polecamy
Oświęcimskie Wieści z ratusza – FILM
O zakończonym sezonie Polskiej Ligi Hokeja Kobiet, srebrnym medalu UKHK Unia i szkoleniu dzieci z Robertem Piechą, rozmawia Paweł Obstarczyk.
Przed rozpoczęciem sezonu miał Pan twardy orzech do zgryzienia? W czym tkwił problem? – Mieliśmy spory problem z obsadą bramki. Anna Trzop (obecnie Pietrzyk), nasza pierwsza bramkarka była w stanie błogosławionym i musiała sobie zrobić przerwę . W kadrze nie mieliśmy zawodniczki, która mogłaby godnie zastąpić Annę. Obawialiśmy się, że w tym sezonie pozostanie nam walczyć o miejsca 5-8. Bramkarz to bardzo ważna osoba w każdej drużynie. Mieliśmy jednak sporo szczęścia. Michalina Burzyńska, trzecia bramkarka Polonii Bytom podjęła studia na Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Oświęcimiu i zdecydowała się na grę u nas. Jestem zadowolony z postawy Michaliny. Miała co prawda lepsze i gorsze mecze, ale szczyt formalny złapała wtedy, kiedy trzeba, czyli na fazę play-off.
Jakie były Pańskie założenia przed sezonem? – Do momentu przyjścia do klubu Burzyńskiej liczyłem się z tym, że będziemy musieli walczyć o miejsca 5-8. Kiedy pojawiła się Michalina, to byłem pewny, że awansujemy do pierwszej czwórki. Liczyłem na medal. Finał wydawał się nierealny. W tym sezonie mieliśmy okrojoną kadrę. Kilka dziewczyn odeszło z drużyny. Zawodniczki zaczęły studia i prace, więc musiały zrezygnować z gry. W styczniu wróciła Smrek i pomogła nam w najważniejszym momencie.
Prowadzi Pan drużynę aktualnego wicemistrza Polski, ale to chyba nie tak komfortowa praca, jak trenerów męskich zespołów w PLH. – Tak, to prawda. Praca w takim zespole jak UKH Unia nie wygląda do końca tak, jakbym tego chciał. Nie jest to klub profesjonalny. Muszę się pogodzić z tym, że nie mam kompletu zawodniczek na treningach. Na jeden trening może przyjść osiem dziewczyn a na inny trzy. Dziewczyny uczą się, studiują i pracują, więc nie zawsze mają czas przyjść na zajęcia. Jest to spory problem, ale nie mam o to pretensji do hokeistek. Szanuję je za to, że po ciężkiej pracy, czy zajęciach na uczelni mają jeszcze siłę i chęci do trenowania.
Jaka była liga w tym sezonie? – W tym sezonie liga była bardziej wyrównana niż w poprzednich latach. Nie było takich outsiderów, którzy przegrywali każdy mecz dwucyfrowymi wynikami. W tym sezonie nie można było ze stuprocentową pewnością powiedzieć, że jakaś drużyna jest tak słaba, że na pewno przegra dany mecz. To dodało rozgrywkom kolorytu.
Pierwszy mecz z Polonią UKHK Unia wygrała 6:2. Jak to się stało, że dziewczyny nie sięgnęły po złoto?
– Trudno jednoznacznie powiedzieć, dlaczego mamy tylko srebro. Przed meczem założyliśmy sobie, że musimy jak najdłużej przytrzymać wynik 0:0. Niestety w 5. minucie popełniliśmy pierwszy duży błąd, który kosztował nas utratę bramki. Kilka minut później rywalki znów strzeliły gola. To chyba podłamało moje zawodniczki. Paradoksalnie dziewczyny zaczęły grać swoje dopiero przy wyniki 6:0 dla Polonii. W Oświęcimiu graliśmy na luzie. Rywalizowaliśmy z ekipą, która nie przegrała żadnego meczu w sezonie zasadniczym. Mieliśmy jeszcze w pamięci 25 bramek, które strzeliły nam bytomianki u siebie. Założenie było takie, żeby zagrać dobry mecz i nie skompromitować się. Dziewczyny wzniosły się na wyżyny i osiągnęły świetny wynik. W rewanżu to my musieliśmy bronić wyniku i to być może spowodowało to, że zawodniczki były spięte i dlatego popełniały proste błędy.
Trenuje Pan też najmniejszych hokeistów. Proszę ocenić sekcję mini hokeja? – W mini hokeju mamy duży ruch. W zajęciach uczestniczy około 40 dzieciaków. W porównaniu do wcześniejszych lat, to jest to dużo. Chłopcy i dziewczyny mają dużo zajęć na tafli, sali gimnastycznej i świetlicy oraz mają do dyspozycji dużo sprzętu. Wszystko to dzięki nowemu zarządowi oraz rodzicom, którzy przyprowadzają do nas swoje pociechy. Szkoda tylko, że ten projekt trwa tylko dwa miesiące.