Monika z Brzeszcz walczy o życie. Wesprzyj leczenie i rehabilitację

Jola Wodniak  |   Fakty,Styl życia  |   3 listopada 2024 10:32
Udostępnij

Monika Mikołajczyk z Brzeszcz ma 33 lata. Jej życie, które do niedawna było pełne radości, uległo dramatycznej zmianie 20 czerwca, gdy doszło do zatrzymania krążenia. 

Choć jej serce udało się przywrócić do życia po dziesięciu minutach resuscytacji, skutki tego dramatycznego wydarzenia są poważne. Monika wciąż nie oddycha samodzielnie, a jej świadomość pozostaje minimalna.

Walka o powrót do zdrowia

Dzięki intensywnej walce lekarzy i pierwszym oznakom nadziei, Monika zaczęła reagować na znajome głosy i czasem poruszać kończynami. Jednak aby dać jej szansę na powrót do zdrowia, potrzebne jest kosztowne, półroczne leczenie i rehabilitacja. 

Łukasz, mąż Moniki, wydał już wszystkie oszczędności i teraz prosi o pomoc, aby ratować swoją ukochaną żonę.

„Monika jest najpiękniejszym i najlepszym, co mnie w życiu spotkało” – pisze Łukasz. „Zrobiliśmy razem tyle planów na przyszłość, a teraz walczymy o każdy jej oddech i najmniejszy postęp. Dziś potrzebuję Waszego wsparcia, bo wiem, że sam nie dam rady.”

 

Monika Mikołajczyk. Fot. zbiory prywatne

Każda złotówka się liczy

Dotychczas udało się zebrać prawie 73 procent potrzebnej kwoty. Do uzyskania pełnej sumy brakuje jeszcze 58 021 zł. Każda wpłata, nawet najmniejsza, przybliża Monikę do powrotu do zdrowia. Wsparło już 3868 osób, ale potrzeba więcej rąk i serc, by wspólnie osiągnąć cel.

Jak możesz pomóc?

– wpłać darowiznę na stronie zbiórki na Siepomaga.pl
– załóż skarbonkę i promuj zbiórkę wśród znajomych
– weź udział w licytacjach na Facebooku
– wesprzyj, wysyłając SMS na numer telefonu 75365. Treść SMS – 0646075
– przekaż 1,5% podatku na Monikę. Numer KRS: 0000396361. Cel szczegółowy 1,5%: 0646075 Monika

„Razem możemy sprawić, że nadzieja nie zostanie utracona. Monika ma szansę na powrót do życia, a Ty możesz być częścią tej walki” – dodaje mąż Moniki.

 

 

Najnowsze realizacje wideo

.
Kalendarium
Reklama
. . . . . . . . . . . . . . .