polecamy
Oświęcimskie Wieści z ratusza – FILM
Fragnent pokazu Jakuba Dziadkowca. Fot. Paweł Obstarczyk.
Jakub Dziadkowiec z Jawiszowic, dobrze zapowiadający się piłkarz, odpowiedział na wyzwanie rzucone polskim reprezentantom przez Zbigniewa Bońka, prezesa PZPN i siedząc podbił futbolówkę 65 razy.
Początki
Jakub Dziadkowiec ma 12 lat. Piłkę nożną trenuje od czwartego roku życia. Jego pierwszym klubem był LKS Skidziń, a trenerem Krzysztof Zarzycki. Wtedy jeszcze przedszkolak trenował w drużynie, w której była bardzo duża rozpiętość wiekowa. Przez cztery lata Jakub nauczył się bardzo dużo i rozwinął się.
,,Trener Zarzycki zaszczepił w Jakubie miłość do piłki nożnej. Miał profesjonalne podejście do pracy. Dzieci bardzo go lubiły. Naszemu synowi pomogło to, że trenował ze starszymi od siebie. Taka sytuacja motywowała go do lepszej pracy nad sobą” – powiedziała Dorota Dziadkowiec, mama Jakuba.
Podczas treningów okazało się jednak, że młody piłkarz ma problem ze wzrokiem i słuchem.
,,Gdy strzelałem na bramkę, to ona przesuwała mi się w oczach i była bardzo niewyraźna. Karne strzelałem na siłę, byle tylko trafić. Technika nie miała wtedy znaczenia” – zdradza Jakub Dziadkowiec.
Po konsultacjach ze specjalistami, okazało się, że wada wzroku jest spora. Lekarze udzielili młodemu sportowcowi pomocy. Między innymi polegała ona na tym, że dopasowali dla niego specjalne okulary sportowe. Nazywane są gogglami.
,,Specjaliści ocenili, że mój syn nie będzie potrafił dobrze czytać. Okazało się jednak, że Jakub bardzo szybko dostosował się do nowych warunków i miał lepsze wyniki w badaniach i w rozwoju, niż te przewidziane w diagnozie” – opowiedziała mama Jakuba.
,, Początkowo miałem problem, bo dziwnie się czułem w tych okularach na boisku. Wydawało mi się, że zaraz mi spadną no i miałem bóle głowy. Trwało to jednak krótko, bo przez cztery treningi. Szybko przyzwyczaiłem się do nowego sprzętu” – zdradził Jakub.
Nie obyło się jednak bez wypadków. Dwa razy po uderzeniu piłki gogle stanowiły zagrożenie dla zdrowia chłopca.
Kolejne kluby
Po rozmowie z Krzysztofem Zarzyckim rodzice przenieśli syna do Szkółki Piłkarskiej Brzeszcze. Później trenował z Pasjonacie Dankowice. Rodzice widząc zaangażowanie i możliwości syna postanowili dać mu szanse spróbowania sił w Górniku Zabrze. Jakub przeszedł pomyślnie testy i rozpoczął treningi w tym zasłużonym dla polskiego futbolu klubu. Taka sytuacja trwała niecałe dwa lata.
,,To był dla Jakuba bardzo duży przeskok i szansa na rozwój. W Górniku trenowały wyselekcjonowane dzieci. Poziom treningów był bardzo wysoki. Były jednak dwa problemy. Po pierwsze chodziło o dojazd. 65 kilometrów robiło swoje. Chłopcy musieli mieć bardzo wysoki poziom dyspozycyjności. Drugi to czas. Odbywali czasami cztery treningi w tygodniu. Często było tak, że syn wracał w piątek po 21 z treningu, a potem wcześnie rano w sobotę jechał na mecz. Stwierdziliśmy, że na ten moment jest to zbyt duże obciążenie dla nas i dla Jakuba” – powiedziała mama utalentowanego syna.
,,W Górniku treningi były bardzo dobre. Ja jednak wracałem nich zmęczony. Zdarzało się, że na drugi dzień w szkole prawie spałem” – przyznaje Jakub Dziadkowiec.
Rodzice piłkarza postanowili, że przeniosą syna do innego klubu, które znajduje się bliżej jego miejsca zamieszkania. Próbował swoich sił w Sole Oświęcim, ale potem trafił do innego zespołu z tego miasta – Unii. Jakub jest nadal zawodnikiem Górnika Zabrze. Obecnie jest wypożyczony do ekipy z ulicy Legionów.
,,Widzimy, że nasz syn chce się rozwijać. Piłka nożna to jego pasja. Chcemy robić wszystko, by to umożliwić. Nie chcemy w przeszłości żałować, że mu nie pomogliśmy” – powiedziała mama zawodnika Górnika / Unii.
Wyzwanie Zbigniewa Bońka
Jakub Dziadkowiec sprostał wyzwaniu rzuconemu przez Zbigniewa Bońka. Pomysłodawcą przedsięwzięcia była jego mama.
,,Obejrzałem w telewizji informację o tym, iż prezes PZPN dał wyzwanie reprezentantom Polski na Mistrzostwach Świata. Pomyslałam, że Jakub mógłby też spróbować. To był okres, kiedy się nudził” – przyznała.
,,To nie było proste. Początkowo to żonglowanie na siedząca w ogóle mi nie szło. Miałem zamiar zrezygnować. Do dalszej pracy zmobilizował mnie tata, który podbił piłkę 30 razy” – opowiedział Jakub.
Ostatecznie udało się. Utalentowany jawiszowiczanin uderzył futbolówkę w powietrzu na siedząco 65 razy. Kolejny raz udowodnił, że jeśli się czegoś bardzo chce i mocno pracuje, to można osiągnąć sukces. Nie dotyczy to tylko tego zadania. Jakub na treningi i rozgrywki sportowe poświęca bardzo dużo czasu. W roku szkolnym ma trzy treningi z klubem, dwa indywidualne z Szymonem Grzywą i mecze ligowe. Do tego dochodzą obowiązki szkolne. Jakubowi udaje się odnaleźć i w szkole i w sporcie.
Sport a szkoła
,,Dla mnie poza rodziną piłka jest najważniejsza. Zdaje sobie jednak sprawę z tego, że nauka jest również istotna. Nie jest to łatwe, bo czasami wracam z treningów indywidualnych około 21” – powiedział Jakub Dziadkowiec.
Jakub jest uczniem Szkoły Podstawowej im. K. I. Gałczyńskiego w Zespole Szkolno – Przedszkolnym nr 6 w Jawiszowicach.
,,Jakub ma czasami takie momenty, w których ciężko mu się zmobilizować do nauki. Razem jednak organizujemy czas w taki sposób, że ma czas na wszystko. Oceny ma dobre, zaległości brak, więc jesteśmy zadowoleni. Mam nadzieję, że tak będzie dalej” – wyznaje mama Jakuba.
Rodzina
Młody piłkarz otrzymuje duże wsparcie od rodziców. Jego tata grał wyczynowo, a mama trenowała pływanie. Oboje znają się na sporcie i poświęcają się dla syna.
,,Nie zawsze jest to łatwe, ale udaje nam się tak to wszystko zorganizować tak, że jest dobrze. Oboje sądzimy, że nasze starania mają to sens. Twierdzę, iż gra jest warta świeczki. Zresztą aż tak dużych problemów, jak niektórzy myślą, nie mamy” – wytłumaczyła mama Jakuba.
Najbliższe plany