polecamy
Oświęcimskie Wieści z ratusza – FILM
W niedzielę 18 listopada o godzinie 17 w Oświęcimskim Centrum Kultury odbędzie się kolejny pokaz filmu. Przyjść może każdy, a wstęp jest bezpłatny.
Bałem się bardzo przyjęcia tej odpowiedzialności. Czy podołam? Niby film amatorski, ale jak Mirek powiedział, że będzie premiera, kino, ludzie to o niczym innym nie myślałem przez dłuższy czas. Jakie ja mam doświadczenie, a do tego stres, kamera. Powiem szczerze, że po premierze w OCK doszedłem do wniosku, że było warto.
Tuż przed premierą wszedłem na widownie i zobaczyłem pełną salę. Zrobiło mi się ciepło na myśl, że tyle ludzi będzie oglądać nasz film. Czy będą oklaski, czy gwizdy? Czy wcześniej nie wyjdą? Film się rozpoczął i wszystko trochę zeszło ze mnie. Kilka razy obserwowałem salę.
Wszyscy byli wpatrzeni w ekran, jak zahipnotyzowani. No i wreszcie ujrzałem siebie w akcji. Bardzo przyjemny widok, super uczucie. I od razu przed oczami miałem czas kręcenia tych scen i myśl – co mogłem zrobić lepiej, inny gest, inaczej się poruszać. Było to bardzo miłe.
Z planu najbardziej zapamiętałem przejażdżki dorożką po mieście. Ten wzrok ludzi. Miałem wrażenie, że mi tego zazdroszczą. Stuk kopyt i wiatr we włosach. Niecodzienny widok zapewne.
Największą frajdą było to, że mogłem zagrać w większości scen. Byłem traktowany kilkakrotnie jak gwiazda (śmiech). Można się do tego przyzwyczaić. Nawet moje sugestie były wysłuchiwane, czułem się jak aktor z najwyższej półki. Takie oświęcimskie Hollywood.
Co do problemów, to zdecydowanie były to dialogi. Co innego się poruszać, przedstawiać jakąś scenkę. Dialogi były bardzo stresujące i często powtarzane. W efekcie końcowym wyszło super.
Podczas zdjęć odwiedziliśmy Kraków i miejsca akcji naszego filmu. Ku naszemu zdumieniu wszystkie istnieją do dzisiaj. Mieliśmy ze sobą egzemplarz tajnego detektywa, w którym było kilka zdjęć z lat kiedy wydarzyło się to zdarzenie i ku naszemu zdziwieniu, podwórko z gazety wyglądało tak samo w 99 procentach, jak na starych zdjęciach. Cały budynek kartelu rybnego również mało co odbiegał od oryginału. Pamiętam te obrazy do dziś.
Podczas rekonesansu przed filmowego, Mirek Ganobis stwierdził, że potrzebuję rodziny. Musi mnie pożegnać przed wyjazdem do Krakowa. Miało być kilka uścisków i całusów. Gdy moja żona Magdalena usłyszała, że może zagrać w filmie – od razu się zgodziła, a że mam dwie córki Maję i Martynkę – kompletowanie rodzinki poszło w momencie. Pewnego dnia pochwaliłem się mamie, że szykuje się ciekawy projekt i zdradziłem jej kilka szczegółów. Po chwili kolejny statysta był gotowy.
Miałem z tym najłatwiej. Kaszkiet, marynarka z garnituru i spodnie – to nie był problem, a i przy butach pomógł mi sam reżyser Mirosław, więc szybko miałem skompletowane ubranie. Z paniami był większy problem. W latach trzydziestych kobiety miały charakterystyczne ubrania. Suknie, kapelusze, nietuzinkowe torebki. Im tak łatwo nie było.
Ruszyliśmy kilkakrotnie w miasto i udało się skompletować ubrania. Dzieci pomogła ubrać Fundacja Auschwitz Memento, która jakiś czas przed nami również kręciła film pt. „Nieobojętni” i dzięki temu, że przyjaźnię się z Pauliną Wądrzyk, pożyczyła mi kilka zestawów dziecięcych dla córek. W tydzień byliśmy w pełnej gotowości.
Cieszę się, że Mirosław Ganobis obdarzył mnie zaufaniem. Odkąd poznałem Mirka, mój świat zaczął się zmieniać. Spojrzenie na pewne miejsca dzięki jego opowiadaniom i historiom, zaczęło nabierać nowego kształtu. Jak to powiedział podczas premiery Krzysztof Agatowski ,,Mirek jest jak wirus” – zaraża wszystkich. Najlepsze jest to, że jest w tym bardzo efektywny. Zaraził i mnie.
Bardzo dziękuje mojej kochanej rodzince za udział, pomoc i wsparcie. Żonie, córkom i mamie oraz wszystkim kolegom i koleżankom z planu za zaufanie i mam nadzieję, że się dobrze spisałem, że wszyscy zostawiliśmy w tym mieście ślad po sobie, który będzie pamiętany przez długie lata.
„Oświęcimski kartel rybny” już po premierze – FILMY, FOTO