polecamy
Oświęcimskie Wieści z ratusza – FILM
Jan Zajas (z lewej) stoi z kolegą (imię i nazwisko nieznane) przed budynkiem. Zdjęcie zrobione w czasie niemieckiej okupacji. Fot. zbiory MPZO
Teresa Bebak z Oświęcimia przekazała w darze do zbiorów Muzeum Pamięci Mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej oryginały dokumentów ojca Jana Zajasa z czasów niemieckiej okupacji i jego fotografie. Czy to on był Jankiem elektrykiem, który pomagał w 1944 r. Żydówkom – więźniarkom KL Birkenau?
„Prawdopodobny nieodnaleziony”. Taki tytuł miała wiadomość przysłana do MPMZO przez panią Teresę.
„Z lektury „Czarnej zimy” Kąckiego dowiedziałam się o więźniarce, która poszukiwała swojego dobroczyńcy z czasów wojny. Niestety, podjęła te poszukiwania po śmierci mojego ojca, bo wcześniej łatwiej byłoby zweryfikować informacje. Wszystko jednak wskazuje, że to był właśnie on. Może to Państwa zainteresuje” – napisała w e-mailu. Przytoczyła też fragment z książki pod redakcją Henryka Świebockiego pt. „Ludzie dobrej woli” poświęcony wydarzeniom z 1944 r.
Merka spotyka się z Jankiem
Merka Szewach urodziła się w 1926 r. w żydowskiej rodzinie w Białymstoku. W czasie niemieckiej okupacji trafiła do białostockiego getta, potem do Majdanka, Bliżyna i KL Auschwitz.
W książce Danuty Czech pt. „Kalendarz wydarzeń w KL Auschwitz” na stronie 719 pod datą 31 VII 1944 r. znajdziemy następujące zdanie: „Z transportu RSHA z Bliżyna, który był podobozem KL Lublin, skierowano po selekcji do obozu jako więźniów 1614 Żydów, oznaczając ich numerami B-1160-B-2773 oraz 715 kobiet, oznaczając je numerami A-15211-A-15925”.
Ten akapit zajmuje w książce 3,5 linii. Zawiera w sobie historie ponad dwóch tysięcy ludzkich istnień. Wśród nich Merki Szewach, którą Niemcy przywieźli do obozu zagłady Auschwitz a następnie odczłowieczyli nadając numer A-15755.
„Janka poznałam w B Lager w Brzezince-Birkenau w obozie czeskim, tak go wówczas nazywano. Znajdowałam się wówczas w bardzo ciężkim stanie, śmiertelnie wygłodzona, schorowana, przerażona potwornymi warunkami, pozbawiona nadziei na jakąkolwiek pomoc czy wybawienie z tej nieludzkiej sytuacji. Janek pracował w obozie jako elektryk, z jeszcze dwoma robotnikami Polakami. Miał wówczas około 22 lat. Zainteresował się moim tragicznym losem, był pełen współczucia i chciał mi pomóc – wspomina Merka w liście opublikowanym w książce „Ludzie dobrej woli”. W KL Birkenau była z trzema koleżankami. – Janek do głębi wstrząśnięty naszą dolą przynosił nam jedzenie, papierosy, które można było zamienić na chleb, także części garderoby i nawet przyniósł mi cholewy, wszystko z wielkim narażeniem.
Dzięki drożdżom przemyconym przez Janka przeżyła Lubka – jedna z koleżanek Merki. Janek tak się zaangażował w pomoc, że zaczął opracowywać plan ucieczki dla Merki. Jednak więźniarki zostały przeniesione w inne miejsce i do realizacji planu nigdy nie doszło.
Może istnieje jeszcze szansa
Merka przeżyła wojnę. Po jej zakończeniu zmieniła imię i nazwisko na Miriam Yahav. Wyszła za mąż. Osiedliła się w Izraelu.
Cały czas liczyła na to, że spotka się jeszcze ze swoim wybawcą
„Żałuję, że nie pamiętam nazwiska, ale nigdy nie jest za późno złożyć hołd człowiekowi, który w „Epoce Pieców” nie był obojętny na cierpienie, poniżanie i zagładę niewinnych ofiar Może istnieje jeszcze szansa, że będę mogła osobiście go uścisnąć, podziękować, ponieważ często odwiedzam Polskę z młodzieżą izraelską i zawsze jesteśmy w Oświęcimiu, gdzie opowiadam o moich osobistych przeżyciach, a w Muzeum wiadomo, że poszukuję nadal Janka” – pisała we wspomnianym wyżej liście.
O Merce/Miriam zrobiło się głośno po jej niezwykle emocjonalnym wystąpieniu w czasie obchodów 60-lecia wyzwolenia KL Auschwitz-Birkenau w 2005 roku.
