Rafał Zając: to była jedna z moich lepszych decyzji w życiu

Paweł Obstarczyk  |   Siatkówka  |   15 marca 2020 13:20
Udostępnij

Rozmowa z Rafałem Zającem, statystykiem Berlin Recycling Volley, sportowcem wychowanym i związanym z powiatem oświęcimskim.

Jak w klubie przyjęto decyzję o zakończeniu sezonu z anulowaniem wyników Bundesligi? Rozegraliście 20 kolejek, mieliście sporą przewagę nad rywalami. Do obrony mistrzostwa zabrakło niewiele

,,Decyzja była dla nas bardzo ciężka, ponieważ regulamin Bundesligi pozwala na sklasyfikowanie drużyn, jeżeli została zakończona runda zasadnicza. Nam do tego momentu zabrakło rozegrania dwóch meczów, które nie miały żadnego znaczenia dla naszej pozycji. Mieliśmy bowiem 11 punktów przewagi nad drugim zespołem, więc nawet oddanie ich walkowerem dawało nam pierwsze miejsce. Z drugiej jednak strony liczba zachorowań w Niemczech drastycznie się zwiększyła, dlatego też patrząc na problem z szerszej perspektywy decyzja na pewno była słuszna. Myślę, że nikt w drużynie jej nie kwestionował, ale mimo wszystko niedosyt pozostaje, ponieważ założony cel zdobycia wszystkich trzech krajowych trofeów (Superpuchar, Puchar i mistrzostwo) był naprawdę na wyciągnięcie ręki”.

A ty co sądzisz o tym fakcie?

,,W mojej opinii decyzja była bardzo ciężka do podjęcia, podobnie jak w każdej innej lidze, również polskiej. Myślę, że dla zawodników i sztabów taki wynik jest najgorszym z możliwych scenariuszy, ale w tej sytuacji to nie siatkówka i wyniki są najważniejsze lecz zdrowie. Pomimo tego, iż bardzo dla nas bolesna decyzja, to jest ona słuszna”.

Czy problem koronawirusa dotyczy bezpośrednio kogoś z waszego klubu?

,,Nie, w momencie podjęcia decyzji wszyscy członkowie drużyny i sztabu czuli się dobrze”.

Na jak długo macie wolne? Wracasz do Polski? Czy przed wyjazdem musisz przejść kwarantannę?

,,Wolne mamy do rozpoczęcia przygotowań do nowego sezonu czyli do sierpnia. Oczywiście do tego czasu spoczywa na nas obowiązek zbudowania drużyny, więc w jakimś wymiarze dalej pracujemy. Wykonujemy swoje obowiązki z domu. Sytuacja rozwinęła się naprawdę bardzo szybko i na tą chwilę staramy się odnaleźć w nowej sytuacji. Jeszcze w czwartek przygotowywaliśmy się do niedzielnego meczu. Wieczorem otrzymaliśmy decyzję ligi i już w piątek mieliśmy oficjalne pożegnanie. Halę zamknięto a my musimy podjąć decyzję co dalej. Niektórzy chcą wracać jak najszybciej, niektórzy jak np nasz drugi trener Lucio Oro, mieszkający na co dzień we Włoszech, musi zostać tutaj. Ja staram się podjąć najlepszą decyzję. Powrót dla mnie wiąże się z obowiązkową kwarantanną, ale myślę że to jest w tej sytuacji jest rzeczywiście potrzebne”.

Jaka jest atmosfera wśród Niemców?

,,Jeżeli chodzi o atmosferę tutaj, to ja szczerze mówiąc jej tak mocno nie odczuwam. Na ten moment nie mówię dość dobrze po niemiecku żeby śledzić lokalne media. W sklepach i na ulicach Berlina paniki nie czuć. Ludzie zachowują się zupełnie normalnie, ale też w tym akurat mieście zachorowań w skali kraju jest niewiele. W tej chwili w Niemczech jest ok 4500 zarażonych, w Berlinie poniżej 200. W skali prawie czteromilionowego miasta i ogólnych rozmiarów epidemii nie jest wcale aż tak strasznie”

Dobrze, ale do teraz sezon trwał. Rozegraliście 20 spotkań ligowych. Do tego dochodzą puchary europejskie i krajowy. Wasze wyniki były bardzo dobre. Skomentuj proszę wasz start w tych rozgrywkach.

