polecamy
Oświęcimskie Wieści z ratusza – FILM
Dokumenty sprzed 74 lat były schowane w tym domu przy ulicy Młyńskiej w Oświęcimiu. Fot. Paweł Wodniak
Pierwszą częścią znaleziska zajęli się saperzy. Druga jest niezwykłym źródłem dla historyków. Odnalezione dokumenty uzupełniają końcowy okres funkcjonowania struktur Armii Krajowej oraz rzucają światło na początki tak zwanej drugiej konspiracji.
Publikujemy tekst historyka Marcina Dziubka, który powstał w ostatnich dniach po analizie historycznych glejtów:
Dokumenty datowane od stycznia do października 1945 roku, to rozkazy Inspektoratu Bielskiego Armii Krajowej, odręcznie szkicowane mapki i rota przysięgi Armii Krajowej. Większość z nich podpisana została pseudonimem „Lach”. Kryje się za nim Stanisław Chybiński, posługujący się w konspiracji również pseudonimem „Karol”. Stanisław Chybiński trafił do obozu Auschwitz w grudniu 1940 roku z więzienia w Tarnowie, i oznaczony został numerem 6810.
Był członkiem obozowego ruchu oporu, w siatce stworzonej przez Witolda Pileckiego. Pracując w różnych komandach więźniarskich, nawiązał kontakt z przyobozowym ruchem oporu. Po aresztowaniu przez gestapo łączniczki Batalionów Chłopskich Heleny Płotnickiej, w obawie przed dekonspiracją, wspólnie z Kazimierzem Jarzębowskim i Florianem Basińskim podjął decyzję o ucieczce. Stała się ona możliwa dzięki pomocy łączników AK oddziału „Sosienki” Heleny Stupki „Jadźki” i Zygmunta Urbańczyka „Zagłoby”.
Chybiński pozostał w konspiracji przyobozowej i na podstawie ustnego polecenia por. Andrzeja Harata pełniącego wówczas obowiązki Inspektora AK w Bielsku, objął czasowo komendę nad obwodem oświęcimskim. Ostatecznie otrzymał nominację na zastępcę komendanta w Inspektoracie AK Bielsko. Był bardzo aktywny w terenie. Przebywał pod obozem w melinach oddziału partyzanckiego „Sosienki”, miał doskonałe rozeznanie w zmieniającej się dynamicznie sytuacji.
Z ramienia Inspektoratu Bielskiego AK brał udział w konspiracyjnej naradzie z udziałem cichociemnego Stefana Jasieńskiego „Urbana”, który z polecenia Komendy Głównej miał ocenić możliwości zaatakowania kompleksu obozowego. To właśnie „Lach” anulował rozkaz komendanta Okręgu Śląskiego AK pułkownika Zygmunta Waltera-Janke z nominacją Józefa Cyrankiewicza na szefa struktur AK w obozowym ruchu oporu. Przy bierności ówczesnego Inspektora Antoniego Morawskiego, to Chybiński pełnił rzeczywiste dowództwo do końca wojny.
Po wkroczeniu Armii Czerwonej, objął kierownictwo w Inspektoracie Bielskim AK. Był to jednak czas niepewności, wyczekiwania oraz pewnego chaosu decyzyjnego. W Okręgu Śląskim zwlekano z rozwiązaniem struktur i ujawnieniem się wobec władzy ludowej. Chybiński przebywał wówczas jakiś czas w Oświęcimiu, w domu przy ul. Młyńskiej prowadząc działania wywiadowcze. Pomagali mu w tym dawni partyzanci „Sosienek” i „Garbnika” Marian Murzyn „Żbik” i Jerzy Ślosarczyk „Jeż”.
„Kontakt utrzymywałem głownie przez „Jeża” i „Żbika”. Spotykałem się z nimi w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Oświęcimiu w poniemieckim baraku budowlanym nad Sołą. Jakoś wówczas nie dostrzegaliśmy śmieszności sytuacji. Dzierżyński chyba w grobie się przewracał” tak wspominał ten czas Roman Wawrzonek „Świstak”.
