Pyrzowickie lotnisko od kuchni

Tubywalcy  |   Turystyka  |   18 kwietnia 2015 16:13
Udostępnij

Jak wygląda katowickie lotnisko od kuchni? Kilka dni temu, dzięki akcji NEW RUNWAY Days mieliśmy okazję zwiedzić Katowice Airport. Naszym przewodnikiem był Piotr Adamczyk z Działu Komunikacji i Promocji. Wycieczka trwała ponad dwie godziny podczas których dowiedzieliśmy się bardzo dużo o funkcjonowaniu lotniska.

O tym, jak można się zapisać do zwiedzania lotniska można przeczytać TUTAJ.

Ogródek meteo

Po przyjechaniu na katowickie lotnisko (ukłony za darmowy parking) udaliśmy się do kontroli bezpieczeństwa. Po wylegitymowaniu i przejściu przez bramkę zaopatrzyliśmy się w odblaskowe kamizelki czekając na rozpoczęcie zwiedzania.

Z racji mojej samolotowej koszulki zagadnął mnie pilot Wizz Aira lecący do Barcelony. Krótka pogawędka na temat tego, gdzie udało się ją nabyć i już musieliśmy wsiadać do autobusu, który woził nas po lotnisku. Swoją drogą czego życzy się pilotowi przed lotem? Wysokich lotów i czystego nieba?

Autobus, który woził nas po lotnisku

Lotniskowa Służba Ratowniczo Gaśnicza

Trzeba przyznać, że rzecz ciekawa, ale wszyscy jednym uchem słuchali, a jednym okiem łypali na pas startowy i kręcili szyjami wypatrując startujących lub lądujących samolotów. Coś jednak zapamiętaliśmy. Katowickie lotnisko wyposażone jest w kilka wozów strażackich, w tym 2 super nowoczesne pojazdy Rosenbauer. Co ciekawe, bardzo często akcje przeprowadza się z samochodów bez potrzeby wysiadania. Umożliwia to między innymi przebijak, który jest w stanie „przebić” kadłub samolotu i podawać środki gaśnicze do jego wnętrza.

Lotniskowa Służba Ratowniczo Gaśnicza po ogłoszeniu alarmu ma trzy minuty na dotarcie na miejsce zdarzenia. Co jakiś czas Urząd Lotnictwa Cywilnego weryfikuje ten czas. Inną ciekawostką jest fakt, że pojazdy strażackie nie opuszczają nigdy katowickiego lotniska. Jak to powiedział Pan Piotr – choćby w pobliskich Ożarowicach wybuchł pożar to jednostki z lotniska wyjechać nie mogą. Na koniec zwiedzania tej strefy jeden z samochodów został otwarty i można było zajrzeć do środka.

Rosenbauer Panther

Dział Eksploatacji (sprzęt do zimowego utrzymania nawierzchni lotniskowych)

Drugi etap naszej wycieczki obejmował opowieść o wszystkich problemach, z którymi katowickie lotnisko musi radzić sobie zimą. Zdecydowanie nie jest to ulubiona pora roku dla pasażerów, przewoźników i lotniska. Jeżeli zima jest ostra to wygląda to mniej więcej tak: odśnieża się drogę startową, potem służby jadą odladzać samolot, a kiedy ten ma wystartować okazuje się, że trzeba jeszcze raz odśnieżyć pas. Kiedy służby skończą, a samoloty przez opóźnienie zdążą już zrobić kolejkę, okazuje się, że te na dalszych pozycjach znowu zamarzły i trzeba je ponownie odladzać.

Czas mija nieubłaganie, tworzą się opóźnienia, a pasażerowie się denerwują. Po tym co usłyszeliśmy obiecujemy, że zimą będziemy bardziej wyrozumieli dla opóźnień z powodu złej aury.

A skąd wiadomo czy pas nadaje się do użytku? Po odśnieżeniu pasa i pokryciu specjalnym środkiem opóźniającym zamarzanie na drodze pojawia się samochód z piątym kołem, który bada jej śliskość. Bodajże 3 w 5 stopniowej skali oznacza, że wszystko jest w porządku. Tutaj na moment musieliśmy przerwać bo pęd tłumu bliżej pasa startowego oznaczał, że samolot do Barcelony rozpoczął przygotowania do startu. Trzeba przyznać, że oglądanie startu z takiej odległości robi wrażenie .

Start Wizz Aira do Barcelony

A wracając do zimowej aury. Odladzanie samolotu. W pierwszym etapie usuwa się za pomocą specjalnej mieszanki lód, a w drugim (jeżeli samolot nie będzie od razu startował) pokrywa się samolot środkiem, który zatrzymuje obladzanie. Na jak długo? Samolot ma około pół godziny na wystartowanie. Jeśli tego nie zrobi, zabieg odladzania trzeba powtórzyć. Niby nic, ale koszt odlodzenia jednego samolotu to około osiem tysięcy złotych. Koszt ten pokrywa przewoźnik.

Baza techniczna LineTech Aircraft Maintenance

Tutaj niestety zdjęć nie wolno było robić. Przewoźnik nie życzy sobie żeby fotografować (a bardziej publikować) zdjęć samolotu, który rozkładany jest na kawałeczki. Tak, tak, nie żartujemy. Siedzenia wymontowane, podłoga to tylko krata, leżące drzwi pod ścianą i „goły” silnik pod skrzydłem. I po co to wszystko? Tak wygląda przegląd samolotu. Przykładowy filmik możecie zobaczyć TUTAJ. W sumie ta część wycieczki ze względu na tak bliski kontakt z samolotami była dla nas najciekawsza i obfitowała w wiele informacji, o których nie mieliśmy pojęcia.