,,Ogólnie myślę, że w tym sezonie spisywaliśmy się bardzo dobrze. Pierwszy raz w historii klubu zdobyliśmy superpuchar, po kilkuletniej przerwie puchar, w lidze nie przegraliśmy meczu. Trudno sobie wyobrazić lepszy wynik. Dodatkowo udało się nam zbudować świetny zespół, nie tylko od strony siatkarskiej, ale również pod względem charakteru. To była grupa w której czuliśmy się ze sobą bardzo dobrze i to było odczuwalne zarówno na meczach jak i poza nimi. Jeżeli już wspomniałem o atmosferze to muszę również dodać, że naprawdę ogromnym wsparciem są dla nas kibice. To niesamowita grupa ludzi! Przeciętnie na meczu było około 4000 ludzi, nawet z przeciwnikami z dołu tabeli. Część bliżej związanych z zespołem osób jeździ z nami na wszystkie mecze, także na te wyjazdowe w lidze mistrzów. Niewielka grupka dotarła z nami nawet do oddalonego o 5500 km. Kemerowa. Wracając do samych rozgrywek ligi mistrzów to tam troszeczkę nam zabrakło szczęścia zarówno w losowaniu jak i na boisku. Dodatkowo w ważnych meczach nie mogliśmy ze względu na uraz skorzystać z naszego podstawowego atakującego, a mierzyliśmy się z silnymi rosyjskimi zespołami. Niemniej jednak walczyliśmy i nie zabrakło wiele. Myślę, że mimo wszystko możemy być zadowoleni, pomimo tego, że nie udało się zrealizować celu i awansować do kolejnej rundy”

Jakie są plany twoje i zarządu? Zostajesz w klubie?

,,Planuję zostać. Rozmawiamy na ten temat z klubem. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i zakończymy rozmowy podpisaniem nowej umowy”

Zostawmy twój obecny klub i skupmy się na przeszłości. Jakie były twoje początki siatkarskie?

,,Moja przygoda z siatkówką zaczęła się na szkolnych zajęciach SKS. Tam zauważył mnie jeden z nauczycieli wychowania fizycznego. W tamtym czasie nie było w moich okolicach żadnego klubu. Grupa nauczycieli kochających siatkówkę zaprosiła mnie na swoje treningi. Tam bardzo szybko zasugerowali mi, że jeżeli chcę się dalej rozwijać, powinien znaleźć dobry, młodzieżowy klub. Tak trafiłem do Kęczanina Kęty. W tamtym czasie na każdy trening woził mnie ojciec, ponieważ nie miałem prawa jazdy. Tak naprawdę gdyby nie olbrzymie zaangażowanie moich rodziców nie miałbym szans zacząć. Jestem im za to bardzo wdzięczny”.

Jaka była rola twoich rodziców w twoim rozwoju sportowym?

,, Rodzice dbali o to żebym miał jakąś swoją dziedzinę aktywności, którą lubię, ale nie naciskali nigdy, że muszę coś konkretnego osiągnąć i że to musi być siatkówka. Zaczynałem od karate, trenowałem wiele lat, dopiero potem pojawiła się siatkówka i tak zostało”.

Jak przebiegała twoja dalsza przygoda z siatkówką w wieku młodzieżowym?

,,Pierwszym moim klubem był Kęczanin Kęty. Bardzo lubiłem ten zespół i zawodników, lecz po skończonym sezonie dużo chłopaków odeszło i ja też zdecydowałem się zmienić miejsce. Następnie był klub Janina Libiąż, potem MCKiS Jaworzno i tam zakończyłem okres gry jako junior i zacząłem seniorską siatkówkę. Każdy z klubów wspominam bardzo dobrze. Poznałem w nich wielu świetnych ludzi i w każdym nauczyłem się czegoś nowego.”

Jak potoczyły się twoje losy w sporcie seniorskim?

