polecamy
Oświęcimskie Wieści z ratusza – FILM
Piotr Baraniak. Fot. zbiory prywatne
Pasją 35-letniego Piotra Baraniaka od zawsze była muzyka. Szczególną miłością darzy punk rock, który gra mu w duszy od zawsze. Przez sporą część życia grał na perkusji w dwóch zespołach i udzielał się intensywnie na scenie muzycznej. Kochał jeździć na koncerty, również jako widz. Drugą pasją jest motoryzacja oraz spawalnictwo. Jako spawacz pracował ostatnie kilka lat w różnych firmach i próbował sił w tym fachu również w Niemczech.
„Gdy wszystko zaczęło się układać wydarzył się wypadek, który sprawił, że nasz świat się zawalił. Mąż pewnego popołudnia po prostu nie wrócił do domu, otrzymałam telefon, że podczas ćwiczeń na siłowni stracił przytomność. Trafił do szpitala, gdzie usłyszałam tragiczną diagnozę, która do dziś huczy mi w uszach – pęknięcie tętniaka mózgu” – opowiada Izabela Polak-Baraniak, żona Piotra.
Udało się. Po trzech tygodniach śpiączki lekarze rozpoczęli wybudzanie. Okazało się, że brzeszczanin ma sparaliżowaną lewą stronę ciała.
Intensywna i regularna rehabilitacja zaczęła przynosić pierwsze pozytywne efekty, Piotrek odzyskał przytomność, zaczął rozmawiać z nami i z rodzicami. Podczas operacji ratującej życie Piotra, lekarze usunęli część kości czaszki, dlatego konieczne było przeprowadzenie kolejnej operacji, polegającej na uzupełnienie tych kości.
Rodzina Baraniaków. Fot. zbiory prywatne
Ze względu na zalegający płyn mózgowo-rdzeniowy konieczne jest przeprowadzenie trzeciej operacji. Wszystkie operacje miały status zagrażający życiu i były przeprowadzane w znieczuleniu ogólnym. Jednak ich przeprowadzenie nie było kwestią wyboru, tylko koniecznością.
„Po trzeciej operacji rozpoczął się na nowo nasz koszmar. Mąż nie mógł się wybudzić, w wyniku powikłań i osłabienia organizmu dostał bardzo ciężkiej sepsy, do tego doszło obustronne zapalenie płuc i pojawił się również niedobór sodu” – wyjaśnia Iza.
Piotr trafił na intensywną terapię, gdzie lekarze wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej.
„Odchodziłam od zmysłów, dopiero odzyskałam swojego męża a na nowo mogłam go stracić. Ból rozdzierał mi serce, brakowało już łez” – mówi żona i mama trzyletniego Frania.
Po trzech tygodniach lekarze próbowali go wybudzić, niestety nie udało się. Jest w stanie minimalnej świadomości. Pierwsza diagnoza stan wegetatywny, brak reakcji i kontaktu. Piotrek od września 2020 jest przykuty do łóżka, jest więźniem własnego ciała.
Piotr z synkiem Franiem. Fot. zbiory prywatne
Jego stan jest na tyle ciężki, że koniecznością jest, by przybywał w ośrodkach od szpitala, przez ośrodki rehabilitacji po dom opieki włącznie. Jedyna nadzieja na powrót Piotra Baraniaka do zdrowia to rehabilitacja w prywatnym ośrodku w Polsce, w którym miesięczny pobyt to koszt około 24 tysięcy złotych.
„W ośrodku przebywa od 14 września, ale nasze rodzinne pieniądze się kończą, potrzebujemy pomocy. Konieczne było również przewiezienie Piotrka do Polski z Niemiec, co zorganizowaliśmy i opłaciliśmy sami jako rodzina. Marzę by mój mąż miał szansę na długotrwałą rehabilitację, która wierzę z całych sił, że przyniesie pozytywne efekty i Piotrek odzyska świadomość, zdrowie i życie” – tłumaczy rodzina Piotra.
„Patrzę na mojego męża i tak bardzo chciałabym mu pomóc, bezsilność doprowadza mnie do łez… Gdyby tylko miłość mogła go uleczyć, już dawno wraz z naszym synkiem biegałby śmiejąc się radośnie. Niestety, takiego cudu nie uda mi się sprawić, ale mogę Was prosić o cud i pomoc. Pomóżcie Piotrkowi wrócić do nas” – apeluje Iza wraz z synkiem Franiem.
Można pomóc Piotrowi z Brzeszcz wpłacając dowolny datek poprzez stronę mammoc.pl/piotr-baraniak