Pracoholizm – zaangażowanie czy choroba?

Marcin Cichowski  |   Fakty,Styl życia  |   12 sierpnia 2016 10:42
Udostępnij

Dzisiaj jest Dzień Pracoholika. Pracoholik to z pewnością nie powód do dumy. Ten dzień nie ma na celu gloryfikowania uzależnienia od pracy, ale uświadomienie jego skutków.


– Tak jak każde inne uzależnienie, łącznie z narkomanią czy alkoholizmem, pracoholizm stopniowo wyniszcza człowieka fizycznie i psychicznie – mówią specjaliści. – Można przy tym zaobserwować całą gamę symptomów, od typowych objawów nadmiaru stresu, takich jak bóle głowy czy stawów, po kłopoty ze snem, aż po całkowite wyobcowanie z życia rodzinnego.

Małżeństwa, w których jedna z osób cierpi na pracoholizm, kończą się rozwodem dwa razy częściej niż w przypadku „zdrowych” par. W Japonii, znanej z etosu pracy, prowadzone są nawet statystyki przypadków nagłej śmierci z przepracowania. Zwykle wskutek zawału serca lub wylewu.

Większość pracoholików nie dostrzega swojego problemu, przez co nie sposób im pomóc. Walka z uzależnieniem od pracy jest wyjątkowo trudna. Pracoholizm w wielu kulturach jest dość powszechnie uznawany za tzw. „szanowane uzależnienie”, nader często równane z pracowitością.

Nie oznacza to jednak, że pomoc nie jest możliwa. Po odpowiedniej terapii pracoholik jest w stanie ograniczyć ilość czasu spędzanego w pracy, istotnie zwiększając przy tym swoją wydajność.

Badania wskazują, że ex-pracoholicy mogą w 50 godzin zrobić to, na co wcześniej potrzebowaliby ponad 80 godzin. Fakty Oświęcim zatem radzą, by Dnia Pracoholików nie obchodzić w pracy.