Proces w sprawie wypadku premier Szydło wrócił do Oświęcimia – FILM

Paweł Wodniak  |   Fakty  |   6 marca 2019 12:57
Udostępnij

Sąd Rejonowy w Oświęcimiu przesłuchuje świadków w sprawie wypadku kolumny rządowej, która dwa lata temu uległa wypadkowi wioząc ówczesną premier Szydło.

Choć rozprawę prowadzi oświęcimski sąd, kilka rozpraw przeprowadził w Krakowie. Były niejawne i wymagały w związku z tym specjalnej sali sądowej, której nie ma Sąd Rejonowy w Oświęcimiu, a posiada Sąd Okręgowy w Krakowie. Tam zeznawała m.in. była premier Beata Szydło.

Z aktu oskarżenia przeciwko Sebastianowi Kościelnikowi wynika, że Prokuratura Okręgowa w Krakowie powołała 75 świadków. Podczas zamiejscowych rozpraw sąd w składzie Agnieszka Pawłowska, przewodnicząca, Anna Brzóska i Danuta Hadka przesłuchał 17 świadków, w tym oficerów istniejącego jeszcze wówczas Biura Ochrony Rządu.

Wczoraj sąd przesłuchał 10 świadków. Dzisiejsza wokanda przewiduje przesłuchanie kolejnej dziesiątki. Wśród osób zeznających we wtorek byli mieszkańcy ulicy Konopnickiej w Oświęcimiu, którą jechała kolumna rządowa, a także widzący kolumną w Bobrku i tuż przed miejscem wypadku.

Przypomnijmy, że jedną z istotnych kwestii w tej sprawie jest ustalenie czy trzy pojazdy stanowiły kolumnę uprzywilejowaną, czy też nie. Świadkowie zgodnie zeznali, że pojazdy wysyłały sygnały świetlne. Co do sygnałów dźwiękowych takiej zgodności już nie ma. Tymczasem, by korzystać z uprzywilejowania samochód lub kolumna muszą jednocześnie używać sygnałów świetlnych i dźwiękowych.

O włączonych „kogutach” i sygnałach dźwiękowych były przekonane dwie osoby, które kolumna mijała w Bobrku przy stacji paliw i Przedsiębiorstwie Metali Nieżelaznych „Bobrek”. Kolejny świadek słyszący modulowane dźwięki tankował paliwo na stacji benzynowej na Błoniach w Oświęcimiu. Czwarty był na przystanku autobusowym na dworcu PKP około 150-200 metrów od miejsca wypadku na ulicy Powstańców Śląskich.

Mieszkające przy ulicy Konopnickiej w Oświęcimiu matka i córka zeznały, że słyszały dwa krótkie sygnały i były pewne, że to policja zatrzymuje kogoś w ruchu. Były pewne, że po krótkim użyciu sygnały zamilkły.

Małżonkowie, także z ulicy Konopnickiej, którzy siedzieli w swoim domu przy oknie około 5-6 metrów od jezdni, również jednoznacznie twierdzili, że sygnałów dźwiękowych nie było.

O braku sygnałów dźwiękowych przekonywał także idący wówczas do Galerii Niwa emeryt, były pracownik kolumny transportu sanitarnego.

„Jestem na to wyczulony, bo sam naprawiałem takie sygnały. Tych sygnałów nie było” – zeznał świadek.

Jeden z kierowców 10 lutego 2017 roku około godziny 18.30 jechał od strony dworca kolejowego w kierunku ronda Niwa. Zobaczył, ale nie usłyszał jadącego z naprzeciwka suva z włączonymi światłami uprzywilejowania. Zatrzymał się przy nieistniejącym hotelu Glob.

Z jego zeznań można wyciągnąć wniosek, że pomiędzy pierwszym pojazdem w kolumnie a drugim, wiozącym Beatę Szydło, była dość duża odległość. Sekundy przed tym, gdy rządowe audi uderzyło w seicento Sebastiana Kościelnika a następnie w drzewo, pierwszy pojazd z funkcjonariuszami BOR minął samochód świadka stojącego przy Globie.

„Borowik” pozwolił wówczas mężczyźnie odjechać. Kierowca sam zgłosił się na policję dzień po wypadku. Z zeznań innego świadka wynika, że funkcjonariusze BOR pozwolili tuż po wypadku przejechać obok miejsca kraksy dwóm samochodom.


X-news