Trzylatek wyszedł z domu. Chciał odwiedzić babcię

Paweł Wodniak  |   Fakty  |   2 kwietnia 2021 09:55
Udostępnij

Sam pokonał około 350 metrów. Na trzylatka przechodzącego przez przejście dla pieszych zwrócił uwagę przejeżdżający akurat ojciec trójki dzieci.

36-letni Marek Zabłocki jechał akurat do pracy. Na ulicy Słowackiego w Oświęcimiu, tuż za przychodnią lekarską, dostrzegł przechodzącego przez jednię na przejściu dla pieszych malca.

„Zacząłem się rozglądać za opiekunem. Mamą, tatą, babcią. Ale nikogo takiego nie dostrzegłem. Postanowiłem zawrócić” – opowiada oświęcimianin.

Pan Marek zaparkował samochód i spokojnie podszedł do chłopca. Przywitał się z nim. Następnie spytał stojące w pobliżu osoby, które kompletnie nie zwracały uwagi na malucha, czy mają z nim coś wspólnego.

„Chłopczyk był tylko w body i spodenkach od piżamy. Pytałem o mamę, tatę, babcię, ale odpowiadał tylko „nie wiem, nie wiem”. Okryłem go kurtką i posadziłem do samochodu. Nie miałem przy sobie telefonu, wiec poprosiłem kobietę, która się tam pojawiła, by zadzwoniła na numer alarmowy” – kontynuuje Marek Zabłocki.

Kobietą okazała się Aleksandra Krawczyk, idąca właśnie do pracy dyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Oświęcimiu, która połączyła się z operatorem numeru 112 i poinformowała o znalezionym małym dziecku.

Kilka chwil wcześniej 27-letnia kobieta weszła na chwilę do łazienki. Wcześniej zamknęła drzwi wejściowe na górny zamek. Dla bezpieczeństwa swojego trzyletniego synka. Gdy wyszła spod prysznica, dostrzegła otwarte drzwi wejściowe. Malca w mieszkaniu nie było.

Kobieta natychmiast wszczęła poszukiwania. Zadzwoniła do męża, który był w pracy, i na numer alarmowy 112, by zgłosić zaginięcie synka.

W międzyczasie do pani Aleksandry i pana Marka oraz ich małego znajomego dojechał patrol policji. Natomiast w centrum powiadamiania ratunkowego w Krakowie operatorzy skojarzyli dwa oświęcimskie zgłoszenia – o zaginięciu dziecka i o odnalezieniu małego chłopca. Po chwili na ulicę Słowackiego przyjechał ojciec trzylatka i zabrał go do domu.

Ustaliliśmy, że maluch po wyjściu z domu przeszedł około 350 metrów i przynajmniej dwukrotnie przechodził przez jezdnię. Przez ten czas, przez ten dystans nikt nie zwrócił uwagi na samotne dziecko.

„Bardzo mnie to wzburzyło, ale i zmartwiło. Sam jestem ojcem. Kiedy widzę dziecko, od razu rozglądam się, czy jest pod opieką. Tymczasem ten chłopiec sobie po prostu szedł i nikomu nie zapaliła się czerwona lampka. Dopiero, gdy ja zainteresowałem się chłopczykiem, zrobiło się małe zbiegowisko” – komentuje Marek Zabłocki.

Sprawa malca, który sprytnie otworzył drzwi i wyszedł z domu, by odwiedzić babcię, skończyła się szczęśliwie, jednak matka trzylatka musi się liczyć z konsekwencjami. Prawdopodobnie odpowie za wykroczenie. „Kodeks wykroczeń” przewiduje, że rodzic lub opiekun, który mając obowiązek opieki, bądź nadzoru nad dzieckiem do siedmiu lat, dopuszcza do jej przebywania w okolicznościach niebezpiecznych dla zdrowia, podlega karze grzywny albo karze nagany. Z kolei „Kodeks karny” mówi, że za narażenie na niebezpieczeństwo osoby, nad którą sprawca ma obowiązek opieki, grozi kara od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.

„Na duże podziękowania zasługują mieszkańcy Oświęcimia, pani Aleksandra Krawczyk oraz pan Marek Zabłocki. Oboje widząc małe dziecko w niebezpiecznej sytuacji natychmiast podjęli działania, dzięki którym pomogli maluchowi, przyspieszyli powrót dziecka do rodziców, a być może zapobiegli tragicznemu wypadkowi” – komentuje aspirant sztabowa Małgorzata Jurecka, oficer prasowa Komendy Powiatowej Policji w Oświęcimiu.

 

Najnowsze realizacje wideo