„Tu więzili moją rodzinę i wszystkich spalili. Tu wzięli moje imię i dali mnie numer. Nie byłam więcej Merka Szewach – byłam numerem. Dlaczego spalili mój naród, żydowski Naród?! Dlaczego wzięli od nas wolność? Dlaczego dali nam łatę? Żółtą łatę? Żeby poznali, że jesteśmy Żydzi. Nigdy! Nigdy niech się to nie wróci. Tak naga stałam w tym obozie. Dziewczynka… szesnaście lat! Stoję tu naga” – mówiła wówczas.
Poszukiwania Janka
15 lutego 2005 roku w „Gazecie Krakowskiej” ukazał się tekst Rafała Lorka pt. „Czy to ten Janek?” Autor opisuje w nim Jana Fibę, który jako dwudziestokilkulatek był robotnikiem przymusowym w IG Farben i KL Birkenau. Mógł zatem być Jaśkiem poszukiwanym przez Merkę Szewach. Mężczyzna zginął tragicznie w 1972 roku. Rafał Lorek pytany, czy pamięta, jakie były efekty publikacji, czy doszło do próby rozpoznania mężczyzny przez Merkę, odpowiedział że było to tak dawno temu, że nie pamięta. Również historii o Janku opisywanej przez siebie 18 lat temu nie pamięta dziś Barbara Jaworska – autorka tekstu pt. „Kto pamięta Janka?” zamieszczonego w „Dzienniku Polskim” 30 marca 2005 roku.
Bartosz Bartyzel, rzecznik prasowy Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau zapytany, czy udało się choćby uprawdopodobnić, że którykolwiek z mężczyzn zgłoszonych do muzeum był Jankiem, odpowiedział:
„Sprawą tą wtedy zajmował się dr Henryk Świebocki, emerytowany już od wielu lat pracownik Muzeum. Nie znalazł wtedy żadnych informacji mogących naprowadzić na tożsamość tej osoby”.
Jan Zajas
Historia Janka zaintrygowała Teresę Bebak. Ta postać bardzo przypominała jej tatę. Zgadzało się imię, wiek, zawód, miejsce zamieszkania – 0święcim. Jan Zajas był w 1944 r. elektrykiem w niemieckiej firmie Georga Grabarza z Gliwic świadczącej usługi Niemcom jeszcze przed powstaniem KL Auschwitz i później w trakcie funkcjonowania obozu.
Na zdjęciu zrobionym w czasie wojny widać dwóch młodych mężczyzn. Z lewej, ze zwiniętym kablem na ramieniu stoi Jan Zajas, obok jego kolega (imię i nazwisko nieznane).
„Tak naprawdę ojciec nigdy nie opowiadał o pomocy więźniom. Gdzieś kołacze mi się jakaś informacja o tym, że przyniósł do domu na przechowanie jakieś rzeczy i później babcia dowiedziała się, że ten, który po nie przyszedł był Żydem. Potem, w czasie mojego dzieciństwa przyszła do nas jakaś paczka z Izraela, ale czasy były takie, że nie należało się tym chwalić i na tym się skończyło. Ojciec raczej mówił o tym, jak się robiło esmanów „w konia”. Na przykład: kiedy wykonywał jakieś prace w Wyrach i zapalił papierosa, a esesman postraszył go, że zostanie za to wysłany do Auschwitz, ojciec odpowiedział, że właśnie stamtąd przyjechał, co było dla Niemca nie do pomyślenia” – pisała Teresa Bebak w e-mailu do Muzeum Pamięci Mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej. „Siedzieli przy wódce z Eugeniuszem Nosalem i wspominali czasy obozowe. Nie pamiętam szczegółów, ale było coś o wyjeżdżaniu z terenu lagru i stosowaniu jakichś zmylających kruczków. Utkwiła mi w pamięci, wówczas dziecku, jakaś nuta krotochwilna tych opowieści, co było dla mnie nienaturalne”.
„Tak naprawdę ojciec nigdy nie opowiadał o pomocy więźniom. Gdzieś kołacze mi się jakaś informacja o tym, że przyniósł do domu na przechowanie jakieś rzeczy i później babcia dowiedziała się, że ten, który po nie przyszedł był Żydem. Potem, w czasie mojego dzieciństwa przyszła do nas jakaś paczka z Izraela, ale czasy były takie, że nie należało się tym chwalić i na tym się skończyło. Ojciec raczej mówił o tym, jak się robiło esmanów „w konia”. Na przykład: kiedy wykonywał jakieś prace w Wyrach i zapalił papierosa, a esesman postraszył go, że zostanie za to wysłany do Auschwitz, ojciec odpowiedział, że właśnie stamtąd przyjechał, co było dla Niemca nie do pomyślenia” – pisała Teresa Bebak w e-mailu do Muzeum Pamięci Mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej.