Dom przy ul. Młyńskiej w Oświęcimiu należał przed wojną do rodziny Jana i Heleny Stupków. Helena zaangażowana w działalność konspiracyjną ZWZ obwodu oświęcimskiego była koordynatorką wszelkich działań, powołanego w ramach organizacji Komitetu Pomocy Więźniom Obozu Koncentracyjnego Auschwitz. Organizowała leki, żywność, ubrania cywilne, pośredniczyła w kontaktach więźniów z rodzinami.
Stupków wysiedlono jednak do pożydowskiego mieszkania w oświęcimskim rynku, a dom przejął szef krematoriów obozu Auschwitz-Birkenau SS-Hauptscharführer Otto Moll. Po wkroczeniu sowietów do Oświęcimia w styczniu 1945 roku, w domu na krótko mieszkał rosyjski generał, po czym Stupkowie mogli ostatecznie powrócić.
Wówczas to na pewien czas ich lokatorem stał się Stanisław Chybiński, który w ramach odtwarzających się struktur AK prowadził działalność konspiracyjną. To zapewne on ukrył odnalezione dokumenty. Wśród nich na szczególną uwagę zasługują dwa: rozkaz nr 2/45 datowany na dzień 16 stycznia 1945 roku, a więc jeszcze przed formalnym rozwiązaniem AK i rozkaz nr 3/45 z 20 maja 1945 roku.
Pierwszy z dokumentów wydany został przez „Tkalnie” i podpisany przez „Tkacza” – takimi kryptonimami określano Inspektorat Bielski AK i osobę inspektora. Jeden z punktów tego rozkazu nosi wymowny tytuł „Wytyczne na czas sowieckiej okupacji”.
Można w nim przeczytać m.in. o potrzebie wzmożenia zasad konspiracji i bezwzględnego ich przestrzegania, nieujawniania się wobec Armii Czerwonej, nawet w momencie ewentualnej walki z Niemcami. Żołnierze AK w ostatnich dniach hitlerowskiej okupacji mieli przeciwstawiać się próbom ewakuacji Polaków przez władze niemieckie, zdobywać broń na wycofujących się oddziałach Wehrmachtu, zabezpieczać ją przed zniszczeniem i melinować oraz prowadzić działalność wywiadowczą w stosunku do nowo instalowanej władzy.
Akowcy mieli wziąć masowy udział m.in. w akcji obsadzania urzędów i stanowisk przez władze komunistyczne dla zapewnienia sobie wpływów, prowadzić bierny opór wobec zarządzeń rządu lubelskiego, legalizować osoby zdekonspirowane i ukrywające się.
Dokument z maja 1945 roku obrazuje z kolei wielką determinację, mającą na celu odtworzenie dawnych struktur obwodu oświęcimskiego i bielskiego Armii Krajowej. W rozkazie tym Chybiński oprócz nakreślenia konkretnych instrukcji co do działań konspiracyjnych w nowych warunkach, zwrócił się również do żołnierzy:
„Apeluję do wszystkich żołnierzy by nie zapomnieli kim są, że pełnią szczytną służbę w szeregach broniących honoru i całości granic Najjaśniejszej Rzeczpospolitej Polskiej. „Tak nam dopomóż Bóg i Syna jego męka” – przysięgaliśmy ongiś. Widzimy to na przykładzie co dzieje się dziś. Część skomunizowanego wojska, w oparciu o siły bolszewickie szerzy gwałt szeroko krzycząc na świat, że walczą w imię demokracji, przynosząc nowe formy ustroju, nowe życie, odrodzenie się ducha sprawiedliwości, prawa i Bóg wie czego jeszcze, a w zaślepieniu swym i w imię tych idei stosują mieszane metody gestapowsko-enkawudowskie”.
Poakowska konspiracja kontynuowała tradycje wojennej walki o suwerenny byt ojczyzny, a wielu dawnych żołnierzy spod znaku Polski Walczącej uznało, że pozostając w leśnych oddziałach partyzanckich najlepiej przysłużą się sprawie. Miano „bandytów”, które nadali im kiedyś hitlerowcy, równie chętnie podchwycili przedstawiciele nowej władzy. „Niezłomni” byli cierniem, tkwiącym w świadomości komunistycznych dygnitarzy i dowodem na wysoki poziom świadomości narodowej Polaków, która jak się okazało, miała z biegiem czasu stać się propagandową papką, dopasowaną do wzorca świadomego obywatela socjalistycznej ojczyzny.