prosta, elegancka czarna sukienka-baza, to filar stroju na każdą okazję. Zależnie od okoliczności może być dowolnie rozbudowywana, np. przy pomocy dodatków takich jak biżuteria apaszek, szali pasków bądź upraszczana.
Jedna i ta sama czarna sukienka koktajlowa po dodaniu odpowiedniej biżuterii, ozdób czy po zmianie obuwia może stać się strojem wieczorowym, natomiast po założeniu prostego żakietu – strojem biznesowym. Czy wiedziałyście, że ten jakże kobiecy element garderoby kiedy w czasach Coco Chanel wszedł do powszechnego użycia wyznaczył nowy styl? Co ciekawe jego nazwa nie odwoływała się do kobiecości a wręcz odwracała od niej uwagę. Styl ten nazwano „na chłopczycę.
Szpilki jakie znamy, czyli najbardziej kobiece buty świata.
Ostre jak sztylety – tak określano ten rodzaj obuwia zaprojektowany przez Rogera Viviera dla Christiana Diora w latach pięćdziesiątych XX wieku. To właśnie ich budowa, a konkretnie wygląd obcasów –cienkie i wysokie spowodował, że stały się znane jako „szpilki”.
W swej historii buty te miały wiele fanek. Jedną z nich była Marylin Monroe. Żeby zwracać na siebie uwagę, podobno skracała jeden obcas – dzięki czemu mogła bardziej kołysać biodrami.
A dzisiaj? No właśnie, dzisiaj wiele z kobiet zgromadziło całkiem pokaźne kolekcje tych sławnych butów. Zdają sobie sprawę z ich pozytywnego wpływu na ogólny wizerunek. To one powodują, że wydajemy się smuklejsze, wyższe i przyjmujemy wymuszoną wyprostowaną, elegancką postawę. I chociaż zmieniają się trendy, szpilki wydają się być na nie odporne. Poza niewielkimi modyfikacjami przetrwały do dziś aby dodawać nam szyku i pewności siebie.
Tak więc, mała czarna sukienka i buty na cieniutkich, smukłych obcasach od lat pozostają na topie mimo zmieniających się tendencji i trendów. Nie wygląda też na to żeby miało się to zmienić. A my, my nie mamy nic przeciwko temu.