„Siedzieli przy wódce z Eugeniuszem Nosalem i wspominali czasy obozowe. Nie pamiętam szczegółów, ale było coś o wyjeżdżaniu z terenu lagru i stosowaniu jakichś zmylających kruczków. Utkwiła mi w pamięci, wówczas dziecku, jakaś nuta krotochwilna tych opowieści, co było dla mnie nienaturalne”.
Eugeniusz Nosal
Postać Eugeniusza Nosala, więźnia pierwszego transportu do KL Auschwitz nr 693 – jest niezwykle ciekawa. Urodził się 19 sierpnia 1911 r. w Nowym Sączu. Z wykształcenia był technikiem budowlanym. W KL Auschwitz pracował w biurze budowy. Dzięki temu, że wychodził poza teren obozu, organizował pomoc dla więźniów. Przemycał za druty lekarstwa, żywność i grypsy. Przeżył Auschwitz. Został zwolniony w 1944 roku jako robotnik cywilny do pracy w niemieckim przedsiębiorstwie.
Po oswobodzeniu obozu w styczniu 1945 r. uratował przed wywiezieniem przez Armię Czerwoną napis „Arbeit macht frei” znad bramy wejściowej do obozu. Przyczynił się też do ocalenia „Książki bloku 22B” z wpisami dotyczącymi więźniarek. Może imię i nazwisko Jana Zajasa pojawi się w jego wspomnieniach?
Wizyta w archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau i sprawdzenie treści oświadczeń złożonych przez Eugeniusza Nosala nie przyniosły jednak żadnych nowych informacji w sprawie Janka. Nie ma ich także w oświadczeniu Nosala znalezionym na stronie zapisyterroru.pl i wśród wyników wyszukiwania na stronie internetowej Międzynarodowego Centrum Badań Prześladowań Nazistowskich https://arolsen-archives.org/
Zaświadczenie wydane Janowi Zajasowi 12 października 1944 r. przez firmę Georga Grabarza z Gliwic
Dalsze poszukiwania
Przypomnijmy, że Jan Zajas pracował jako elektryk w firmie Georga Grabarza z Gliwic. Czy firma ta prowadziła w drugiej połowie 1944 roku roboty na terenie KL Birkenau? Czy Jan Zajas mógł wtedy pracować w obozie?
O pomoc poprosiłem Szymona Kowalskiego z Działu Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau.
„Udział firm niemieckich w budowie i rozbudowie kompleksu KL Auschwitz jest udokumentowany w Zespole Akt Zentralbauletiung (w dalszym ciągu spora część oryginałów, podobnie jak olbrzymia kartoteka robotników, jest przechowywana w archiwach Federacji Rosyjskiej). W posiadanej dokumentacji jest sporo odniesień do firmy Georg GRABARZ; także dotyczących prac na terenie KL Birkenau (np. Wasserversogungsanlage – sieć kanalizacyjna), ale daty kończą się na 24 września 1943 roku. Oczywiście można założyć (także na podstawie przedmiotowego założenia), że firma kontynuowała działalność tutaj także w 1944 roku” – odpisał Szymon Kowalski w odpowiedzi na pytanie o firmę Georga Grabarza.
Jan Zajas zginął w wypadku komunikacyjnym 15 kwietnia 1981 roku. Miał 59 lat. Spoczywa na cmentarzu parafialnym w Oświęcimiu.
Zespół Biura do Spraw Byłych Więźniów Archiwum Muzeum Auschwitz-Birkenau nie posiadał informacji na temat miejsca i daty śmierci Miriam Yahav. Na stronie internetowej Radia Białystok widniała tylko wiadomość, że zmarła w 2017 roku.
Odpowiedź z Instytutu Yad Vashem w Izraelu przyszła dzień po wysłaniu pytania e-mailem.
Miriam Yahav zmarła 13 listopada 2017 r. w wieku 97 lat. Została pochowana na Nowym Cmentarzu w Be’er Sheva w Izraelu.
Czy Jan Zajas mógł być Jankiem pomagającym Żydówkom więzionym w KL Birkenau? Na podstawie zebranych informacji można uznać, że istnieje takie prawdopodobieństwo. Nie uda się już jednak tego potwierdzić.
***
Dziękuję za życzliwość i pomoc Pracownikom Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau jak również Społecznemu Muzeum Żydów Białegostoku i regionu oraz Instytutowi Yad Vashem w Izraelu.
Jan Zajas (z lewej) stoi z kolegą (imię i nazwisko nieznane) przed budynkiem. Zdjęcie zrobione w czasie niemieckiej okupacji. Fot. zbiory MPMZO
Opracował: Piotr Tarczyński / MPMZO