,,Po sezonie w grupie kadetów w Kętach, Libiążu, jak wcześniej wspomniałem trafiłem do Jaworzna i tam pierwszy sezon łączyłem grę w grupie młodzieżowej oraz seniorskiej. To było bardzo dobre doświadczenie i kawał wykonanej pracy, ponieważ byłem bez przerwy w treningu. Trzy razy w tygodniu trenowałem z zespołem juniorów, dwa razy z zespołem seniorów. W sobotę miałem mecz z jednym zespołem i w niedzielę z drugim. Oba zespoły były silne. Z młodzieżowym nieco nam zabrakło szczęścia, żeby wygrać w tamtym czasie bardzo wymagającą śląską grupę, a z grupą seniorów awansowaliśmy do II ligi. Po sezonie nie udało mi się utrzymać na tym poziomie i kontynuowałem na poziomie III ligowym, następnie przeniosłem się do Czechowic-Dziedzic, również do III ligi”

Później wróciłeś do swojej gminy.

,,Po tym sezonie zaczęliśmy ze znajomymi z Brzeszcz projekt. Chcieliśmy coś stworzyć w naszym mieście i zgłosiliśmy zespół do rozgrywek IV ligi. Te czasy wspominam bardzo dobrze. Oczywiście nie była to profesjonalna siatkówka, ale jak na ten poziom zbudowaliśmy silny zespół i wzbudziliśmy w okolicach zainteresowanie. Pamiętam jeden mecz gdzie do naszej szkolnej sali, na której rozgrywaliśmy mecze, przyszło ponad 200 osób, żeby nas wesprzeć i zrobili niesamowita atmosferę. Udało się nam awansować w tym sezonie. Bardzo dobrze wspominam ten okres.”

Co było twoją największą porażką jako siatkarz, a z czego jesteś najbardziej zadowolony?

,,Myślę, że moją największą  porażką jest to, że mimo usilnych starań kariery jako zawodnik nie zrobiłem. Do sukcesów, które dobrze wspominam zaliczyłbym awans do III i II Ligu oraz w późniejszym czasie występy w II Lidze. Nie odgrywałem wtedy w zespole niestety większej roli, ale zaspokoiłem swoją ambicję gry w lidze na szczeblu centralnym”

Dlaczego zdecydowałeś się przestać być ligowym siatkarzem?

,,Nigdy nie podjąłem decyzji, żeby przestać grać. Uwielbiam siatkówkę! Nigdy w moim życiu nie grałem na poziomie, na którym byłoby to moje źródło utrzymania, więc nie musiałem podejmować drastycznych decyzji. W poprzednich latach udawało mi się znaleźć czas na własny trening, na grę w lidze amatorskiej. Jednak głównym celem jest teraz lato. Ze względu na specyfikę kontraktów sportowych czas na siatkówkę mam głównie wtedy i staram się trenować więcej na piasku.”

Czy w twoim przypadku przejście z roli czynnego zawodnika do funkcji trenera było czymś naturalnym?

,,Przejście do roli trenera było dla mnie w pewien sposób szalone i wymuszone, ponieważ nastąpiło to w czasie kiedy byłem zawodnikiem Czechowic-Dziedzic w II lidze. W trakcie sezonu klub zdecydował rozwiązać umowę z trenerem i nową funkcję zaproponowano mnie. Zmiana była natychmiastowa, w jeden dzień grałem, następny prowadziłem zespół. Po pierwszym szoku myślę, że nawet nieźle poszło. Moje pierwsze kroki jako statystyk były już nieco bardziej planowane i spokojne.”

Co należy do zadań statystyka?

,,Główne zadania statystyka w klubie właściwie są trzy. Podstawowym zebranie informacji o przeciwniku i przygotowanie strategii na najbliższy mecz. Staramy się znajdować schematy zachowań w grze przeciwnika, żeby móc odpowiednio reagować. Na przykład analizując zagrywkę przeciwnika definiujemy nasze ustawienie i zachowanie podczas przyjęcia zagrywki. Dla naszych zagrywających dajemy informację, gdzie my powinniśmy kierować zagrywkę. Środkowym bloku przekazujemy jak prowadzi grę rozgrywający przeciwnika i jak powinniśmy na to reagować. Wszystkie informacje drukujemy dla każdego zawodnika (to nazywamy game planem) i oglądamy wspólnie charakterystyczne elementy podczas odprawy. Druga częścią pracy jest analiza na żywo w trakcie meczu. Zapisuję każdą akcję w specjalnym oprogramowaniu, dzięki któremu trener na bieżąco w trakcie gry może sprawdzać efektywność naszej gry i czy nasze założenia się sprawdzają, czy może musimy wprowadzić drobne korekty. Ostatnim wreszcie elementem jest śledzenie naszej gry. To pomaga trenerowi szczególnie w prowadzeniu treningu. Podsumowując praca statystyka to głównie pozyskiwanie, analizowanie i wyciąganie wniosków z danych”.

