Dzień czwarty: Deszcz, nie deszcz. Królowa jest tylko jedna – FILMY, FOTO

Materiał zlecony  |   Dzieje się,Fakty,Kultura i rozrywka  |   20 czerwca 2016 21:09
Udostępnij

– Nie było drugiego takiego jak on, dla niego tu dziś jesteśmy. Dobrze wiecie, że ta postać to Freddie Mercury”. Tymi słowami Adam Lambert wypowiedział głośno to, co znajdowało się w sercach fanów szczelnie wypełniających stadion w Oświęcimiu.

Finałowy koncert siódmej edycji Life Oświęcim Festival, to był hołd dla Mercury’ego . Dzięki temu stał się wielkim tryumfem jednego z najważniejszych zespołów w historii rocka. To było show, jakiego Oświęcim jeszcze nie widział i pewnie długo nie zobaczy.

Punktualnie o godzinie 23 przy dźwiękach rozpoczynającego koncert „One Vision” opadła wielka kurtyna ze znanym każdemu fanowi rocka logo grupy Queen. W tej samej chwili prawdziwy dreszcz emocji przeszył komplet publiczności zgromadzony pod sceną. Dźwięki dochodzące ze sceny brzmiały jak stary, dobry, ukochany Queen.

Na żywo szybko potwierdziło się, ze pomysł na zestaw Queen + Adam Lambert to prawdziwy strzał w dziesiątkę. Brawa za odwagę dla kręgosłupa zespołu, czyli Briana Maya (gitara) i Rogera Taylora (perkusja), za to że zaryzykowali i zaufali Adamowi Lambertowi. To niezwykle utalentowany wokalista, rasowy rockowy frontman, showman z poczuciem humoru, a przy tym bardzo skromny człowiek, który wie, że na tych koncertach najważniejsza jest muzyka Queen.

Adam nie musiał zdobywać publiczności w Oświęcimiu, ona była jego od pierwszych chwil koncertu. A ten zaczął się z prawdziwym rockowym pazurem, z Brianem May’em wygrywającym riffy na swojej unikalnej gitarze Red Special. „Hammer to Fall”, „Seven Seas of Rhye” i „Stone Cold Crazy” to był prawdziwy rockowy nokaut. Nawet ulewa, która rozpętała się już na początku koncertu nie była w stanie zatrzymać entuzjazmu zespołu i fanów. Publiczność tak tłumnie i ochoczo przetańczyła „Another One Bites the Dust”, jakby to była bezchmurna noc.

– Pogoda nas nie oszczędza, ale nie damy się zatrzymać. Bawimy się dalej – mówił Brian May fanom, którzy i tak nie zniechęcali się mimo deszczu.

Wskazać najlepsze momenty takiego koncertu, który składa się z samych uniesień to zadanie właściwie niemożliwe. Na pewno długo nie zapomnimy, kiedy w połowie koncertu sam Brian May wykonał akustycznie jedną z najbardziej intymnych i przy okazji najpiękniejszych kompozycji Queen.

– „Love of My Life”. To dla Freddiego, to dla niego zaśpiewajmy te piosenkę – zapowiedział geniusz gitary zanim zabrzmiały pierwsze nuty.

Kiedy śpiewał, do wykonania włączyła się publiczność, a wreszcie na telebimach zobaczyliśmy samego Freddiego, który także zaśpiewał kilka linijek tekstu. Wyjątkowa chwila, prawdziwy dowód na to, że najwięksi artyści żyją wiecznie dzięki swoim piosenkom. Wzruszające momenty mieszały się tego wieczoru z radosną rock n rollową zabawą. „Somebody to Love”, „A Kind of Magic”, „Crazy Little Thing Called Love”, czy „I Want to Break Free” to radiowe hity, których teksty razem z Adamem śpiewały wszystkie pokolenia fanów, które stawiły się w Oświęcimiu. A ile radości i uśmiechu było w tym śpiewaniu i tańczeniu. Kto był, ten wie.

Na finał wieczoru Queen zostawiło największy kaliber swoich kompozycji. Zaczęło się od „Bohemian Rhapsody”, w którym ponownie pojawił się na telebimie sam Freddie i po równo podzielił się z Adamem Lambertem obowiązkami wokalnymi. A może to jest właśnie najwybitniejszy kawałek w historii rocka. Nigdy ostatecznie tego nie stwierdzimy, ale wczorajsze wykonanie zapamiętamy na lata.

Zaraz potem zagrali „Radio Ga Ga”, w którym też nie zabrakło okazji do wspólnych śpiewów i wyklaskiwania refrenu. Skoro mowa o klaskaniu, to nie ma słynniejszego motywu żeby dać z siebie wszystko w tym temacie niż nieśmiertelne „We Will Rock You”. Było głośniej niż na niejednym meczu.

Kropką nad i tego wieczoru okazało się „We Are the Champions”. Fani zrobili niespodziankę zespołowi wznosząc do góry biało czerwone flagi i dzięki temu stadion na oczach Queen pokrył się naszymi narodowymi barwami. Finał godny królewskiego koncertu. God Save the Queen.

