Dzielnicowi uratowali mężczyzn przed zamarznięciem

Redakcja eFO  |   Fakty  |   20 stycznia 2021 13:57
Udostępnij

Oświęcimscy dzielnicowi uratowali dwóch mężczyzn przed zamarznięciem. Temperatura ciała jednego z oświęcimian spadła do 27 stopni Celsjusza.

Miniony poniedziałek był drugim z kolei dniem, kiedy termometry pokazywały kilkanaście stopni poniżej zera. Tego dnia policjanci dzielnicowi kontrolowali w Starym Mieście w Oświęcimiu te miejsca, w których mogliby przebywać bezdomni.

Rozmawiając z jednym z mieszkańców starówki dowiedzieli się, że w nieogrzewanym mieszkaniu na parterze kamienicy może przebywać mężczyzna. Poszli we wskazane miejsce i zapukali do drzwi, jednak nikt im nie otworzył, a nawet się nie odezwał.

„Policjanci podeszli do okna i dostrzegli leżącego na łóżku mężczyznę. Gdy zapukali w okno mężczyzna się poruszył, jednak widać było, że nie jest w stanie wstać i otworzyć drzwi” – mówi aspirant sztabowa Małgorzata Jurecka, oficer prasowa Komendy Powiatowej Policji w Oświęcimiu.

Funkcjonariusze poprosili o pomoc strażaków z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Oświęcimiu, którzy wyważyli drzwi. Mundurowi wezwali też ratowników medycznych z pogotowia ratunkowego. Służby weszły do mieszkania.

Na łóżku leżał 38-latek. W mieszkaniu znajdował się jego 50-letni znajomy. Był skrajnie wyziębiony. Temperatura jego ciała wynosiła zaledwie 27 stopni Celsjusza. Dla 50-latka pomoc przyszła dosłownie w ostatniej chwili. U młodszego z mężczyzn termometr wskazał 34 stopnie Celsjusza.

Obu lokatorów nieogrzewanego i wyziębionego mieszkania zespoły ratownictwa medycznego przewiozły do Szpitala Powiatowego w Oświęcimiu.

„Apelujemy do wszystkich mieszkańców o zwrócenie uwagi, czy w ich otoczeniu osoba starsza, samotna lub niepełnosprawna nie potrzebuje pomocy. Apelujemy również o zwracanie uwagi na osoby nietrzeźwe śpiące na ławkach czy przystankach. Wystarczy telefon pod numer alarmowy 112, aby uratować ludzkie życie” – zapewnia policjantka.

 

Najnowsze realizacje wideo

.
Kalendarium
Reklama
. . . . . . . . . . . . . . .