polecamy
Oświęcimskie Wieści z ratusza – FILM
Fakty z powiatu: Przegląd najważniejszych wydarzeń – FILM
Artur Gołębiowski, rocznik 1961 – wybitny polski artysta, jeden z kontynuatorów znanej w świecie „polskiej szkoły ilustracji” – w 1987 roku ukończył studia na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie uzyskując dyplomy w pracowni książki i ilustracji prof. Janusza Stannego i w pracowni malarstwa prof. Teresy Pągowskiej.
Artur Gołębiowski stworzył ilustracje do około 100 książek dla dzieci i młodzieży. Ilustrował bajki, książki popularno-naukowe, fantastykę, klasykę literatury polskiej i światowej. Współpracował z pismami dla dzieci i młodzieży: „Miś”, „Świerszczyk”, „Płomyczek”, „Pentliczek”, „Ciuchcia”, czasopismami: „Zwierciadło”, „Pani domu”, „National Geographic”.
Zajmuje się również malarstwem i współpracuje z agencjami reklamowymi w Warszawie. Brał udział w licznych wystawach w Polsce i za granicą.
Jest laureatem wielu nagród i wyróżnień, m.in. w 1988 roku był nominowany do nagrody młodych twórców im. Stanisława Wyspiańskiego za pracę dyplomową – ilustracje do „Ogniem i mieczem” Henryka Sienkiewicza, a w 1994 roku otrzymał Nagrodę Główną w ogólnopolskim konkursie malarskim „50 lat Powstania Warszawskiego”.
„Stałym zajęciem mojego przyjaciela Darka Płechy i moim w piątej i szóstej klasie szkoły podstawowej było rysowanie podczas co nudniejszych lekcji. Wpływ radykalnie pilnującego porządku też był istotny dla naszych dokonań artystycznych. Tematami były głównie wojny – te z „Czterech pancernych i psa”, te z „Pana Wołodyjowskiego” no i walki lotników z „Dywizjonu 303” z „Bitwy o Anglię”. Te filmowe motywacje ustały, gdy odkryliśmy w połowie szóstej klasy klasyków polskiego malarstwa. Oczywiście Matejko był wszechobecny – czyli niezauważalny. Dopiero nasze odkrycie Kossaków i Józefa Brandta pozwoliło nam, świeżym okiem szóstoklasistów, spojrzeć na Jana Matejkę i Michała Bylinę. Zaczęliśmy analizować uzbrojenie, czytać o tych artystach i ich inspiracjach, poznawać historię od strony zbroi, broni i stroju. Trochę chaotycznie, ale zawsze. W końcu najważniejszym autorytetem była Jan Matejko. O historiozofii nie mieliśmy zielonego pojęcia… Hmm…
Tak, mając w uszach świst szlacheckich, tatarskich i kozackich szabel, szum wiatru w końskich grzywach, wśród chrzęstu średniowiecznych zbroi, inspirowani lotem skrzydeł husarii, wchodząc w dorosłość w siódmej klasie, uznaliśmy, że trzeba pokazać prawdziwy obraz bitwy pod Grunwaldem. Rozpoczęliśmy pracę, której efektem były ogromne ilości rysunków i szkiców koncepcyjnych, wykonanych na lekcjach. Prace zostały brutalnie przerwane po pierwszej wywiadówce.
To wspomnienie i studia w Pracowni ilustracji książkowej prof. Janusza Stannego wpłynęły na decyzję tematu pracy dyplomowej – wykonania ilustracji do trylogii H. Sienkiewicza. Podjąłem się namalowania 10 obrazów, według kanonu Szkoły Monachijskiej, i wykonania serii ilustracji. No i jak to bywa – pycha kroczy przed upadkiem…
W ciągu roku akademickiego 10 obrazów batalistycznych i wykonanie 48 ilustracji przekroczyło moje wyobrażenia o trudności takiej pracy. Efekt – dwója – niedopuszczenie do egzaminu magisterskiego.