Niedzielny zestaw artystów na Life Festival Oświęcim to była prawdziwa wielogatunkowa, wielokulturowa i wielopokoleniowa mieszanka. Ale zaszczyt zagrania tuż przed Queen przypadł naszej polskiej legendzie, grupie Perfect. To co ta ekipa prezentuje na scenie jest dowodem na to, że w rock n rollu masz tyle lat, na ile brzmi to, co grasz ze sceny. A Perfect dziś brzmi tak, jakby „Nie płacz Ewka”, „Chcemy być sobą”, czy „Ale w koło jest wesoło” zostały nagrane nie trzydzieści parę lat temu, a raczej w tym roku przez drapieżnych, zadziornych nastolatków dowodzonych przez Grzegorza Markowskiego.

Perfect wciąż brzmi fantastycznie i był w stanie wypełnić swój występ na Life Festival Oświęcim doskonale zbilansowanym zestawem swoich najlepszych piosenek z różnych okresów twórczości. Ale niezależnie, czy były to bardziej współczesne klasyki jak „Niepokonani” i „Kołysanka dla nieznajomej”, czy te najstarsze jak „Idź Precz” i „Autobiografia”. Bawiły się przy nich wszystkie festiwalowe pokolenia, całe rodziny.

– Podziękujmy Darkowi Maciborkowi, który stworzył ten festiwal od podstaw, za to co zrobił. Life Festival Oświęcim jest już ważny na muzycznej mapie Europy. A my dziękujemy, że możemy na nim zagrać – powiedział ze sceny Grzegorz Markowski, po czym wspólnie z Darkiem Maciborkiem, dyrektorem festiwalu, całym Perfectem i publicznością festiwalową zrobił sobie na scenie pamiątkowe selfie.

Ninet Tayeb. To nazwisko na pewno zapamiętamy po tej edycji Life Festival Oświęcim. Ninet była wyjątkowym gościem już z racji swojego pochodzenia.

– Wiecie, że przyjechałam z Izraela. Domyślacie się też pewnie jak ważne jest dla mnie, ze tu jestem. Dziękuje za to przyjęcie, to wyjątkowa chwila – tak artystka podziękowała publiczności na koniec swojego znakomitego występu.

To było prawdziwe rockowe misterium, w którym Ninet grała pierwszoplanową rolę niczym rockowa szamanka. Surowe, gitarowe brzmienie, dużo przesterów, grunge’owa zadziorność, elementy lokalnego folku i pazur w głosie. Tak zaprezentowała się nam jedna z najważniejszych artystek rockowej sceny w Izraelu. Dała czadu, ale znalazła też moment na chwilę pięknej muzycznej refleksji. „Purple Rain” zagrane w hołdzie Prince’wi to był cover, na którym odcisnęła swoje własne piętno, Tak mają tylko najlepsi.

Niedziela to był długi festiwalowy dzień. Zaczęło się popołudniu od krótkiego, ale bardzo żywiołowego występu grupy Electric Pyramid, która na festiwal trafiła jako suport wybrany przez sam Queen.

Potem na scenę wkroczył Humam Ammari, laureat konkursu Life On Stage. Tyle melodii, ciepła, uśmiechu i słońca było w tych dźwiękach, że opinie słuchaczy były zgodne. To był dobry wybór i na ten występ bardzo sobie zasłużyli.

Następnie na scenie niepodzielnie zapanował Taco Hemingway, którego piosenki to jedyne w swoim rodzaju opowieści o współczesnej polskiej rzeczywistości. Mało kto opowiada historie tak, jak Taco. A fanów oczywiście najbardziej ucieszył jego najbardziej znany utwór „Następna Stacja”.

Piosenek grupy Jeremy? nie znamy jeszcze nad Wisłą zbyt dobrze, ale po tym, co zaprezentowali na festiwalu, wiadomo, że to tylko kwestia czasu. Mieszanka rocka rodem z wysp i bałkańskiej wrażliwości trafiła do polskich fanów. O Jeremy? będzie głośno. Kiedy zbierali ze sceny swoje instrumenty, dało się czuć, że szybko tutaj wrócą.

Tego wieczoru idealnym miejscem do tańca była też scena Red Bulla’a. Między występami gwiazd, to właśnie tam imprezę najwyższych lotów rozkręcał DJ ADHD ze wsparciem zespołu złożonego z Kasi Malendy (wokal), Mad Fiddle’a (skrzypce) oraz Tomka Drabika (saksofon).

Life Festival Oświęcim wraca za rok.

Autorem galerii jest Jacek Krawczyk:

Zdjęcia pochodzą od fundacji Peace Festival:

Autorem galerii jest Małgorzata Musielak:

Komentarze
  • 20 czerwca 2016 21:30

    Kaja

    oglądając filmy mam dreszcze, Oświęcim dał radę! flagi, śpiewy… super!

  • 20 czerwca 2016 21:44

    Andy

    najlepszy koncert, na jakim byłam, dzięki!!!!!!!!!!!!

  • 20 czerwca 2016 21:45

    kat

    Żałuję, że nie byłam, ale widać, że był czad! 🙂


Redakcja portalu zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy obraźliwych dla innych osób, zawierających słowa wulgarne lub nie odnoszących się merytorycznie do tematu artykułu, wpisu, obiektu. Informujemy, że oprogramowanie rejestruje dane osoby komentującej (IP, czas), które na wniosek prokuratury, sądu lub policji mogą zostać przekazane celem ścigania sprawców czynów sprzecznych z prawem.

Więcej informacji w regulaminie komentarzy.