Marcin Wandor: Nie rozumiem wymówek

Paweł Obstarczyk  |   Piłka nożna  |   30 grudnia 2019 20:51
Udostępnij

Rozmowa z Marcinem Wandorem bramkarzem obecnie LKS Głębowice, a wcześniej Strumienia Polanka Wielka, Górnika Brzeszcze, Brzeziny Osiek i Orła Wieprz.

– Kiedy zacząłeś treningi piłkarskie i jak wspominasz swoje treningi i grę w czasach dziecięcych i młodzieżowych?

,,W Głębowicach, gdzie się wychowałem, nie było jeszcze wtedy boiska pełnowymiarowego. Graliśmy na małym boisku przy zamku. Jeździliśmy więc na rowerach do Gierałtowic, a od 1993 roku zacząłem moją przygodę w Polance Wielkiej. Tam zostałem zarejestrowany w rozgrywkach prowadzonych przez oświęcimski podokręg. Trampkarzy w tamtym czasie w klubie nie było. W zespole juniorów grałem mało, bo już w sezonie 1994/1995 zostałem rezerwowym bramkarzem B klasowej wtedy drużyny seniorów. W tym sezonie Strumień wywalczył awans do A Klasy, a ja pomogłem mu w tym grając w dwóch spotkaniach. Był to okres, gdy na treningi i mecze jeździliśmy osiem kilometrów na rowerach, bo z Głębowic jeździło nas kilku”

– Czy od początku wiedziałeś, że chcesz bronić?

,,Praktycznie od początku grałem na bramce. Broniłem już w rozgrywkach w szkole podstawowej i tak zostało do dziś”

– Jak wspominasz swoją grę w Strumieniu?

,,Po wspomnianym sezonie etatowy bramkarz Ryszard Nowak, od którego uczyłem się w początkowym etapie przygody z piłką nożną zakończył karierę. Sprowadzonego z Sygnału Włosienica Bogdana Grubkę powołano do wojska i w wieku 15 lat zostałem pierwszym bramkarzem zespołu. Później jakiś czas broniliśmy z nim na zmianę do momentu, gdy zdecydował się na powrót do Sygnału. W 2000 roku wywalczyliśmy awans do okręgówki,w której graliśmy do 2005 roku. Rozegrałem w niej prawie wszystkie mecze z półroczna przerwą po wypadku samochodowym. Były to wspaniałe młodzieńcze lata, w których poznałem wielu wspaniałych zawodników i trenerów. Strumień miał także świetnych kibiców. Po spadku kilku zawodników opuściło klub, w tym ja”

– Później zaliczyłeś krótki epizod w Górniku Brzeszcze.

,,Tak, to był krótki okres, ale bogaty piłkarsko. Trenerem był wtedy Jarosław Matusiak, były bramkarz pierwszoligowy”.

– Jak było podczas twojego pobytu w Brzezinie Osiek?

,,Wiosną 2006 roku zostałem bramkarzem Brzeziny Osiek. Tam też spotkałem fantastycznych ludzi. To też tam zrodziła się ksywka Herbatnik. Jej pochodzenie jest ściśle tajne. Czysto piłkarsko było to najlepszy okres mojej kariery. Po czterech latach awansowaliśmy do klasy okręgowej, a ja znowu zagrałem w prawie wszystkich meczach, strzelając nawet kilka bramek. Nigdzie nie było takiej atmosfery, jak na starej Brzezinie. Kibice byli tam niesamowici. Po awansie klub z Osieka postawił na młodość i moje miejsce zajął jej obecny bramkarz – Łukasz Kulczyk, którego bardzo miło wspominam”

– Później przyszedł czas na klub z miejscowości, której mieszkasz.

,,W Orle Wieprz po pierwszej, udanej rundzie na wiosnę niestety dopadła mnie kontuzja przepukliny,która wyeliminował mnie z gry praktycznie do końca sezonu. Spędziłem tam jeszcze jeden rok. Z zawodnikami dobrze mi się współpracowało. Jednak nie było mi po drodze z ówczesnym prezesem i trenerem w klubie, dlatego też wróciłem do Strumienia”

– I jak wspominasz ten powrót?