Dostałem poprawkę. Sześć miesięcy na zrealizowanie prac dyplomowych.
Dzięki sugestiom prof. Stannego, ilustracje zostały ograniczone do „Ogniem i mieczem”, miały być wykonane ołówkiem. Grzecznie chodząc na konsultacje do profesora, zrobiłem 12 ilustracji i serię szkiców jako ilustracje drobne. Profesor zdecydował, że praca jest na tyle dobra, że trzeba ją zdokumentować. Dostałem 5 z informacją, że gdyby nie poprawka, dostałbym wyróżnienie, a tak… No, takie skutki…
Zostały wykonane zdjęcia. Była to kolejna szczęśliwa decyzja Profesora w moim życiu, ponieważ tuż po studiach podróżowałem pociągiem z tymi pracami z Łodzi do Warszawy. Zasnąłem. Po obudzeniu zbieram swoje bagaże, aby wysiąść… NIE MA ILUSTRACJI. Ktoś ukradł mi rysunki.
Prośby w prasie o zwrot nie przyniosły, oczywiście, efektu. Z jednej strony – rozpacz! – z drugiej – duma! Prace mogłem odtworzyć dzięki istniejącym fotografiom, i w takiej formie pokazałem je w redakcji graficznej wydawnictwa „Nasza Księgarnia”. Tam, pan Zbigniew Rychlicki uznał, że są na tyle dobre, aby wystartować w konkursie o ministerialną nagrodę dla młodych twórców im. Stanisława Wyspiańskiego. Było blisko. Według pana Rychlickiego znalazłem się na drugim miejscu, za panem Andrzejem Pągowskim.
Po upływie kolejnego roku wydawnictwo Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza zaproponowało wydanie całej trylogii według mojej pracy dyplomowej.
Tak powstała obecna wystawa. Jej burzliwe losy nawiązują do burzliwych losów bohaterów Trylogii.
„Ilustracja to specyficzna dziedzina sztuki graficznej stanowiąca komentarz do dzieła literackiego. Będąc nierozerwalnie związana z tekstem, narzuca artyście określone rygory i ograniczenia. Dobrą ilustrację cechować powinna swoboda interpretacyjna i umiejętne budowanie nastroju, pobudzające fantazję dziecka i rozwijające jego wrażliwość na sztukę. W tym sensie stanowi ona wstępny etap wychowania plastycznego i formuje przyszłych odbiorców szeroko rozumianej kultury.
Artur Gołębiowski niewątpliwie należy do grona najciekawszych i najbardziej cenionych polskich ilustratorów. Jest uczniem profesora Janusza Stannego i od mistrza przejął niezwykły dar ilustrowania „ponad” tekstem. Ma on rzadki talent odkrywania i „dopowiadania” tego co ukryte między wierszami. Prace Artura cechuje znakomity warsztat. Z jednakową łatwością posługuje się on niezwykle lekką i precyzyjną kreską, jak i swobodnie, niemal spontanicznie kładzioną barwną plamą. Równie chętnie sięga po ołówek, piórko lub pastel czy pędzel, często zresztą łącząc ze sobą te techniki. W efekcie powstają dzieła pełne ekspresji, które bawią i zachwycają.
Artysta zaprasza odbiorcę do kreowanego przez siebie świata pełnego rozmaitych emocji i uczuć. Prowadzi grę, w której skłania nas do refleksji i zadumy nad moralnymi i etycznymi normami życia. Stawia pytania o jego sens i rządzące nami prawa. Zachęca również do niczym nieskrępowanych marzeń i smakowania uroków otaczającej nas rzeczywistości. W swoich inspiracjach Artur Gołębiowski sięga zarówno do Biblii i do mitologii, jak i do naszej codzienności. Siłą jego ilustracji jest naturalna chęć prowadzenia dialogu i konieczność dzielenia się z widzem ogromną radością istnienia i tworzenia”.