Nie każdy mężczyzna jest gwałcicielem… – FELIETON

Paweł Wodniak  |   Fakty,Publicystyka  |   18 lipca 2024 07:00
Udostępnij

… choć każdy nosi narzędzie gwałtu przy sobie – powiedział wiele lat temu skrajnie prawicowy polityk i publicysta Janusz Korwin-Mikke.

W znany sobie, dość przewrotny sposób tłumaczył wówczas jakieś wydarzenie, którego meritum dzisiaj nie pamiętam.

Ten cytat jak ulał pasuje do sytuacji, do której doszło w ubiegłym tygodniu w Radzie Powiatu w Oświęcimiu, a którą opisywaliśmy na łamach Faktów Oświęcim w dostępnym TUTAJ artykule „Polityczne spięcia na sesji rady powiatu. Radny Biernat traci mandat”.

Tekst jest długi, bo sytuacja była poważna. Zatem w skrócie. Zbigniew Biernat, radny powiatu oświęcimskiego, prowadził rozmowy z Dorotą Kęsek, wójtem gminy Zabierzów o tym, jakoby miał zostać jej zastępcą. Nim podpisał wiążące dokumenty, gospodyni podkrakowskiej gminy sporządziła akt nominacji Biernata na urząd wicewójta i zamieściła dokument w Biuletynie Informacji Publicznej (BIP).

Radny Biernat jednak wskazanej przez panią wójt funkcji nie objął i nie wykonywał żadnych czynności z nią związanych. Podobno przyjął dokumenty kierujące go na badania lekarskie potrzebne do przyjęcia do pracy, co wskazywałoby, że może i chrapkę na tę posadę miał. Ale chrapka to jeszcze nie wszystko.

Dlaczego w ogóle zajmuję czas Szanownych Czytelników tym tematem? Otóż dlatego, że przepis kodeksu wyborczego mówi o wygaśnięciu mandatu radnego w przypadku „naruszenia ustawowego zakazu łączenia mandatu radnego z wykonywaniem określonych w odrębnych przepisach funkcji lub działalności”. A odrębne przepisy o funkcji wicewójta mówią jak najbardziej.

Radny Biernat jest z Prawa i Sprawiedliwości, a strona rządząca powiatem PiS-u nielubiąca, ma większość w radzie i sto procent w zarządzie składającym się ze starosty, wicestarosty i trojga członków.

Zarząd Powiatu w Oświęcimiu zażyczył sobie zwołania nadzwyczajnej sesji rady, w celu zajęcia się jednym punktem. A tenże punkt na sesji znajdował się w ławach po prawej stronie i na trzecim fotelu, patrząc od strony wejścia do sali sesyjnej. Nazywa się Zbigniew Biernat.

Konkretnie zarząd postanowił, że wysoka rada powiatu ma stwierdzić wygaśnięcie mandatu radnego Biernata tylko dlatego, że wybrana na fotel szefowej zabierzowskiego samorządu kobitka wyskoczyła przed orkiestrę i wspomnianą wyżej nominację wydała i podała do ogólnej wiadomości.

I chociaż wspomniany radny w Zabierzowie nie przepracował ani sekundy, starosta oświęcimski Andrzej Skrzypiński przekonywał, że sam fakt nominowania pozbawia mandatu radnego ze znienawidzonej opcji politycznej. Trudno się oprzeć wrażeniu, że owo przekonanie włożył mu bezboleśnie do głowy etatowy radca prawny starostwa, niejaki Szymon Wojnarski.

Ani włodarz powiatu z częścią „swoich” radnych, ani mecenas nie przyjmowali do wiadomości, że radny żadnych czynności zastępcy wójta nie wykonywał. A właśnie czasownik „wykonywanie” znajduje się zarówno w przepisach, na które powoływał się zarząd powiatu w projekcie uchwały rady powiatu, jak i w jej uzasadnieniu, które bez wątpienia powstało wskutek odpowiedniej interpretacji zapisów ogólnopolskiego prawa przez powiatowego prawnika.

A ta interpretacja, z punktu widzenia człowieka, który sesję obejrzał i wysłuchał dwukrotnie, jest delikatnie mówiąc nielogiczna. I jest to, proszę uwierzyć, eufemizm. Radca prawny Wojnarski informował bowiem wszystkich obecnych, że sam fakt nominowania powoduje nawiązanie stosunku pracy. Nawet, jeśli nominowany urzędu nie objął, a obowiązków nie wykonywał. Na nic zdały się tutaj tłumaczenia Zbigniewa Starca (tak, tego Zbigniewa Starca) i Waldemara Łozińskiego, partyjnych kolegów Zbigniewa Biernata z rajcowskiej ławy, całkowicie zbieżne z przemyśleniami autora niniejszego felietonu.

A jakież były te tłumaczenia i przemyślenia? Ano takie, że za namową tzw. ściśle określonych kręgów, zaprzyjaźniony włodarz jakiejś gminy wydaje decyzję o mianowaniu na swojego zastępcę Andrzeja Skrzypińskiego. I co, Bogu ducha winny starosta oświęcimski, który też jest radnym, straciłby swój mandat? Podążając za mecenasem Wojnarskim, jak najbardziej tak. Co prawda mógłby potem podjąć kroki prawne wobec służalczego wydawcy zarządzenia z nominacją, ale mandatu by nie odzyskał, bo nominacja nastąpiła.

Ewidentnie ktoś tu nie rozumie różnicy między zamiarem, a jego realizacją. I znów przywołam tutaj czasownik „wykonywanie”. Bo może i radny Biernat był po słowie z wójt Kęsek. Ale przed podpisaniem czegokolwiek zmienił zdanie. Bo ktoś mu dał na przykład dwa tysiące więcej za jego pracę. Nie wykonywał zatem obowiązków zastępcy wójta, choć wcześniej miał zamiar.

I tutaj wracamy do tytułu niniejszego felietonu. Czy fakt, że mężczyźni noszą przy sobie narzędzie gwałtu, pozwoliłby na interpretację, że można nazywać ich wszystkich gwałcicielami? Pewnie znalazłby się ktoś, kto by się pod taką interpretacją podpisał i ją uzasadnił.