,,W Polance spędziłem tylko półtorej rundy,z czego po kontuzji w meczu pucharowym straciłem ostatnie pół sezonu”

– Przyszedł więc czas na twój obecny klub. Dlaczego zdecydowałeś się na grę w LKS Głębowice?

,,Zgłosił się do mnie Bogdan Nowak, prezes tego klubu. Trenerem był mój kolega z dzieciństwa, a później z boiska Jacek Nowak. Nie zawahałem się nawet przez chwilę. Dlaczego? Zawsze był to moim marzeniem. Jak zaczynałem grać,w Głębowicach nie było boiska i klubu. Mieszkali tam moi rodzice i koledzy z młodych lat. I tak zostało do dzisiaj. Miałem kilka innych propozycji, ale nie myślałem długo. Wpływ na to miały także obowiązki zawodowe oraz wiek. Nie żałuję ani jednej minuty spędzonej na boisku w barwach LKS Głębowice.  Oni potrzebowali doświadczonego zawodnika, a ja nie zamierzałem zawieszać butów na kołku i dalej miałem zamiar dobrze się bawić”

– Jak oceniasz waszą rundę jesienną?

,,Czuję lekki niedosyt. Liga, jak nigdy, jest wyrównana. Dawno nie było tyle drużyn grających o awans. Udało nam się ściągnąć dwóch doświadczonych zawodników, którzy nie zawodzą. Z młodymi zawodnikami jest różnie. Najgorsza jest frekwencja na meczach. Rozumiem  sprawy zawodowy, zdarzenia losowe, ale nie rozumiem  wymówek. Zdarzały się mecze, w których graliśmy ,,gołą” jedenastką. Ani jednego meczu nie zagraliśmy w optymalnym składzie Były ciągłe roszady. Jak to w piłce remisowaliśmy bądź przegrywaliśmy wygrane mecze. Czasami brakowało nam konsekwencji. Ogólnie oceniam rundę na plus”

– Jak oceniasz szansę na awans do A Klasy?

,,Nikt wprawdzie nie myślał o awansie, ale po informacji ile drużyn może awansować pojawiła się taka możliwość. Wiosna zawsze weryfikuje formę drużyny po zimowej przerwie. Wszystko też będzie zależeć od tych, których zatrzymywały przeróżne sprawy. Równa kadra to podstawa.  Później dochodzą kartki i kontuzje. O wyniku rywalizacji dowiemy się w czerwcu”

– Nie tylko bronisz, ale też zdobywasz gole w meczach ligowych.

,,Jeśli chodzi o zdobywane bramki, to zaczęło się to w Osieku. Zdarzyła się sytuacja w ostatniej minucie jednego z  meczów, że gdy wynik był stykowy i nie było chętnego do wykonania rzutu karnego ja do niego podszedłem i wygraliśmy.  Tak już zostało. Do strzelania wróciłem w Głębowicach, gdy dwóch etatowych strzelców się pomyliło. W tym sezonie strzelanie zostawiłem Arkadiuszowi Bieszczadowi. Mam jeszcze parę bramek strzelonych głową w ostatnich minutach meczu”

– Jaka twoim zdaniem jest sytuacja LKS Głębowice?

,,Sytuacja organizacyjna i finansowa w klubie jest dość stabilna. Wiadomo,że każdy by chciał lepiej jak na ten poziom rozgrywek. Sprawy organizacyjne spadają na barki garstki osób, ale jeśli są to odpowiedni ludzie, czyli tacy jak Grzegorz i Artur,to można sobie poradzić. Sam jestem w zarządzie i pomagam, ile mogę i jak czas pozwala”

– Jak podsumujesz dotychczasową przygodę z piłką nożną?

,,Cieszę się, że minęło 26 lat bez poważniejszych kontuzji. Poznałem w tym czasie wiele miejsc i ludzi. Sprawiało mi to zawsze wielką frajdę. Je jak każdy żałuje, że nie udało się zagrać wyżej. Po prostu urodziłem się w złym miejscu i w złym czasie”

– Jak na twoją pasje reaguje rodzina?

,,Na rodzinę zawsze mogę liczyć. Jest wyrozumiała i wspiera mnie. Za to bardzo chciałem podziękować członkom mojej familii”