Przeglądy bazowe dzielimy na przeglądy typu C i D. Ten pierwszy samoloty przechodzą mniej więcej co 1-1,5 roku, a ten drugi co około 7-9 lat. Najciekawszy jest ten typu D, kiedy samolot zostaje rozmontowany na najdrobniejsze części. W pewnym momencie kadłub jest tylko tubą z kratą zamiast podłogi.

Każdą wymienioną część się archiwizuje aż do zakończenia żywotności samolotu. Ponoć dokumentacje techniczne zajmują baaardzo dużo miejsca. Samolot bez ważnych certyfikatów nie ma szans polecieć. Kontrolerzy wyrywkowo sprawdzają maszyny i w razie wątpliwości ją uziemiają. Z tego co mówił Pan Piotr, okres czarterów obfituje w spore ilości takich „atrakcji”. Wszystko oczywiście dla bezpieczeństwa podróżnych.

W tym miejscu dowiedzieliśmy się również nieco o pracy pilota i stewardes. Otóż praca pilota jest – nudna. Zdarza się, że autopilot jest tak dobrze zaprogramowany, że samolot jest sterowany przez człowieka tylko 20 minut (głównie start i lądowanie). Dodatkowo, będąc pilotem w liniach niskokosztowych, lecąc w jakieś miejsce nie ma szans zobaczyć niczego poza lotniskiem, bo 2/3 pracy samolot jest w powietrzu. Inaczej jest w tradycyjnych liniach, gdzie samoloty nocują na lotniskach i pilot może wyskoczyć na jakieś zwiedzanie.

Co do stewardes, to na początku swojej kariery zdarza się im stale chorować. Bierze się to stąd, że mając do czynienia z pasażerami z całego świata, system odpornościowy, który przyzwyczajony jest do zwalczania określonych bakterii, nie potrafi sobie poradzić z tymi dla siebie nieznanymi. W związku z przebywaniem w różnych środowiskach, zmianami ciśnienia itp., mają one również często problem z zajściem w ciążę.

A teraz coś o gazach. Koła samolotu pompowane są azotem, ze względu na to, że podczas wzrostu temperatury, gaz ten nie zwiększa swojej objętości. A temperatura potrafi naprawdę wzrosnąć – koło przy lądowaniu, gdy dotknie pasa niemal w sekundę zwiększa prędkość z 0 km/h na jakieś 250 km/h.

Inne gazy to spaliny. Podczas wypychania samolotu do startu, samolot nie jest jeszcze w pełni uszczelniony i klimatyzacja może zaciągać do środka specyficzne zapachy.

Ważnym elementem jest dziób samolotu, który zawiera radar pogodowy. Dzięki niemu może na przykład omijać chmury burzowe i zorientować się wcześniej o możliwych turbulencjach. Od turbulencji już niedaleko do zapinania pasów. Zaleca się, żeby pasy bezpieczeństwa były zapięte cały czas. Istnieje coś takiego jak turbulencje w czystym powietrzu, które bardzo trudno wypatrzyć na radarach. Ot, lecimy sobie, słoneczko świeci, a tu nagle ciach i samolot nagle gwałtownie traci wysokość. Rocznie około 10 skręceń karków i 700 poszkodowanych osób skłania do refleksji.

Nowa droga startowa

Ostatni punkt zwiedzania. To, z czego obecnie najdumniejsze jest katowickie lotnisko.
Nowy pas to:
– 3200 m długości
– 45 m szerokości
– 7,5 m pobocza
– 4 drogi kołowania
– II kategoria operacji lotniczych

Nowy pas startowy 09

Na nowej drodze będzie można lądować w dwukrotnie gorszych warunkach niż teraz, czyli już przy pułapie chmur 30 metrów nad ziemią i widoczności 350 metrów. Żywotność pasa oblicza się na 150 tysięcy lądowań Jumbo Jetów czyli jakieś 40 lat.

Stary pas będzie drogą kołowania. Zanim to nastąpi w nocy z 27 na 28 maja od północy do 6 rano lotnisko zostanie zamknięte. Otwierając nowy pas, będzie trzeba w ciągu kilku godzin usunąć wszystkie elementy na starym pasie, które mogą sugerować, że to droga startowa i zamontować na nowej, żeby wyglądała już w pełni na drogę startową. Następnie wystartują dwa pierwsze samoloty z nowej trasy i znowu lotnisko zostanie zamknięte od godziny 7 do 14, kiedy trzeba będzie usunąć elementy wskazujące, że na starej drodze można lądować.

Mimo, że do 28 maja zostało jeszcze trochę czasu, na nowym pasie przez pomyłkę zdążył już wylądować samolot Lufthansy. Nikomu nic się na szczęście nie stało. Historia mówi, że to nic nadzwyczajnego. Na przykład na lotnisku w Pradze po zmianie pasa zanotowano jeszcze 17 lądowań na starym obiekcie. Ponoć to wina pilotów, którzy nie czytają rozporządzeń.