Gdzie i z jakimi efektami pracowałeś jako statystyk?

,,Pierwsze kroki stawiałem jako statystyk w Będzinie w zespole występującym w młodej Plus Lidze (Rozgrywki U23 – później zostały wycofane). Wtedy jeszcze łączyłem to z pracą na uczelni. Udało mi się tam pokazać z dobrej strony. Los się w pewien sposób do mnie uśmiechnął, bo zaraz po zakończeniu naszych rozgrywek, a pięć kolejek przed końcem rozgrywek żeńskiej Orlen ligi nastąpiła w Dąbrowie Górniczej zmiana trenera i również statystyka. Zgłosiłem swoją kandydaturę i tam dokończyłem sezon. Wtedy jeszcze był to dla mnie swojego rodzaju okres próbny. Zakończył się bardzo pomyślnie, ponieważ po zakończeniu rozgrywek ówczesny trener Magdalena Śliwa zaproponowała mi pozostanie w drużynie na nowy sezon. W ten sposób, coś co było dla mnie jeszcze na tym etapie eksperymentem nagle stało się moją pracą.”

Jak to się stało, że z Dąbrowy Górniczej trafiłeś do mistrza Niemiec?

,,Jak wszystko co w życiu dobre stało się to przez przypadek. Zagraliśmy dobry sezon z zespołem z Dąbrowy Górniczej i chciałem tam zostać. Ambicje były duże, chcieliśmy zrobić to co się nie udało zrobić rok wcześniej i awansować z powrotem do ekstraklasy. Wydawało się, że wszystko idzie w dobrą stronę. Prowadziliśmy rozmowy z zawodniczkami. Większość, której złożyliśmy propozycję, wyraziła chęć gry i stało się coś złego. Ze względów, które już lepiej zostawić, klub zakończył swoją działalność. Postawiło mnie to w bardzo trudnej sytuacji. Z tej mnie wyciągnął przyjaciel, z którym pracowałem w lidze (wtedy w Wieliczce, po sezonie zmienił klub na Zaksę Kędzięrzyn Koźle). Powiedział mi, że być może zespół z Berlina ciągle szuka statystyka i może dobrze byłoby się skontaktować z jego działaczami. W tym czasie prowadziłem rozmowy jeszcze z dwoma innymi zespołami, lecz kiedy trener odpowiedział na moją wiadomość, byłem pewny, że jeżeli tylko rozmowy zakończa się pomyślnie to wybiorę Berlin. Rozmawialiśmy przez kilka dni, trener bardzo skrupulatnie analizował sposób, w jaki pracowałem wcześniej. Przyglądał się moim metodom analiz. Ostatecznie doszliśmy do porozumienia, z czego bardzo się cieszę. Myślę, że to była jedna z moich lepszych decyzji w życiu.”

Powiedz coś jeszcze o twoim graniu amatorskim i na piasku.

,, Na piasku moim partnerem jest Marek Drobisz z którym miałem okazję grać również na hali. Mimo drobnych tarć udało się przetrwać w tym duecie już dobrych kilka sezonów. Gramy głównie na okolicznych turniejach w świetnie moim zdaniem zorganizowanym  cyklu mistrzostw miast śląska. W naszym najlepszym sezonie udało nam się zdobyć wicemistrzostwo. Próbowaliśmy również swoich sił w jednym turnieju eliminacyjnym do mistrzostw Polski. Niestety w eliminacjach trafiliśmy na bardzo ciężką parę, która ostatecznie zajęła w turnieju głównym miejsca 5-6. Zagraliśmy świetny mecz, który przegraliśmy w końcówkach. W pierwszym secie prowadziliśmy już 19:16, w drugim 20:18. Przegraliśmy oba. Ciężko opisać co się dzieje w środku po takiej porażce. Postanowiliśmy o tym zapomnieć i zrezygnowaliśmy również z turniejów tej rangi.”

Najnowsze realizacje wideo