W sytuacji zagrożenia ważniejszy był telefon do gminy, niż na 112

Paweł Wodniak  |   Edukacja,Fakty  |   4 lutego 2020 16:18
Udostępnij

W szkole w Brzeszczach nastąpiła awaria akumulatorów instalacji fotowoltaicznej. Dyrektorka zamiast na 112, zadzwoniła do magistratu.

Do zdarzenia doszło jeszcze przed feriami w Szkole Podstawowej nr 1, będącej częścią Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 4 z Oddziałami Integracyjnymi w Brzeszczach. W obiekcie funkcjonuje instalacja fotowoltaiczna, która nadmiar energii gromadzi w akumulatorach.

Rankiem, kiedy dzieci szły na lekcje, konserwator wyczuł dziwną woń. Zorientował się, że zapach pochodzi z przegrzanych akumulatorów.

„Wskutek przegrzania akumulatory się rozszczelniły i zaczął wydobywać się z nich nieprzyjemny zapach. Wtedy z gminy pojechał sztab kryzysowy, wezwaliśmy Państwową Straż Pożarną i naszych ochotników” – mówi Faktom Oświęcim Łukasz Kobielusz, wiceburmistrz Brzeszcz.

Magdalena Maj, sekretarz gminy, która była na miejscu z naprędce zebranym zespołem kryzysowym, opowiada, że gdy urzędnicy dotarli na miejsce, było już po ewakuacji dzieci i personelu.

„Kiedy przyjechaliśmy, budynek byłego gimnazjum był już cały pusty. Wszystkie dzieci przeszły do starej części szkoły, a drzwi były zamknięte. Nie było zagrożenia” – tłumaczy Magdalena Maj.

Kilka minut po godzinie 8 do Brzeszcz wyjechały dwa zastępy Państwowej Straży Pożarnej w Oświęcimiu, wezwane przez członka zespołu kryzysowego, już po jego przybyciu do szkoły.

„Baliśmy się, że fetor może podrażnić drogi oddechowe dzieciaków. Akumulatory zostały odpięte od instalacji, ich temperatura spadła i strażacy wynieśli je na zewnątrz. Przewietrzyli szkołę i zmierzyli, czy zapach, który się wydobywał, mógł negatywnie wpłynąć na młodzież. Z protokołu wynika, że nie było takiego zagrożenia” – zapewnia Łukasz Kobielusz.

Zanim jednak strażacy stwierdzili, że woń, choć uciążliwa, nie powinna wpłynąć na zdrowie uczniów i personelu, minęło trochę czasu.

Usystematyzujmy chronologię działań. Konserwator stwierdza przegrzanie i rozszczelnienie akumulatorów. Krystyna Wrona, pełniąca obowiązki dyrektora szkoły, nakazała ewakuację uczniów i personelu z budynku byłego gimnazjum, gdzie działa fotowoltaika, do starej części szkoły. Ta przebiegła wzorcowo.

Następnie dyrektor Wrona dzwoni do Urzędu Gminy w Brzeszczach. Burmistrz Radosław Szot jest na urlopie. Jego zastępca Łukasz Kobielusz nie dotarł jeszcze do magistratu. Zbiera się zespół kryzysowy pod przewodnictwem Magdaleny Maj, sekretarza gminy, który natychmiast jedzie do szkoły.

Mijają kolejne minuty. Zespół kryzysowy przyjeżdża na ulicę Szkolną.

„Po uzyskaniu informacji od pani dyrektor wezwaliśmy Państwową Straż Pożarną, w tym oddział chemiczny” – relacjonuje Magdalena Maj.

Pytam wiceburmistrza Łukasza Kobielusza, czy to nie dyrektor szkoły powinna wezwać służby ratownicze, kiedy zaistniało zagrożenie. Dlaczego najpierw zadzwoniła do gminy, a nie na numer 112? Przecież do przyjazdu straży pożarnej nie znała skali zagrożenia.

„To jest dobre pytanie. Porozmawiam z panią dyrektor i wyjaśnimy sobie sprawę, w kontekście procedur” – zapewnił nas Łukasz Kobielusz.

Przed spotkaniem z burmistrzem chcieliśmy porozmawiać z dyrektor Krystyną Wroną. Kiedy w końcu udało się nam do niej dodzwonić reporter Faktów Oświęcim usłyszał słowa: „Wszystko ma pan na stronie internetowej, ja nie udzielam żadnych informacji”, a następnie trzask odkładanej słuchawki.

„Mimo wszystko zadziałaliśmy bardzo szybko. Szczęście w nieszczęściu, że to się stało, kiedy szkoła funkcjonowała, a nie na przykład w piątek wieczorem, bo mogłoby dojść do pożaru” – ocenia Łukasz Kobielusz.

 

Najnowsze realizacje wideo

.
Kalendarium
Reklama
. . . . . . . . . . . . . . .